poniedziałek, 22 grudnia 2014

Twelve

- No ja ją chyba zabiję – zacząłem pospiesznie szukać telefonu, by do niej zadzwonić.
- No nieźle, powiem Ci – dodał Piter, oglądając telefon
- Jest – ucieszyłem się na widok telefonu – no odbierz – mówiłem do telefonu
 
    rozmowa

- Słucham – powiedziała zaspana
- Moniko Małgorzato Zofio Hoffmann, czy ty już na serio nie miałaś z kim całować się na wczorajszym meczu? – zapytałem zirytowany
- Co? Ja się z nikim przecież nie całowałam wczoraaaaj – ziewała
- No jak nie jak tak? Zaraz Ci tu Igła wyśle linka i nie wiem jak mi się wytłumaczysz? Igła weź,  jej tam podeślij. No a wracając do naszej rozmowy, ja tym twoim ‘nikim’ jest mierzący prawie dwa dwadzieścia to ja już nie wiem.
- Cooo? No ale to chyba nikt nie widział przecież – mówiła jakby na haju
- Monika, weź się ogarnij, tam były tysiące ludzi,  ty mi mówisz, że nikt nic nie widział? Ogarnij się! Jesteś na okładce z wielkim napisem ‘’ Polka dziewczyną, byłego przeciwnika Polski”.
- Coooooooooooooooo?  Aż tak mnie obsmarowali?
- Jeszcze gorzej.
- No ojciec to mnie zabije chyba.
- Nie, on się tylko będzie brechtał z ciebie
- Weź mi szybko linka wyślij bo musze to ogarnąć.
Zrobiłem co chciała, wysłaliśmy jej link i czekałem tylko na jej telefon z jej komentarzem do tego wszystkiego, jednak się nie doczekałem bo kiedy sam chciałem zadzwonić to musieliśmy iść na śniadanie i trening. W sumie dzień jak ostatnio, każdy inny. Już dziś mieliśmy grać finał mistrzostw, szczerze mówiąc jesteśmy tak wszyscy już zmęczeni, ale taki medal byłby dla nas wielkim podziękowaniem za to tygodnie  jednej wielkiej harówki


MONIKA
Byłam bardzo zdziwiona, tym co przeczytałam na mój temat, swoją drogą jestem ciekawa, co za mądry człowiek im naopowiadał takich fascynujących rzeczy o mnie. Na przykład dowiedziałam się, że poznałam się z DImem na meczu LŚ kilka lat temu i, że pracuję jako ich psycholog, serio? To mnie najbardziej rozbawiło, ale jest też jeden plus, napisali o mnie ‘polska piękność’ haha. No nie wiem jak to wszystko skomentować. Po tych emocjach związanych z artykułem nie mogłam już zasnąć, więc poszłam się umyć. Ledwo co wyszłam spod prysznica i zadzwonili rodzice, ze już są. Szybko nałożyłam zwykłą bluzkę i spodnie. Przyjechali, oczywiście na dzień dobry tata mnie ‘ wyśmiał ‘ za to zdjęcie w gazecie, ale zbytnio nie przejęłam się jego zdaniem. Razem poszliśmy na śniadanie i jakoś tak zleciał nam dzień. Dopiero wieczorową porą zaczęła udzielać mi się tzw. głupawka, bo wiedziałam, że nasze orzełki są o krok od pokonania Brazylii i zdobycia tytułu Mistrza Świata. Mecz o 20:30 więc po 19, wyszliśmy z hotelu, szłam dość szybko i tego chyba nie można nazwać chodzeniem tylko zapierdalaniem, bo chciałam jak najszybciej już być w Spodku i wygrać razem z nimi. Pierwszy set dla Brazylii, ale o każdą piłkę walczyli jak lwy. Drugi - walka do końca i set dla nas, trzeci – chłopaki się rozegrali w drugim uwierzyli w siebie i walczyli.. i się opłaciło. Czwarty – cały czwarty set stałam i razem z innymi kibicowałam na stojąco. Piłka meczowa na Polski -> serw Wallace…. -> Mika->Guma->Wlazły. i jedna wielka euforia, wszędzie było słychać tylko ‘ Jesteśmy mistrzami świata’ i właśnie kiedy to usłyszałam po raz trzeci zaczęłam płakać. Dlaczego? Nie mam pojęcia, byłam taka szczęśliwa, dumna i po prostu nie da się tego opisać słowami, pokonaliśmy niepokonanych, jeszcze bardziej bym się ucieszyła gdyby od razu nałożyli na nich kary.  Tak wesołego i podjaranego Dawida nie widziałam już dawno, dawno, więc to jeszcze bardziej mnie cieszyło, wielka euforia wszędzie.
- No i czego płaczesz? -  zapytał Dawid kiedy wyrwał się na chwilę od tego wszystkie co działo się dookoła.
- Ja się tak mega cieszę po prostu
- Oj Moni, Moni
- Jak ja wam gratuluje, ty sobie nawet nie wyobrażasz, jaka jestem dumna.
- Dzięki, kiedy to oblewamy?
- No wy to chyba przez ten tydzień to raczej nie będziecie sobie żałować – zaśmiałam się
- Razem z tobą, musze iść
I tak samo jak szybko przyszedł tak samo szybko odszedł. Dekoronacja i wielkie przemowy i podziękowania i Spodek odleciał… Świętowanie trwało jeszcze kilka godzin, ba kilkanaście. Zaczęło się wielkie ‘boom’ na siatkówkę, wszędzie wywiady z mistrzami, latali z jednej do drugiej telewizji. Od razu po finale dostałam sms do Bartka „Przekaz mi wielkie gratulacje i powiedz, że jeszcze zagramy razem na pewno nie raz” – „Przekaże, weeeź jeszcze nie raz zagracie razem, bo Polska Cię potrzebuje”. Wesele z Myserskim, nie powiem, że niezbyt widzi mi się iść na to, jeszcze do Włoch, irytowali mnie trochę na tych mistrzostwach. Powiedziałam o wszystkim Dimowi i on mi wybił takie głupie myśli z głowy i stwierdził, że na meczach się napatrzyłam na różne reprezentacje i teraz patrzę tak na dany kraj. Porzuciłam te myśli, kiedy uświadomiłam sobie, że nie mam sukienki na wesele a zostało mi kilka dni. Przekopałam całe interenty i znalazłam to, może jakoś dupy nie urywa, ale miała to coś w sobie bo mnie przyciągnęło od niej, o buty nie musiałam się martwic, bo melisy, które kupiłam ‘’x’’ lat temu cały czas bardzo dobrze mi służyły. Paznokcie zrobiłam kilka dni temu żelowe, na początku byłam sceptycznie do nich nastawiona, ale kiedy zobaczyłam efekt, zmieniłam zdanie. Dim przyleciał do mnie w piątek i od razu pojechaliśmy na lotnisko, zapakowaliśmy się do samolotu, kilka godzin, które spędziliśmy na bardzo miłej rozmowie, ogólnie wspominaliśmy ‘bolesne’ początki naszej znajomości. Wesele było przednie, ale daleko mu do naszego – polskiego.  Po uroczystości ślubnej, udaliśmy się na wesele, od razu wyrwaliśmy do tańca i gdyby nie przerwy na jedzenie to prawdopodobnie byli myśmy tam cały czas, mieliśmy wynajęty hotel i koło czwartej nad ranem się tam pojawiliśmy. Od razu zmęczeni opadliśmy na łóżko żegnając się bardzo namiętnym pocałunkiem…


