poniedziałek, 22 grudnia 2014

Twelve

- No ja ją chyba zabiję – zacząłem pospiesznie szukać telefonu, by do niej zadzwonić.
- No nieźle, powiem Ci – dodał Piter, oglądając telefon
- Jest – ucieszyłem się na widok telefonu – no odbierz – mówiłem do telefonu
 
    rozmowa

- Słucham – powiedziała zaspana
- Moniko Małgorzato Zofio Hoffmann, czy ty już na serio nie miałaś z kim całować się na wczorajszym meczu? – zapytałem zirytowany
- Co? Ja się z nikim przecież nie całowałam wczoraaaaj – ziewała
- No jak nie jak tak? Zaraz Ci tu Igła wyśle linka i nie wiem jak mi się wytłumaczysz? Igła weź,  jej tam podeślij. No a wracając do naszej rozmowy, ja tym twoim ‘nikim’ jest mierzący prawie dwa dwadzieścia to ja już nie wiem.
- Cooo? No ale to chyba nikt nie widział przecież – mówiła jakby na haju
- Monika, weź się ogarnij, tam były tysiące ludzi,  ty mi mówisz, że nikt nic nie widział? Ogarnij się! Jesteś na okładce z wielkim napisem ‘’ Polka dziewczyną, byłego przeciwnika Polski”.
- Coooooooooooooooo?  Aż tak mnie obsmarowali?
- Jeszcze gorzej.
- No ojciec to mnie zabije chyba.
- Nie, on się tylko będzie brechtał z ciebie
- Weź mi szybko linka wyślij bo musze to ogarnąć.
Zrobiłem co chciała, wysłaliśmy jej link i czekałem tylko na jej telefon z jej komentarzem do tego wszystkiego, jednak się nie doczekałem bo kiedy sam chciałem zadzwonić to musieliśmy iść na śniadanie i trening. W sumie dzień jak ostatnio, każdy inny. Już dziś mieliśmy grać finał mistrzostw, szczerze mówiąc jesteśmy tak wszyscy już zmęczeni, ale taki medal byłby dla nas wielkim podziękowaniem za to tygodnie  jednej wielkiej harówki


MONIKA
Byłam bardzo zdziwiona, tym co przeczytałam na mój temat, swoją drogą jestem ciekawa, co za mądry człowiek im naopowiadał takich fascynujących rzeczy o mnie. Na przykład dowiedziałam się, że poznałam się z DImem na meczu LŚ kilka lat temu i, że pracuję jako ich psycholog, serio? To mnie najbardziej rozbawiło, ale jest też jeden plus, napisali o mnie ‘polska piękność’ haha. No nie wiem jak to wszystko skomentować. Po tych emocjach związanych z artykułem nie mogłam już zasnąć, więc poszłam się umyć. Ledwo co wyszłam spod prysznica i zadzwonili rodzice, ze już są. Szybko nałożyłam zwykłą bluzkę i spodnie. Przyjechali, oczywiście na dzień dobry tata mnie ‘ wyśmiał ‘ za to zdjęcie w gazecie, ale zbytnio nie przejęłam się jego zdaniem. Razem poszliśmy na śniadanie i jakoś tak zleciał nam dzień. Dopiero wieczorową porą zaczęła udzielać mi się tzw. głupawka, bo wiedziałam, że nasze orzełki są o krok od pokonania Brazylii i zdobycia tytułu Mistrza Świata. Mecz o 20:30 więc po 19, wyszliśmy z hotelu, szłam dość szybko i tego chyba nie można nazwać chodzeniem tylko zapierdalaniem, bo chciałam jak najszybciej już być w Spodku i wygrać razem z nimi. Pierwszy set dla Brazylii, ale o każdą piłkę walczyli jak lwy. Drugi - walka do końca i set dla nas, trzeci – chłopaki się rozegrali w drugim uwierzyli w siebie i walczyli.. i się opłaciło. Czwarty – cały czwarty set stałam i razem z innymi kibicowałam na stojąco. Piłka meczowa na Polski -> serw Wallace…. -> Mika->Guma->Wlazły. i jedna wielka euforia, wszędzie było słychać tylko ‘ Jesteśmy mistrzami świata’ i właśnie kiedy to usłyszałam po raz trzeci zaczęłam płakać. Dlaczego? Nie mam pojęcia, byłam taka szczęśliwa, dumna i po prostu nie da się tego opisać słowami, pokonaliśmy niepokonanych, jeszcze bardziej bym się ucieszyła gdyby od razu nałożyli na nich kary.  Tak wesołego i podjaranego Dawida nie widziałam już dawno, dawno, więc to jeszcze bardziej mnie cieszyło, wielka euforia wszędzie.
- No i czego płaczesz? -  zapytał Dawid kiedy wyrwał się na chwilę od tego wszystkie co działo się dookoła.
- Ja się tak mega cieszę po prostu
- Oj Moni, Moni
- Jak ja wam gratuluje, ty sobie nawet nie wyobrażasz, jaka jestem dumna.
- Dzięki, kiedy to oblewamy?
- No wy to chyba przez ten tydzień to raczej nie będziecie sobie żałować – zaśmiałam się
- Razem z tobą, musze iść
I tak samo jak szybko przyszedł tak samo szybko odszedł. Dekoronacja i wielkie przemowy i podziękowania i Spodek odleciał… Świętowanie trwało jeszcze kilka godzin, ba kilkanaście. Zaczęło się wielkie ‘boom’ na siatkówkę, wszędzie wywiady z mistrzami, latali z jednej do drugiej telewizji. Od razu po finale dostałam sms do Bartka „Przekaz mi wielkie gratulacje i powiedz, że jeszcze zagramy razem na pewno nie raz” – „Przekaże, weeeź jeszcze nie raz zagracie razem, bo Polska Cię potrzebuje”. Wesele z Myserskim, nie powiem, że niezbyt widzi mi się iść na to, jeszcze do Włoch, irytowali mnie trochę na tych mistrzostwach. Powiedziałam o wszystkim Dimowi i on mi wybił takie głupie myśli z głowy i stwierdził, że na meczach się napatrzyłam na różne reprezentacje i teraz patrzę tak na dany kraj. Porzuciłam te myśli, kiedy uświadomiłam sobie, że nie mam sukienki na wesele a zostało mi kilka dni. Przekopałam całe interenty i znalazłam to, może jakoś dupy nie urywa, ale miała to coś w sobie bo mnie przyciągnęło od niej, o buty nie musiałam się martwic, bo melisy, które kupiłam ‘’x’’ lat temu cały czas bardzo dobrze mi służyły. Paznokcie zrobiłam kilka dni temu żelowe, na początku byłam sceptycznie do nich nastawiona, ale kiedy zobaczyłam efekt, zmieniłam zdanie. Dim przyleciał do mnie w piątek i od razu pojechaliśmy na lotnisko, zapakowaliśmy się do samolotu, kilka godzin, które spędziliśmy na bardzo miłej rozmowie, ogólnie wspominaliśmy ‘bolesne’ początki naszej znajomości. Wesele było przednie, ale daleko mu do naszego – polskiego.  Po uroczystości ślubnej, udaliśmy się na wesele, od razu wyrwaliśmy do tańca i gdyby nie przerwy na jedzenie to prawdopodobnie byli myśmy tam cały czas, mieliśmy wynajęty hotel i koło czwartej nad ranem się tam pojawiliśmy. Od razu zmęczeni opadliśmy na łóżko żegnając się bardzo namiętnym pocałunkiem…


/ kilka tygodni później/

Zaczął się październik a co za tym idzie, studia, już w drugim tygodniu miałam jeden egzamin. Siedziałam zawalona w książkach, zabarykadowałam się mieszkaniu i tylko zakuwałam, oczywiście też chodziłam na inne wykłady i ćwiczenia. Był wtorek, w czwartek miałam egzamin i mówiąc krótko byłam głęboko w dupie. Mój dzień wyglądał mniej więcej tak: wstawałam wcześnie, biegiem na uczelnie, tam kilka/kilkanaście godzin, wracałam i coś zjadłam, nauka, nauka do późna. I tyle, a to dopiero trzeci tydzień studiowania na trzecim roku. W końcu nadszedł – czwartek – dzień mojej zagłady, niby wiem, że umiem, a i tak pewności nie mam co tam na wypisuję… Weszłam do auli i nie chcę pamiętać co było dalej. Wróciłam do domu dość zrezygnowana i uświadomiłam sobie jaki mam straszny bałagan w pokoju, wszędzie jakieś kartki z liczbami, obliczenia, rysunki, no istny syf. Ogarnęłam to i napisałam sms do Dawida: „ co robisz za jakieś 30 min?” – „o proszę kto się odezwał, myślałem, że nie żyjesz..” – „ale żyję, to co robisz?” – „ testujemy mojego nowego xboxa, wbijasz?” – „jakbym mogła to chętnie, bo muszę gdzieś wyjść, bo mną miota” – „ no jasne, że możesz” – „to za ile mam u cb być?” – „no chłopaki już są, to jak chcesz”  - „ to jakoś tak będę za 15min”
Wpadłam na pomysł, że skoro już się tak wprosiłam to chociaż pizzę ze sobą zabiorę, zamówiłam więc dwie duże z kurczakiem, kukurydza i podwójnym serem i podałam adres Dawida. Wsiadłam w samochód i jeszcze wstąpiłam po litr wódki, musiałam jakoś odreagować po tym egzaminie, szczególnie, że jakoś mi chyba nie poszedł zbyt dobrze. Przyjechałam pod blok i szybko weszłam do windy, bo chciałam być wcześniej niż dostawca. Jak zawsze weszłam bez pukania i jak zawsze drzwi były otwarte <a to nowość…> Przywitałam się ze wszystkimi i zapylałam:
- Kto się ze mną napije? – pomachałam szklana butelką Finlandii
- A czego chcesz pić? – zapytał Dawid
- Bo chyba zawaliłam egzamin.
- Jak to mówią, jak zdam to się najebię, jak nie zdam to tym bardziej.  – dodał Rafał
- O to widzę, że może ty Rafałku – zrobiłam oczy kota ze Shreka
- Ja? Nie dziękuję, ja prowadzę.
- O nie, fuck, ja też. Kto mnie odwiezie? – ja mądry człowiek
- No to ja mogę – dodał Rafał
- Dziękuję, mój wybawco.
No i zaczęłam pić sama, ale niestety na pusty żołądek, to jak wiadomo dobrze to się nie mogło skończyć. Kiedy siedziałam na kanapie dość ‘rozwalona’ usłyszałam dzwonek do drzwi, ucieszyłam się, że to pizza i pobiegłam otworzyć, niestety, (albo i stety, jak się potem okazało) to był tylko Poul i Fabian. Paul tak jak i ja nie był w  zbyt dobrym nastroju więc gdy tylko siedliśmy na kanapie polałam na po jednym:
- Ej to nie wypada, żeby dziewczyna polewała podobno – dodał Fabian
- Chcesz nam polać, czy się z nami po prostu napić? – zapytałam
- Dziś to tylko polać – dodał i zabójczo się uśmiechną
Pizza zaraz dojechała, więc spokojnie się najadłam i wtedy zaczęło się niezłe picie…

DAWID
- O nie nie, dawaj to – powiedziałem i zabrałem Monice telefon
- Czemu? – zdziwił się Piter
- Oj ona nie może mieć telefonu jak jest pijana, o patrz już zaczęła – pokazałem mu jej telefon z sms ( w trakcie pisania) do Kacpra : ‘ kieffdy mnie odfiedzissz, bo nuuu’  - właśnie, ma tak odkąd zaczęła się zadawać ze mną i moimi kolegami z technikum.
- Zniszczyliście ją – zaśmiał się Pit
- Najpierw to technikum zniszczyło mnie a potem ja ją, ale jakoś dzisiaj ją wzięło bardziej.
- Słabszy dzień?
- No od kilku dni w ogóle nie miałem z nią kontaktu, zakazała mi do siebie dzwonić ale przychodzić, bo się uczyła na jakiś egzamin i coś mówiła, że go zawaliła.
- A nasz Paul, to co, on egzaminu nie miał..
- A cholera ich wszystkich wie, wracamy do gry, fifa sama się nie wygra.
No i wróciliśmy do gry, ale kątem oka cały czas zerkałem na Monikę, no znam ją tyle lat i ostatni raz ją widziałem w takim stanie dobre kilka lat temu, chyba jak opijaliśmy jej maturę nad morzem. W każdym bądź razie musiałem przerwać moją grę i interweniować:
- Monii tobie to już chyba wystarczy.
- Dawid, ale ja chyba zawaliłam ten egzamin.
- Oj, daj spokój już z egzaminem, chodź pójdziesz spać. – wziąłem ją pod rękę i podniosłem
- Nie – stanęła na środku pokoju
- No chodź – ponaglałem
- Nie, ja chce do swojego łóżka i zdania nie zmienię!
- Z doświadczenia wiem, że ona już nie odpuści.
- To co chłopaki zbieramy się. – wstał Rafał
- No co ty już? – dodał Piter
- No obiecałem jej, że ją odwiozę, bez względu na jej stan – zaśmiał się Rafał
- Ale już, ja chce jeszcze pograć.
- Ej to słuchajcie  - przerwał  Fabian  - ja też jestem samochodem i mogę ją odwieść, bo już też się będę zbierał.
- Serio mógłbyś?
- No tak, spoko.
Zapakowałem ją do samochodu Fabiana i odjechali, mam nadzieję, że nie nagada mu za bardzo  głupot, bo u niej w stanie wiadomym różne rzeczy się zdarzają…

FABIAN
- Ale zaprowadzisz mnie do łóżeczka?
- No zaprowadzę.
- Cieszę się.  - Po kilku minutach jazdy wjechałem pod blok i prawie pod same drzwi.
- Wysiadamy – i zabrałem się za wyciąganie jej z samochodu. Była bardzo lekka i praktycznie niosłem ją na rękach, tak dotarliśmy do jej mieszkania.
- No Moni, jesteśmy.
- Łóżeczko, moje kochane, tęskniłam – i rzuciła się na nie
- Czujesz ten paradoks, kiedyś to ty mnie prowadziłaś pijanego do łózka a teraz ja ciebie – rzuciłem się na jej łóżko podobnie jak ona
- Ale ja się teraz na ciebie nie rzucam i nie całuje cię. – zamurowało mnie
- A ja to robiłem?
- Nooo, dobrze całujesz swoja drogą, ale nie dokończyłeś bo zasnąłeś.
- To może to teraz dokończę. – zbliżyłem swoja twarz do jej twarzy i lekko pocałowałem. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia, ale wiem, ze czekałem na ten moment już bardzo długo. Oddawała pocałunki bardzo długo, ale nagle przerwała:
- Stop, może i jestem pijana ale…

____________________________
niezbyt dobrze się dzieje, rozdziały będą od teraz krótsze i (mam nadzieję) częstsze.
 rozdziału nie skomentuję….

piątek, 12 grudnia 2014

Eleven

PROSZĘ, O UDZIAŁ W ANKIECIE NA KOŃCU!!!

….w tym momencie podszedł do mnie Dawid… uf serio, niby kiedyś nie miałam nic przeciwko temu, żeby Dim mnie pocałowała, ale teraz po tym co stało się kilka miesięcy temu jakoś nie mogę.
- Gratuluję, jeszcze raz  - powiedział do Dima
- To wam należą się gratulacje  - odparł
- No zobaczymy jak to wyjdzie na mistrzostwach – dodałam na rozluźnienie sytuacji, ale nie było to zbyt dobre posunięcie, bo wiadomo, zjechali się wzrokiem i tylko fałszywie się do siebie uśmiechnęli. Dawid odszedł a DIm od razu zaczął:
- Gdyby tylko nie był twoim bratem…
- Taak?
- Wiesz co mam na myśli.
- No właśnie nie do końca. – uśmiechałam się mówiąc
- Oj wiesz… może wtedy wszystkie zagrywki szłyby na niego i wszystkie krótkie… - nie dokończył bo ktoś z drużyny go zawołał – zobaczymy się potem?
- Nie wiem, możliwe  - uśmiechnęłam się szeroko
Nie wiem dlaczego on pomimo tak bolesnych wspomnień, nadal tak dobrze na mnie działa, może to przez to, że poznała już jego wszystkie strony, widziałam go w najróżniejszych sytuacjach i znam jego wszelkie przedziwne zachowania. Zresztą to działa w obie strony. No i zaczęła się dekoronacja XII Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Narody indywidualne jak i puchary dla drużyn dawali prezesi, prezydenci itp. a towarzyszyły im miss Polski i miss Polski nastolatek. Obie były ładne, ale moim skromnym zdaniem, ta młodsza musi jeszcze jednak dorosnąć do roli miss, aczkolwiek wróżę jej świetlaną przyszłość w modelingu, bo wymiaru to ona ma i to niezłe. Cała `impreza’ zakończyła się koło pierwszej, cały czas byłam pełna podziwu, że Zuza tak długo wytrzymuje, bo w końcu ma dopiero niecałe pięć lat. Kiedy już miałam wychodzić podbiegł do mnie Dim, przywitał się z tatą i Zuzą i poprosił mnie na chwilę, odeszliśmy kilka kroków :
- Mówiłem, ze się spotkamy jeszcze.
- Tak, niestety znowu miałeś rację. A więc co takiego chcesz mi powiedzieć?
- Co robisz dwudziestego siódmego września?
- Hmm, - podrapałam się po głowie – jeszcze świętuję z chłopakami złoty medal z mistrzostw – zaczęłam się śmiać
- OO bardzo możliwe, bardzo, a tak na serio?
- A tak na serio, to nie mam pojęcia.
- A chciałabyś towarzyszyć mi na weselu kolegi z klubu?
- Hmm bardzo chętnie, a kto się hajta?
- Travica, w Lube teraz gra.
- OO z Kurasiem – zaśmiałam się – on nic mi nie wspominał, że się gdzieś wybiera
- Ale ja ci wspominam.  – zaśmiał się  - to jak?
- No co ja mogę CI powiedzieć?! No jak przeżyję do końca wrześnie, to bardzo chętnie. A teraz, muszę już naprawdę iść
- Jasne, nie zatrzymuję.
- A wy teraz co? Wielkie świętowanie?
- Haaaa, jasne. W końcu wygraliśmy.
- Ale nie z nami! – zabiłam go wzrokiem
- Tak wiem, pamiętam, a może chcesz iść z nami świętować? – poruszył śmiesznie brwiami
- Chyba, jednak podziękuję, wracam i idę spać, bo wiesz jutor wracamy.
- Okee, to dobranoc. – szepnął mi do ucha i pocałowała w czoło
Wróciliśmy do hotelu, szybki prysznic i spać. Obudził mnie tata dzwoniąc do mnie(tak, nie chciało mu się przejść dziesięciu kroków). Wstałam, zobaczyłam, że jest bardzo ładna pogoda, więc postanowiłam nie robić makijażu, jedynie przypudrowałam twarz, i nic więcej nie robiłam. Na włosy nie miałam zbyt pomysłu i postawiłam na luźnego kłosa plecionego na bok, założyłam jeszcze moje ray bany. Jak to zwykle w lato założyłam zwykłą koszulkę, ale ta dzisiejsza nie była taka zwyczajna, bo sama ją wycięłam i standardowo krótkie spodenki. Po śniadaniu, zaczęliśmy się zbierać do domu, w końcu daleka droga przed nami. Ruszyliśmy około jedenastej, ale jako, ze Kraków jako tako znałam to dość szybko ogarnęłam się, że nie jedziemy prosto do domu.
- yyy gdzie ty nas wieziesz? – spytałam tatę
- A chcesz zobaczyć Vive grających tutaj? – wskazał palcem na Kraków Arenę
- Nie? Serio? Wkręcasz mnie.
- Serio, serio, wracam góra za poł godziny, zobaczymy co do się zrobić
- To leć, leć, tylko załatw.
I poszedł, jejku, jak byłoby genialnie zboczyć moje ukochane Vive grającym w tak genialnym miejscu. Niestety długo nie było mi dane rozmyślać o żółto - niebieskich, gdyż do autobusu obok zaczęli schodzić się siatkarze, Dawid oczywiście rozpoznał samochód. Otworzyłam okno i zaczęłam z nim rozmawiać, gadaliśmy już jakiś czas, ale kiedy tylko zjawił się Andrzej…
- A co to za rozgardiasz? Proszę wysiąść z samochodu.
- O widzę, że się Bartka naoglądałeś. – powiedziałam wysiadając z samochodu
- Też go znasz? – zapytał zdziwiony
- No tak, kto go nie zna?  - zapytałam z miną WFT?
- Właśnie, ja to się zawsze o wszystkim dowiaduję z Internetu!!!
- Tak – odpowiedzieliśmy wszyscy wspólnie i znów było słychać tylko jeden wielki śmiech.
- A właśnie – wtrącił Dawid – Dziecko drogie jak ty się ubrałaś? Co to za negliż?
- Ale, ze co?
- No co to za bluzka, to już się nie opłacało  w ogóle nic zakładać.
- A mi tam się podoba. – wyrwał Andrzej
- Z kim ja pracuję – walnęłam klasycznego face-palma – a gdzie Kuraś?
- To ty nic nie wiesz? – pytał Dawid
- Niby co?
- No jakby ci to powiedzieć… hmmm Antiga nie powołał go na Mistrzostwa i Kuraś wyjechał wczoraj w nocy. – powiedział w bardzo szybkim tempie
- I ty mi to dopiero teraz mówisz? – otworzyłam drzwi w samochodzie i w torebce zaczęłam szukać telefonu, kiedy go znalazłam, szybko wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha.
- Nie odbierze, myślisz, ze nie próbowaliśmy?
- Ja, to nie wy. – odparłam trochę po chamsku i odeszłam kawałek od ‘stada’…. Kilka sygnałów i odebrał:
- Bartuś, jak się trzymasz? Przepraszam, że dopiero teraz dzwonię, ale dopiero się dowiedziałam.
- No jakoś leci, niedawno do domu przyjechałem, może wpadniesz kiedyś?
- Wiesz, że wystarczą dwa słowa i jestem, ale tak na serio, bardzo zły jesteś?
- Zły? Serio pytasz czy jestem zły? Ja jestem wręcz wkurwiony! – krzyknął do słuchawki a ja aż musiałam oddalić telefon od ucha, a zaraz w tle usłyszałam głos jego mamy i jej tekst ` Bartek, wyrażaj się!`
- Pozdrów mamę. – zaśmiałam się
- Okej – powiedział ‘ucieszony’ – a tak serio, to nie wiem, muszę się w z tym wszystkim przespać i to porządnie, więc – chciał cos jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałam
- Bartek, ale ty wiesz, że tak jak ja mogłam liczyć na ciebie, tak ty możesz liczyć na mnie i wiedz, ze dla mnie i tak jesteś najlepszy!
- A Dawid i pan ‘EMM’
- Jak chcesz wiedzieć, to jesteś od razu za Dawidem, ale przed panem ‘emm’
- To na taki układ mogę iść. Dzięki, że dzwonisz, a chłopakom powiedz, że życzę im powodzenia, i żeby nie dali dupy.
- Okee, przekażę, paaapatki.
I tyle było z naszej rozmowy, byłam na siebie zła, że nie ogarnęłam wcześniej listy z powołaniami. Wróciłam do chłopaków i przekazałam im wiadomość:
- Uwaga, Bartek mówi, że trzyma za was kciuki i macie nie dać dupy.
- Odebrał? – zdziwił się Igła
- Mówiłam, że ode mnie odbierze.
- No normalnie, zaraz focha strzelę i wyjdę z siebie– dodał chyba zazdrosny Igła.
- Tylko nie trzaskaj. – dodałam i wybuchliśmy śmiechem. – a wy co? Do domu?
- No, ale tylko na 4 dni.
- Oj dla niektórych to i tak za mało, żeby odwiedzić rodzinę mieszkającą 2 godziny drogi. – ostatnie słowa dość mocno zaakcentowałam i kierowałam je w stronę Dawida.
- Przecież jeżdżę, jak tylko mam wolne.
- Noo jeździsz raz na ruski rok.
- OO apropo ruskich, jaką taktykę na nasz szykują? – zaciekawił się Igła
- Nijaka, mówiłam, już my o takich rzeczach nie rozmawiamy.
- Ale oczywiście, naturalnie – ciągnął Dawid.
- Serio. Jak nie wierzysz to się go zapytaj.
- Przy najbliższej okazji to zrobię.
- Ta najbliższa może być jeszcze bliższa niż ci się wydaje…. – nie dokończyłam, bo chciałam go trochę zdenerwować (tak wiem zła siostra), w sumie to nie wiem nawet co teraz zaczęłam wymyślać, nawet jeszcze nie gadałam z Muserskim kiedy mnie odwiedzi, ale chciałam potrzymać Dawida w niepewności.
- Znacz kiedy, dokładnie. Bo muszę się przygotować psychicznie.
- No nie wiem, nie wiem.
- Kurde z tobą to taka rozmowa. A tak w ogóle co ty tutaj robisz?
- Oj tata poszedł zapytać czy moje miśki kochane z Vive zagrają tutaj, byłoby prze-kozacko.
Właśnie jak wypowiedziałam słowo ‘tata’, on pojawił się przy samochodzie. Już wsiadaliśmy do samochodu, ale tata wpadł na genialny pomysł:
- Dawid a ty nie chcesz jechać z nami do domu, przecież to po drodze.
- No w sumie, chwila – pobiegł gdzieś, ale już pół minuty potem był s powrotem. – To chwila, tylko torby przepakuję.
Wsiedliśmy i pojechaliśmy, przesiadłam się na tył, bo  Dawid cały czas i tak gadał z tatą to było im wygodniej, pożyczyłam od Dawida słuchawki i od razu odpłynęłam jak zamknęłam oczy….


Tygodnie mijały mecz na narodowym - coś pięknego, emocje – coś pięknego, wspomnienia uwiecznione na zdjęciach i o dziwo udało mi się zrobić więcej niż 20 zdjęć, oczywiście nagrany hymn śpiewany przez prawie 70 tyś. kibiców. Całość była po prostu przepięknym uczuciem i w ogóle te emocje, wszędzie uśmiechnięte i pozytywne twarze i jeszcze 3:0 dla naszych orzełków. 31 sierpnia oczywiście Dawida urodziny, próbowałam uprosić rodziców, żebyśmy zostali na jeden dzień w stolicy ale niestety się nie zgodzili bo właśnie 31 jadą na tygodniowe wakacje. Nie pozostało mi nic jak tylko polecieć do najbliższej cukierni i kupić Dawidowi tort, wzięłam jagodowo – śmietanowy. Po zakończonym i pełnym euforii meczu, czekałam, aż w końcu opuszczą stadion, kiedy już to nastąpiło..:
- Dawidku, kochanie ty moje, wiem, że to dopiero jutro, ale niestety jutro mnie tu nie będzie, bo dziś wracam. W każdym bądź razie życzę Ci, żebyś grał i dawał z siebie wszystko, znalazł sobie jakąś ładną dziewczynę, tylko żeby była dla mnie miła! No i oczywiście zdrowia i tego złotego krążka, masz się o niego bić z całych sił! Czajana?
- Moni, mrówku ty mój, będę i to jak będę się bił. Dziękuję bardzo, a co do dziewczyny to jeszcze zobaczymy.
- Monika? A co ty tak mu te życzenia na sucho składasz? – wtrącił się Andrzej
- No a jak inaczej? My jeszcze nie raz się napijemy.
- A ty tylko o alkoholu…, mówię, że należało by zaśpiewać stooo lat.
- Powiem Ci Endrju, że Bóg obdarzył mnie nie jednym talentem, ale nie śpiewem.
- Nie prawda, ona nawet na castingu była raa – nie było niestety dane mu dokończyć tego czego mówił, bo mówiąc krótko zakryłam mu usta ręką. – No weź..
- Fuu obśliniłeś mnie.
- Sama chciałaś. Aleee
- Nieee, Dawid proszę cię… bo powiem co robiłeś u mnie na 18-stce.
- O dobrego argumentu użyłaś, to o czym my tu…. – podrapał się po głowie – a tak mieliście mi ‘sto lat’ śpiewać. – powiedział uradowany
- A co było na 18-stce  - zaciekawił się Karol
- Nic – uśmiechnęłam się złowrogo – to co wzięłam głęboki wdech i zaczęłam ‘stooo laaatt.. – jak ja współczuję tym, którzy to słyszeli, pewnie piałam jak kogut o świcie, ale zaraz dołączyli do mnie siatkarze i nie było takiej tragedii jak na początku.

Dni, tygodnie i co najważniejsze we wrześniu – mecze. Chłopaki przez pierwszą fazę przeszli jak burza, w drugiej z małym potknięciem czyt. Stany Zjednoczone, ale nie sprawiło to, że się poddaliśmy ani nic. Z Dawidem kontaktowałam się rzadko, nawet bardzo rzadko. Trudno nam się było zgrać, między wszelkimi meczami, treningami, jedzeniem i spaniem. Pomimo tego, że nie widzieliśmy się na żywo, kiedy tyko rozmawialiśmy słyszałam w jego głosie coś dziwnego, nie wiem co to było,  nie chciałam wnikać głębiej, ale miałam pewną teorię na ten temat. Mianowicie, Dawid jako atakujący, był cały czas w cieniu Mariusza, bardzo mało grał i może to dlatego. Nim się obejrzałam minął prawie cały wrzesień, od 20 września pomieszkiwałam w Katowicach. Mój dzień wyglądał tak: wstałam, ogarnęłam się, zjadłam śniadanie, ogarnęłam jakieś miejscówki do zdjęć, potem znów jedzenie i wyjście na mecz. Na meczu z Niemcami byłam sama, bo rodzice z Zuzą mieli dojechać dopiero na finał, nie wiedzieć czemu do Spodka popierdzieliłam godzinę przed meczem i kiedy tylko weszłam na trybuny, zobaczyłam bardzo znajoma mi postać  - Dima. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym tak w sumie, razem obejrzeliśmy mecz na vipach i w ogóle było bardzo miło. Kiedy Dawid nas zobaczył, to tylko się krzywo uśmiechną. Na koniec meczu się popłakałam i to tak konkretnie, bo jak powiedział Swędrowski „historia rodzi się na naszych oczach, jesteśmy w finale.” Ta myśl towarzyszyła mi cały czas. Kiedy te słowa rozbrzmiały na cały Spodek, Dim się do mnie odwrócił i powiedział tylko:
- Gratuluję, zasłużyliście jak mało kto
- Dzięki bardzo – chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale znów zalałam się łzami, oczywiście szczęścia
- Ej mała nie płacz – wziął moją twarz w dłonie i lekko pocałował w usta, brakowało mi tego i to zdecydowanie. Bardzo długo wracałam do hotelu, bo za nic w świecie nie mogłam zakończyć pożegnań z Dimem. W skutek tego zasnęłam dopiero nad ranem.

DAWID
Całą noc nie mogłem uwierzyć, że jesteśmy w finale, jesteśmy o krok od złotego medalu i pokonania Brazylii. Z tych emocji nie mogłem długo zasnąć, a kiedy już mi się to udało to, nie na długo, około 8 do pokoju wpadł Igła:
- DAAAAAAAAAAAAAAAAAAAWID – krzyczał już w drzwiach
- Śpię!
- Paaaaaaaaaaatrz – machał mi telefonem przed oczyma
- Cooooo? – teraz to ja przeciągnąłem samogłoskę, kiedy tylko zobaczyłem jaki artykuł z jakim zdjęciem jest na głównej…

_________________________________
no ja to się chyba zastrzelę!!!
wiem, że tego nie da się czytać, bo to takie pierdzielenie o Chopenie, aleee zawsze winna jest szkoła, teraz też, nadal błagam o komentarze i o udział w ankiecie na dole, dla was to tylko chwila, kliknięcie a mnie mega motywuje, tak samo komentarze mnie nawet kropka <.> ucieszy, serio, zróbcie mi spóźniony prezent na mikołajki :D proszęęęę, możecie mnie nawet shejtować :/

czytasz?