/ kilka tygodni później/

Zaczął się październik a co za tym idzie, studia, już w drugim tygodniu miałam jeden egzamin. Siedziałam zawalona w książkach, zabarykadowałam się mieszkaniu i tylko zakuwałam, oczywiście też chodziłam na inne wykłady i ćwiczenia. Był wtorek, w czwartek miałam egzamin i mówiąc krótko byłam głęboko w dupie. Mój dzień wyglądał mniej więcej tak: wstawałam wcześnie, biegiem na uczelnie, tam kilka/kilkanaście godzin, wracałam i coś zjadłam, nauka, nauka do późna. I tyle, a to dopiero trzeci tydzień studiowania na trzecim roku. W końcu nadszedł – czwartek – dzień mojej zagłady, niby wiem, że umiem, a i tak pewności nie mam co tam na wypisuję… Weszłam do auli i nie chcę pamiętać co było dalej. Wróciłam do domu dość zrezygnowana i uświadomiłam sobie jaki mam straszny bałagan w pokoju, wszędzie jakieś kartki z liczbami, obliczenia, rysunki, no istny syf. Ogarnęłam to i napisałam sms do Dawida: „ co robisz za jakieś 30 min?” – „o proszę kto się odezwał, myślałem, że nie żyjesz..” – „ale żyję, to co robisz?” – „ testujemy mojego nowego xboxa, wbijasz?” – „jakbym mogła to chętnie, bo muszę gdzieś wyjść, bo mną miota” – „ no jasne, że możesz” – „to za ile mam u cb być?” – „no chłopaki już są, to jak chcesz”  - „ to jakoś tak będę za 15min”
Wpadłam na pomysł, że skoro już się tak wprosiłam to chociaż pizzę ze sobą zabiorę, zamówiłam więc dwie duże z kurczakiem, kukurydza i podwójnym serem i podałam adres Dawida. Wsiadłam w samochód i jeszcze wstąpiłam po litr wódki, musiałam jakoś odreagować po tym egzaminie, szczególnie, że jakoś mi chyba nie poszedł zbyt dobrze. Przyjechałam pod blok i szybko weszłam do windy, bo chciałam być wcześniej niż dostawca. Jak zawsze weszłam bez pukania i jak zawsze drzwi były otwarte <a to nowość…> Przywitałam się ze wszystkimi i zapylałam:
- Kto się ze mną napije? – pomachałam szklana butelką Finlandii
- A czego chcesz pić? – zapytał Dawid
- Bo chyba zawaliłam egzamin.
- Jak to mówią, jak zdam to się najebię, jak nie zdam to tym bardziej.  – dodał Rafał
- O to widzę, że może ty Rafałku – zrobiłam oczy kota ze Shreka
- Ja? Nie dziękuję, ja prowadzę.
- O nie, fuck, ja też. Kto mnie odwiezie? – ja mądry człowiek
- No to ja mogę – dodał Rafał
- Dziękuję, mój wybawco.
No i zaczęłam pić sama, ale niestety na pusty żołądek, to jak wiadomo dobrze to się nie mogło skończyć. Kiedy siedziałam na kanapie dość ‘rozwalona’ usłyszałam dzwonek do drzwi, ucieszyłam się, że to pizza i pobiegłam otworzyć, niestety, (albo i stety, jak się potem okazało) to był tylko Poul i Fabian. Paul tak jak i ja nie był w  zbyt dobrym nastroju więc gdy tylko siedliśmy na kanapie polałam na po jednym:
- Ej to nie wypada, żeby dziewczyna polewała podobno – dodał Fabian
- Chcesz nam polać, czy się z nami po prostu napić? – zapytałam
- Dziś to tylko polać – dodał i zabójczo się uśmiechną
Pizza zaraz dojechała, więc spokojnie się najadłam i wtedy zaczęło się niezłe picie…

DAWID
- O nie nie, dawaj to – powiedziałem i zabrałem Monice telefon
- Czemu? – zdziwił się Piter
- Oj ona nie może mieć telefonu jak jest pijana, o patrz już zaczęła – pokazałem mu jej telefon z sms ( w trakcie pisania) do Kacpra : ‘ kieffdy mnie odfiedzissz, bo nuuu’  - właśnie, ma tak odkąd zaczęła się zadawać ze mną i moimi kolegami z technikum.
- Zniszczyliście ją – zaśmiał się Pit
- Najpierw to technikum zniszczyło mnie a potem ja ją, ale jakoś dzisiaj ją wzięło bardziej.
- Słabszy dzień?
- No od kilku dni w ogóle nie miałem z nią kontaktu, zakazała mi do siebie dzwonić ale przychodzić, bo się uczyła na jakiś egzamin i coś mówiła, że go zawaliła.
- A nasz Paul, to co, on egzaminu nie miał..
- A cholera ich wszystkich wie, wracamy do gry, fifa sama się nie wygra.
No i wróciliśmy do gry, ale kątem oka cały czas zerkałem na Monikę, no znam ją tyle lat i ostatni raz ją widziałem w takim stanie dobre kilka lat temu, chyba jak opijaliśmy jej maturę nad morzem. W każdym bądź razie musiałem przerwać moją grę i interweniować:
- Monii tobie to już chyba wystarczy.
- Dawid, ale ja chyba zawaliłam ten egzamin.
- Oj, daj spokój już z egzaminem, chodź pójdziesz spać. – wziąłem ją pod rękę i podniosłem
- Nie – stanęła na środku pokoju
- No chodź – ponaglałem
- Nie, ja chce do swojego łóżka i zdania nie zmienię!
- Z doświadczenia wiem, że ona już nie odpuści.
- To co chłopaki zbieramy się. – wstał Rafał
- No co ty już? – dodał Piter
- No obiecałem jej, że ją odwiozę, bez względu na jej stan – zaśmiał się Rafał
- Ale już, ja chce jeszcze pograć.
- Ej to słuchajcie  - przerwał  Fabian  - ja też jestem samochodem i mogę ją odwieść, bo już też się będę zbierał.
- Serio mógłbyś?
- No tak, spoko.
Zapakowałem ją do samochodu Fabiana i odjechali, mam nadzieję, że nie nagada mu za bardzo  głupot, bo u niej w stanie wiadomym różne rzeczy się zdarzają…

FABIAN
- Ale zaprowadzisz mnie do łóżeczka?
- No zaprowadzę.
- Cieszę się.  - Po kilku minutach jazdy wjechałem pod blok i prawie pod same drzwi.
- Wysiadamy – i zabrałem się za wyciąganie jej z samochodu. Była bardzo lekka i praktycznie niosłem ją na rękach, tak dotarliśmy do jej mieszkania.
- No Moni, jesteśmy.
- Łóżeczko, moje kochane, tęskniłam – i rzuciła się na nie
- Czujesz ten paradoks, kiedyś to ty mnie prowadziłaś pijanego do łózka a teraz ja ciebie – rzuciłem się na jej łóżko podobnie jak ona
- Ale ja się teraz na ciebie nie rzucam i nie całuje cię. – zamurowało mnie
- A ja to robiłem?
- Nooo, dobrze całujesz swoja drogą, ale nie dokończyłeś bo zasnąłeś.
- To może to teraz dokończę. – zbliżyłem swoja twarz do jej twarzy i lekko pocałowałem. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia, ale wiem, ze czekałem na ten moment już bardzo długo. Oddawała pocałunki bardzo długo, ale nagle przerwała:
- Stop, może i jestem pijana ale…

____________________________
niezbyt dobrze się dzieje, rozdziały będą od teraz krótsze i (mam nadzieję) częstsze.
 rozdziału nie skomentuję….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytasz?