piątek, 27 lutego 2015

Seventeen

UWAGA, UWAGA!!! PRZECZYTAJ NOTKĘ NA DOLE!!!
- Sypa, kurde mówiłam żebyś tak nie robił, wykręcę rękę i przerzucę prze plecy i Cię będą zbierać z podłogi. – pogroziłam mu palcem
- oj tam, oj tam, no chodź tu… - przytulił mnie – ile ja na to czekałem!
- No durny, no! – tylko tak to skomentowałam i musiałyśmy już ich pozostawić.
W związku z meczem, każdy był nastawiony bojowo, co do tego widowiska. Większość wiedziała, jak Niemcy dostali się na ten mundial, tzw. tylnym wejściem. Pierwsza połowa, zdecydowanie była nasza, jednak po przerwie, cos zaczęło się psuć. Obrona nie działała tak jak powinna i było za dużo błędów a ofensywie. – tak Monika znawca. Po prostu jak człowiek ‘siedzi’ w tyle dobrych kilka lat, to już człowiek nie patrzy na to jak ‘ z fotela’, tam każdy jest selekcjonerem i najlepszym trenerem. Człowiek, który ma styczność z jakąkolwiek dyscypliną, zupełnie inaczej patrzy na to co robią zawodnicy na boisku. Pomimo, że mecz nie zakończył się tak jakbyśmy tego chcieli to i tak, początek mundialu, więc bez spiny. Po meczu, nikt nie mógł podejść do chłopaków. Taka Katarska zasada. Tak wiec, poszłyśmy trochę pochodzić po sklepach, ale jakoś nic nam ‘dupy nie urwało’, więc wróciłyśmy do hotelu. Tam poszłam do swojego pokoju, ale zaraz ktoś zapukał do drzwi.
- Można – wychylił się Kamil
- Jasne.  – chwila ciszy – Dobry mecz.
- Weź się Moniś kopnij w głowę!
- No co?
- Dobry? – zapytał z politowaniem
- No a nie? Dobry pod względem technicznym.
- Widać, ze córka byłego zawodnik.
- Jakiego zawodnika? Tyle co się Dariusz nagrał za młodu, to wiesz….
- No, nie mów, że Cię nie szkolił.
- Coś tam kiedyś, ale więcej to mnie wytrwałości i pokory nauczył na tyk kilku ” treningach”.
- I to i to bardzo potrzebne. A tak w ogóle, na ile zostajesz?
- Mam nad ranem samolot, ale mam bilety na finały.
- Oba?
- Oba, nie przewiduję inaczej. Normalnie ostatnimi czasy czuję się jak Wróż Maciej, tyle rzeczy wywróżyłam, że szok.
- Wróżbita, a nie Wróż!
- Oglądałam go ostatnio i tam kazał na siebie mówić Wróż, pamiętaj ze mną nie wygrasz. – zaśmiałam się.
- Za długo Cię znam, żeby sądzić, że z tobą w czymkolwiek wygram.
- Miło, serce rośnie. – zaśmiałam się
- To może ja tym razem Ci coś wywróżę. – Kamil zaczął myśleć, ale nie zbyt długo, bo piętro pod nami, zaczęła się niezła impreza.
- Oni mają tutaj jakąś ciszę nocną, czy coś?
- Nie wiem, ale też nie wiem, jaką przyszłości Ci przepowiedzieć.
- Żebym inżyniera obroniła, bo nie wiem czy wiesz, ale mam ze sobą notatki i się w samolocie uczę, bo to już za miesiąc prawie, a ja jestem w czarnej dupie mówiąc krótko.
- Dasz rade, bo jak nie Ty to kto?
Naszą rozmowę raczej nie można nazwać rozmową, bo ludzie w wieku 22+, powinni zachowywać jakieś pozory dojrzałości i normalności, a u nasz ani jednego, ani drugiego nie było widać na horyzoncie. Nasze ‘rozmowy’ trwały, tak samo jak impreza na dole, dostałam cynk od taty, że to panowie ‘ w turbanach’, czyli bogaci szejkowie, którzy uważają się za nie wiadomo kogo. Wychodząc z mojego ulubionego założenia, że ‘nikt mnie tu nie zna’, postanowiłam pójść i powiedzieć im kilka słów, bo była już dość późna godzina, a tak samo dla innych kadrowiczów, jak i dla zwykłych mieszkańców hotelu,  było to dość dręczące. Poszłam pełna werwy i determinacji, by ich jakoś ogarnąć. Jednak przeliczyłam się. Kiedy jeden z panów otworzył drzwi, zjechał mnie wzrokiem od góry do dołu, pytająco spojrzał. Ja grzeczni powiedział, że w hotelu są też inni ludzie i nie każdy ma dziś ochotę na taka imprezę, zważywszy na to, ze są drużyn, które jutro, grają ważne mecze. Ten tylko spojrzał na mnie i zrobił minę typu ‘pfff’. Na tym zakończyła się moje konwersacja, a raczej monolog. Wkurzona na maksa zeszłam do recepcji i poprosiłam do siebie kierownika. Powiedziałam, że jestem oburzona zachowaniem jego gości i jest to nie sprawiedliwe w stosunku do innych gości, bo takie sytuacje nie mogą mieć miejsca, tam gdzie przebywają reprezentanci krajów. Po jego minie wniosłam, że zbytnio się tym nie zainteresował.
- Jeśli pan czegoś z tym nie zrobi, to ja w tym momencie pakuje się i wyjeżdżam, a skandal międzynarodowy to tylko kwestia czasu. Chyba sobie pan nie zdaje sprawy jak potężną moc ma Internet, wystarczy jeden post, na odpowiedniej stronie, a pół Świata pana znienawidzi. – kiedy wspomniałam o skandalu, to jego mina mnie powaliła, oczywiście blefowałam, z tym, że wyjadę, jasna sprawa, ze i tak za kilka godzin już mnie tu nie będzie. Moja interwencja chyba pomogła, bo kiedy już wychodziłam z hotelu z moim tatuśkiem, podbiegł do mnie kierownik. Spojrzał na mnie i zapytał.
- Naprawdę pani wyjeżdża? Już jest spokojnie. – Na jego słowa odpowiedziałam, że pilne sprawy służbowe.  W drodze na lotnisko, roztłumaczałam tacie, o co mu chodziło. On tylko stwierdził, że nie poznaje mnie.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją małą Moniczką. – tylko tak mnie podsumował.

Nauka do obrony jak i zdania jeszcze dwóch egzaminów szła bardzo opornie. Mundial chłopakom, szedł bardzo dobrze, ale nie genialnie. Oglądając mecze zazwyczaj u Dawida, lub u mnie, gdzie schodziła się masa ludzi, było spoko, nawet bardzo. Raz Niko, przyniósł gopro i wszystkie moje teksty, jaki i inne zachowania zostały uwiecznione. Nie raz miałam ochotę wyrzucić telewizor przez okno, ale jak to bywa u Polskiej reprezentacji, wszystko zmienia się w ostatniej minucie. Przez egzaminy przeszłam jak burza, ale odbiło się to trochę na moim zdrowiu, mianowicie uczyłam się  do wschodu słońca i od razu pędziłam na egzamin, przez co miałam świeżo utrwalone i jakoś tam zdawałam to wszystko. Po tym wszystkim musiałam nieźle odsypiać.

Kiedy dowiedzieliśmy się, że o finał będziemy się bić z Katarem, każdy wiedział, że nie będzie to łatwy mecz. Tak jak się mówi, że gospodarzom pomagają nawet ściany. Byłam bardzo ciekawa tego spotkania. Media wybuchły i każdy nawijał już wtedy, jaka to jest ”reprezentacja”, co oni mają wspólnego z Katarem.  Uczyłam się do obrony, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Pakuj się i zbieraj, masz bilet na nas i Katar – wykrzyczał mi Kamil do telefonu
- Cooooo? – zapytałam z niedowierzaniem.
- No tak, a i jak chcesz zrobić Chapkowi ‘niespo’ to bierz Dagę.
- Ale czekaj, jak to masz?
- No mam, ma się swoje wejścia, i to imienny masz nawet.
- Co ty gadasz, ja szukałam przed wczoraj i nie było już.
- Dobra, pakuj się i tam tego, ja musze kończyć.
- Pa dziękujęęęęę.

Stwierdziłam, że nie ma co czekać, na szybkości zadzwoniłam do Dagi, była mega zdziwiona tym, po krótkich negocjacjach zgodziła się lecieć ze mną. Zaczęłam się ogarniać i jeszcze zadzwoniłam do mamy.
- Mamooo – przeciągałam samogłoskę – musisz coś dla mnie zrobić
- Już się boje…
- Jakby się dało to przebukuj mi bilet z piątku na czwartek z rana, w sensie, wiesz, żeby lecieć dziś w nocy?
- Ale po co?
- Bo dostałam bilet na mecz z Katarem.
- Wam to się już naprawdę w głowach po przewracało. Najpierw ojciec teraz ty. Co ja z wami mam – zaśmiała się
- No mamooo, tylko weź jeszcze jeden dla Dagi.
- I dziewczynę w ciąży przekabaciłaś? No zdurniałaś.
- Mamoooo
Wszystko działo się na tzw. wariackich papierach. Pakowanie się, dojazd Dagmary do Rzeszowa. Dosłownie wszystko! Poleciałam jeszcze na Podpromie razem z Dawidem i Igłą, nagraliśmy filmik dla naszych Orzełków. Spotkało się to także z pozytywną aprobatą trenera Resovii. Jak to stwierdził „trzeba wspierać swoich”. Potem tylko, lotnisko i 5 godziny w samolocie. Z lotniska, prosto do hotelu i dosypiać za zaległe kilka nocy.
Na meczu miałam wyrzuty sumienia, bo było strasznie głośno, a Daga w ciąży i nie miłosiernie mnie to męczyło, ale sama ciągle zaprzeczała. To spotkanie do najłatwiejszych nie należało, to co wyprawiali tam sędziowie i sama ‘Katarska’ drużyna przechodziło ludzkie pojęcie. Co ja na tych trybunach wyczyniałam to chyba nie chce wiedzieć, czułam się jakby wstąpił we mnie jakiś demon, czy coś.
- Możemy pogadać? – zapytałam
- No okej. – powiedział niechętnie  - przez telefon, czy gdzieś w cztery oczy?
- W cztery oczy, przyjdź na moje piętro, mam spoko miejscówkę.
- Oke, będę za 5 min.
Ogarnęłam się trochę, przebrałam w dość swobodny zestaw. I od razu wszedł do mnie Kamil.
- Chodź, ogarnęłam że na dachu jest taki fajny taras, tam pogadamy.
- Oke, jak chcesz, - powiedział dość obojętnie. Wtoczyliśmy się na sam dach, tak jak się spodziewałam, było pięknie, dużo zieleni, a w oddali duży hamak (taki sam jak był w Jersey Shore. W jednej ze scen właśnie Deena z niego spadła). Poszliśmy w jego stronę, usiedliśmy. Na początku, cisza jak ta w niebie, postanowiłam zacząć, ale mnie ubiegł.
- Nie powinnaś tak paradować, taka nie ubrana.
- Walić ich, zawsze mogę dać w łapę. – zrobiłam minę zimnej suki.
- Możemy nie poruszać tego tematu?
- Okej, ale wiedz, że Polscy internauci, nie pozostawią na nich suchej nitki, tylko jeszcze jakieś dwie godziny. – zaśmiałam się
- Na tych, to zawsze można liczyć. Oczywiście to też nasza wina, kurde Moniś, nie masz pojęcia, co ja mam teraz w głowie, wszystkie akcje pamiętam prawie idealnie i zawsze jest to samo pytanie, czy w dobrym kierunku rzuciłem? Przecież mogłem inaczej podać, albo na skrzydło, albo już nie wiem.
- Kurde, Kamil, weź się ogarnij. Mecz zagraliście świetny, to nie twoja wina, że teraz można wszystko kupić, ale w niedzielę, masz wyjść na boisko i gówno mnie to obchodzi wszystko, ale macie to wygrać i pokazać tym tu wszystkim szejkom, kto powinien grać o złoto!!! – krzyknęłam prawie na jednym wdechu, ale on się tylko uśmiechnął. – no i co się cieszysz, jak głupi do sera?
- Bo lubię jak się denerwujesz.
- No właśnie złość piękności szkodzi, a nie ma czym szastać.
- Już bez przesady, jesteś piękna i tyle.
- No weź, bo się zarumienię. – zadzwonił mój telefon, co oznaczało, że dostałam sms’a – O kurde – zaśmiałam się, - no nie mogę, patrz. Dawid przysłał i wiadomość ”wracam sobie po treningu (na którym oglądaliśmy mecz L), patrzę, a tutaj to chyba ktoś się zdenerwował.
- Patriota widzę – uśmiechnął się
- To o czy my tu ten? Aaa, że mi słodzisz strasznie i się zaraz zarumienię.
- Już to zrobiłaś. – odruchowo przyłożyłam dłoń do prawego policzka, on na drugi policzek położył mi swoją rękę. Spojrzał głęboko w oczy i mimowolnie zaczęliśmy się całować. Od razu pokochałam go bardziej. Jego pocałunki, jego oczu, jego dotyk, jego charyzmę, jego, no ogólnie jego całego. W jednej chwili mój świat wywrócił się do góry nogami, o 180 stopni. Momentalnie znaleźliśmy się w moim pokoju. Zamknęliśmy drzwi na klucz i bez zbędnych precedensów zajęliśmy się sobą….

- Kocham cię! – wyszeptał kiedy wychodził z pokoju.
- Ja ciebie też! – rzuciłam za nim.
Jedna chwila, jedna sekunda i beng. Jak to życie potrafi być przewrotne. Postanowiłam pójść wziąć szybki prysznic i położyć się spać. Jednak jak to człowiek Internetu ma, musi przed snem pochłonąć dużą, jak nie bardzo duża dawkę, kwejkowych czy youtubowych treści. Głównym tematem byli oczywiście sędziowie, naszego dzisiejszego meczu.  Wysłałam Kamilowi linka i kazałam pozdrowić Adama. Na głównej na yt królował film z oklaskiwania sędziów. No cóż, na polskich internautów zawsze i wszędzie można liczyć. Zasnęłam trochę ze smutkiem w sercu, bo cały czas miałam w głowie, niesprawiedliwe zachowanie sędziów. Następnego dnia, obudziłam się około 9, zwlekłam się w łózka, poszłam ogarnąć i ubrałam się w dość nie typowy dla mnie strój, bo po wczoraj dostałam reprymendę  od taty i Kamila ‘bo tutaj mają inne zasady’.  Do sukienki zwykłe sandałki. Zeszłam na śniadanie i tam usiadłam z Dagą. Potem ruszyliśmy na zakupy, bo jak to być w Katarze i nie być na zakupach. Pochodziłyśmy trochę, ale jakoś nic nas nie przekonało, poszłyśmy coś wypić, od dłuższego czasu, zauważyłam, że chodzi na nami jakiś facet. Sfrustrowana ta sytuacją, podeszłam do niego.
- Przepraszam, czy chce pan o coś zapytać? – facet był wyraźnie zaskoczony.
- YYYY w sumie to tak. Co panie robią, jutro (niedziela), w godzinach popołudniowych?
- Słucham?
- Czy nie chcą może panie zarobić?
- Słucham?
- Sprawa prosta, płacimy wam, za kibicowanie drużynie Kataru.
- ”Drużynie Kataru” – zrobiłam w powietrzu króliczki palcami. –No chyba sobie pan żartuje, no to już jest po prostu szczyt. Czy na prawdę uważacie, że wszystko można kupić? – zapytałam retorycznie i oddaliłam się. Potem pochodziłyśmy jeszcze trochę po sklepach a potem do hotelu. Można powiedzieć, że było czuć w powietrzu miłość. Było pozwolenie od trenera, że rodziny przebywały w hotelu i reprezentanci mieli z nimi kontakt. To chyba pomagało im jakoś psychicznie, bo gdy widziałam, jak Chrapek po przegranym meczu gada z brzuchem Dagi, to wyglądał na opanowanego, a kilka minut przed był, megaaaa wkurzony, wkurwiony!

Mecz Polska – Hiszpania.
Rano wpadł Kamil do pokoju i rzucił (miało być na łóżko) we mnie koszulka z numerem 23.
- Widzę Cię w tym dziś.
- Ej – zaczęłam ją oglądać. – ale ona ma metkę.
- No a jaka ma być?
- No tają to ja mogę sobie kupić w sklepie, albo na meczu. Ja chce twoją.
- Co za wymagania. – westchnął. – Zaraz przyjdę. – on wyszedł, a ja zaczęłam się ogarniać. Włożyłam krótki top i spodnie a’la dresy. Kamil wrócił, pocałował, dał koszulkę i popędził na trening. Bo to dziś, dziś jest nasz być, albo nie być na tych mistrzostwach. Na hale poleciałyśmy godzinę przed meczem. Mówiąc krótko, była masakra. Wszędzie panowie w turbanach, z milionami na kontach. Mecz rozpoczął się fantastycznie dla naszych, przewaga 7:2 dodawała skrzydeł Orzełkom. Niesyty nie trwało to wiecznie, ale na przerwę schodzili przy stanie 13:13. Zdzierałam gardło jak tylko się dało, fajnie się kibicuje kiedy drużyna wygrywa, a kiedy przegrywa, trzeba się starać jeszcze bardziej dopingować. Kiedy w ostatnich 10-ciu minutach przerywaliśmy 4 bramkami, przypomniało mi się powiedzenie, jakie zawsze mówił mi Dawid w takich sytuacjach ” wciąż mamy matematyczne szanse”. Z taką myślą obserwowałam ten horror, jaki zafundowali nam nasi. Po rzucie w ostatniej sekundzie, cała hala wybuchła, cała Polska wybuchła, razem ze mną. Czekała nasz dogrywka, po prostu potem to już nawet nie wiem co się działo. Ostatnie 2 sekundy i koniec. POLSKA BRĄZOWYM MEDALISTĄ MISTRZOSTW ŚWIATA i tyle w temacie. Tak właśnie ujęłam mój status na fb, Instagramie i Tweeterze. Popatrzyłam w stronę chłopaków, Kamil – płacze, Michał – płacze, Daga – płacze, ja – płaczę. No płakałyśmy jak głupie, ale te emocje i coś czego dokonali nasi chłopcy, to przeszło wszelkie pojęcie. Radość nie odpływała, ciągle cieszyliśmy się z ta wielkiego wydarzenia i osiągnięcia.  Potem już finał Francja – Katar, oczywiście wszyscy  byliśmy francuzami. Na tym meczu nie byliśmy świadkami takiej farsy jak miało to miejsce u nas. Siedząc na trybunach, ciągle cieszyliśmy się z naszego brązu, a jeszcze bardziej gry Francja dokopała ‘Katarowi’. Świętowania jako takiego nie było, bo wiadomo, alkohol czy coś jest tam zakazane. Pożegnaliśmy się na lotnisku, ja poleciałam do Rzeszowa, a Kamil do Warszawy. W domu od razu zajęłam się przygotowaniami do obrony inżyniera.

06.02.15 – obrona
Ciśnienie mi się mega podniosło, apogeum wystąpiło w kontekście stresu i czekałam już tylko żeby ten dzień się skończył. Zostałam wywołana i poszłam  zdeterminowana i w pewnym sensie postawiłam wszystko na jedną kartę. Zostało zadane m 7 pytań, na 6 odpowiedziałam bez zawahań, jednak ostatnim się trochę zszokowałam.
- Pani sobie przekładała  egzamin w ostatni, prawda? – profesor zaczął przeglądać jakieś papiery.
- Taak – odpowiedziałam spokojnie, jednak z zaskoczeniem.
- A można wiedzieć z jakiego powodu?
- Hmmm można powiedzieć, że sprawa wagi państwowej.
- Tak właśnie myślałem, że wzrok mnie nie myli, bo widzi pani…


___________________________
Uwaga! Uwaga!
Zwracam się do was z propozycją. Czy jest tutaj ktoś chciałby poprowadzić ze mną tego bloga? Chciałabym aby rozdziały były bardziej ciekawe i pojawiały się częściej, bo takie przerwy to nie jest zbyt dobra rzecz. Jeśli jesteś osobą chętną do pomocy napisz do mnie maila siatkazxc@wp.pl

Dziękuję za tyle wyświetleń w ostatnim czasie i czekam na komentarze. :D

czwartek, 5 lutego 2015

Sixteen

‘wybieram tą ostatnią.’ – ‘ ?’ –dla pewności wysłałam mu jeszcze zdjęcie. – ‘ tak, zaufaj mi’
Na tym nasza konwersacja się zakończyła. Tak jak się umówiliśmy Bartek w Sylwka przyjechał do mnie ok. 9. Zebraliśmy się i pojechaliśmy, droga zajęła nam jakieś 2,5 godziny. Może to trochę nie ładnie, ale ‘’obgadywaliśmy’’ innych reprezentantów, oczywiście nigdy ich nie obrażaliśmy, zazwyczaj to były jakieś głupie historyjki. Jakoś zeszliśmy na temat Skry.
- No Andrzej miał urodziny, widziałam zdjęcia z imprezy nawet.
- A wiesz jaki prezent sobie sprawił? – zaciekawił mnie Bartek
- Jaki?
- Ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć, jak Ci to powiem.
- No okej, okej!
- BMW x6!
- COOO?
- Miałaś nie krzyczeć.
- No serio? X6? Przecież to miał być mój samochód marzeń! No i zobacz, tak to jest z moimi marzeniami, jak sobie coś wymyśle, to oczywiście ktoś musi to zrobić wcześniej ode mnie i dlatego mnie to mega denerwuje.
- Co się dygasz? Wymyśl sobie inny samochód, powiedz tacie, to Ci kupi.
- No i właśnie, x6 miał być moim pierwszym samochodem, na który sama sobie zapracowałam, a nie, że tata mi kupi.
- No wiem, przecież, ale wiesz znam twoją głowę do interesów i to x6 by trochę musiało poczekać.
- Nie prawda, nie śmiej się ze mnie! – pogroziłam mu palcem
Reszta drogi była śpiewana, co raz włączałam jakieś hity z 2007/8 roku. Było mega fajnie posłuchać kawałków, którymi jaraliśmy się w ”dzieciństwie”, niesamowite, że minęło tyle lat odkąd je ostatni raz słyszeliśmy, a nadal pamiętamy tekst, coś pięknego po prostu. Dojechaliśmy do hoteli i byliśmy jednymi z pierwszych gości. Przed nami był Pit z Olką. Zapoznałam się z nią i mogę stwierdzić, że jest bardzo miłą i spoko dziewczyną. Od razu złapałyśmy wspólny kontakt. Na cały bal mieliśmy się stawić na 18-nastą. Weszliśmy do pokoju, a tam już pierwsza niespodzianka – duże łoże małżeńskie.
- Nosz kurwa, nie ta noc. – skomentował Bartek
- No co ty, boisz się ze mną spać? Tyle razy już spaliśmy razem, że chyba nie ma co robić zadymy.
- Masz rację, jak nigdy się z tobą zgodzę. – i padł na łóżko.
Poszliśmy coś zjeść, a potem już etap przygotowania, żeby jakoś wyglądać. Paznokcie, jak zawsze ostatnimi czasy miałam hybrydy. Miałam szczęście, bo Bóg obdarzył mnie talentem sprawnej pewnej ręki i makijaże na wszelkie imprezy robiłam sobie sama. Czy to studniówka, czy wesele, tak było i tym razem. Pomalowałam się trochę kolorami nie pasującymi mi do sukienki, ale do butów, już jak najbardziej. Włosy były dla mnie zwykłą rutyną, bo jak na moje mega długie włosy, tylko je lekko pokręciłam prostownicą i skręciłam boki, efekt nie był odzwierciedleniem tego ci miała w głowie, ale było znośnie. Wszystko dopełniłam torebką i zestawem biżuterii. Stwierdziłam, że skoro już wyglądam całkiem spoko, można zrobić notkę na mojego bloga, bo opuściłam go trochę. Kiedy Bartek też się już wystroił, razem zrobiliśmy sobie zdjęcia, a ja moje od razu wrzuciłam na bloga. Jak wcześniej ustaliliśmy razem z Piotrkiem i Olą spotkaliśmy się 15 minut, przed ustaloną godziną.
- O kurde Moni, jaka ładna sukienka! [łał] – skomentowała Olka
- A dziękuję, dziękuję. – odpowiedział Bartek – sam wybierałem.
- To prawda? – zapytała z niedowierzaniem Ola.
- Tak, stwierdził, że skoro nie ma dekoltu to chociaż niech nogi będą. – powiedziałam a wszyscy się zaśmiali. – bo początkowo miała być maxi.
- Oj, ty to możesz i maxi nosić, bo wysoka jesteś, ale i tak ślicznie wyglądasz.
- No ty też niczego sobie, ślicznie Ci w różowym.
Zeszliśmy na dół, do głównej sali, tam byli już wszyscy. Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Bartek oczywiście cały czas ‘pilnował’ abym za bardzo nie zbliżała się do pewnego członka Resovii. Przy stoliku siedzieliśmy z Piotrkiem i Olką, Rafałem i Olką, Dawidem i (wreszcie poznaną, przeze mnie) Sabiną. Na początku, jakieś przemowy i tego typu rzezy. Powiem, że nie wiele mnie i Bartka to interesowało bo siedzieliśmy cały czas na Instagramie.  Kiedy w końcu wyszliśmy na parkiet jako pierwsza, poleciała dość wolna piosenka. Razem kołysaliśmy się na boki. Potem oczywiście już lżejsze kawałki, przy których polecieliśmy ‘w dens’ na pół nocy. Alkohol był, ale jakoś nikt specjalnie się nie urobił tej nocy.  Ja w końcu dorwałam Andrzeja w tańcu.
- Andrzeju, zawiodłam się na tobie.
- Co? Na mnie? Jak? – spytał
- Doszły mnie słuchy, że spełniłeś moje marzenie!
- Co ty gadasz Moniś.
- No to, że kupiłeś sobie mój wymarzony samochód.
- Chodzi Ci o ”Britani”.
- Nadajesz samochodom imiona?
- A co w tym dziwnego?
- Oprócz tego, że zawsze tacy ludzi kojarzyli mi się z totalnymi mafiosami i wybitnymi debilami, to jak najbardziej spoko. – zaśmiałam się – a tak na serio, to x6-tka miała być moja!
- Wyczuwam zazdroo.
- Endrjuu, dasz się przejechać? – spojrzałam na niego słodkimi oczkami.
- No nie wiem, nie wiem.
- Z wami chłapami to taka robota. – zaśmiałam się
- Chodź na zewnątrz. – pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy przed budynek i odeszliśmy trochę, bo pod samym wejściem, niektóre dziewczyny paliły, a tak samo z Andrzejem nie lubimy tego ‘zapachu’.
- To jak? Kiedy dasz mi polecieć bokiem swoją Britani?
- Nie ufam Ci, aż tak.
- No wiesz co! – udałam oburzoną – wiedz, że zdałam prawko za pierwszym,  a jak kiedyś na gokartach byłam, to jakiś facet podszedł i się mnie zapytał, od ilu lat jeżdżę i czy nie chciałabym należeć do jego drużyny.
- I co?
- To co zawsze, czyli całe, wielkie NIC z tego wyszło, poszłam na jeden ‘trening’, ale jakoś nie mogłam pogodzić tego ze szkołą, a poza tym z chłopakami tam nie potrafiłam się dogadać.
- Żałujesz?
- Kiedyś tak, a teraz? Nie wiem, chyba nie, jakoś mnie to specjalnie nie kręciło. To co, dasz polecieć bokiem? JBB te sprawy?
- Nie wierzę w to co teraz powiem, ale jutro spotykamy się na parkingu. 
- Ta? Serio?
- Tak, przekonałaś mnie tymi gokartami.
Sylwester z reprezentacją? Coś genialnego, bywałam na różnych tego typu imprezach i teraz oświadczam, że pomimo kilku osób, bawiłam się perfekcyjnie. Położyliśmy się do łózka ok. 5. Obudziłam się po 11, a i tak byłam dość wyspana. Jako człowiek Internetu, od razu wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać Insta i Fejsa. Postanowiłam obudzić też Bartka, jednak to nie była taka prosta sprawa. Najpierw tylko krzyczałam, potem zabrała kołdrę, na koniec powiedziałam mu, ze pójdę się odświeżyć i jak wrócę to ma być już na nogach. Umyta i w miarę ogarnięta, ubrałam się w NB, czarne dresy, bluzę. Włosy związałam w luźny kucyk.
- Bartek, no bez jaj już, wstawaj. – skoczyła na łóżko i położyłam się na nim.
- Halo, halo wstajjjee, ooo przepraszam. – Piotrek wpadł do naszego pokoju i zobaczył nas w dwuznacznej sytuacji. Od razu zaczął się wycofywać.
- Ej, czekaj – krzyknęłam za nim. – Pit, ja wiem jak to wyglądało, ale tu się serio nic nie działo.
- Ale, spoko, oboje jesteście dorośli, także wiesz.
- Piotrek, ja cię tylko proszę o jedno. – przyłożyłam palec do ust – nie chcę plotek po prostu.
- Spoko, spoko, do mnie jak w studnie, a teraz zapraszam na śniadanie.
- To dzięki bardzo, a na śniadanie zaraz go zwlekę, zajmij nam miejsca, oks?
- Oks, oks.
Wróciłam do pokoju, a tam ku mojej uciesze Bartek już ubrany. Oboje wyszliśmy z pokoju w dresie, jako prawilniaki. Tylko, że ani w nim, ani we mnie nie ma nawet jednego procenta prawilności.
Na stołówce zajęliśmy miejsce obok Pita i Oli, no nie mogę wyjść z podziwu jaka ona jest sympatyczna.
- Czemu, one się tak dziwnie na mnie patrzą? – zapytałam Olę, kiedy przez dłuższą chwilę, dziewczyny Karolla i Fabiana się mi przyglądały.
- Hmmm może dlatego, że nie masz tony tapety na twarzy i wyglądasz jak dres.
- Czy to takie dziwne, że wolę wygodę, niż jakieś ubrania, przez które czuję się nieswojo?
- No wiesz, jak kto lubi.
- A chuj z tym.
- Dokładnie.
Resztę dnia spędziliśmy na durnych rozmowach, wspomnieniach, śmiesznych sytuacja z naszego życia, ogólnie rzec biorąc, banany nie schodziły nam z twarzy. Jednak kiedy siedzieliśmy u nas w pokoju, przyszedł Andrzej.:
- Gotowa? – zapytał a wszyscy spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem.
- Od urodzenia. – zaśmiałam się.
- Jak coś to wziąłem gopro, będę miał dowody.
- A o co chodzi? – zapytał zdezorientowany Karol
- Dowiesz się jak przeżyję, idziemy. – dodałam i pociągnęłam Andrzeja za rękaw do kurtki.
Pojechaliśmy na oddalony parking sklepowy. Miałam szczęście bo w Nowy Rok, wszystko jest pozamykane. Lekko podmarznięte podłoże, było idealne. Może ktoś to uzna za dziwne, ale ja wychowałam się w gronie chłopaków, robiłam to co oni i zakochiwałam się w tym. Jak moje koleżanki z liceum chodziły po klubach i szukały odpowiednich partii dla siebie, ja jeździłam na nielegalne wyścigi pod Warszawę. Nigdy się nie ścigałam, bo po porostu nigdy by się na to nie zgodzili moi przyjaciele. Jeździłam tam ze względu na to, że chciała popatrzeć na piękne, szybkie i najróżniejsze samochody. Zamieniliśmy się z Andrzejem miejscami, on włączył kamerę, aktorsko się przeżegnał i powiedział:
- Okej, miejmy to już za sobą.
- E tam, nie sraj żarem, bo grozi pożarem. Bez spiny.
Jazda nie była zbyt udana, gdyż już po dwóch ‘’łychach”,  na parking zawitała policja. Pomimo mojego uśmiechu i miłego głosu, dostałam 300zł. I 4ptk. Od razu kiedy podjechali, przesiadłam się na miejsce pasażera.
- No nie wierze. – zaśmiał się – ile już masz?
- Że punktów czy mandatów?
- No i tego i tego.
- No to razem już 6ptk, a to mój drugi mandat, pierwszy była za parkowanie.
- No ja podobnie.
- A ile? – zaciekawiłam się
- 12ptk. Ale tak szczerze to, w większości za moją głupotę.
- Prędkość, parking? – zaczęłam strzelać
- Nooo, nie jeden za prędkość, a to za przejazd na czerwonym, ale to jeszcze pomarańczowe moim zdaniem było.
Wróciliśmy do hotelu, od razu Andrzej musiał wszystkim opowiedział o mim wyczynie, w sumie, ludzka rzecz dostać mandat, więc idąc tym tropem, wstawiłam zdjęcie na Insta, z opisem: „x6 zaliczone, opłacało się nawet za te 300zł”. Już po kilku godzinach byliśmy w drodze do domu, ja jako że na uczelnie miałam iść 8.01 stwierdziłam, że w piątki nie mam zajęć i zostaje jeszcze na tydzień w domu. Już w domu zaczęłam się uczyć do sesji, ale jakoś nie mogłam się skupić na dłużej niż  godzinę. Wszytko było spowodowane turniejem piłki ręcznej w Oviedo. Siatkę uwielbiam, ale ręczną kocham.
Już 9 stycznia, polska reprezentacja zaczęła od meczu z Norwegią. Niestety po przegranym meczu, niektórzy ‘znawcy’ się wypowiedzieli. Ja mówiąc krótko lałam na nich. Wierzyłam w naszych Orzełków, czy mecz układał się dobrze, czy tez od razu mnie jakiś kryzys. Szczerze mówiąc, gdyby nie to ze 11 stycznia musiałam pojawić się  na zaliczeniu to poleciałabym do Hiszpanii, nie zastanawiając się nawet nad tym. Turniej ukończyliśmy nie na pierwszym miejscu, ale tez było okej. Teraz moim priorytetem były cztery egzaminy w tygodniu, jeden musiałam sobie przenieść na ten tydzień bo 16 leciałam do Kataru na mecz z Niemcami. Moim priorytetem właśnie było zdać te egzaminy i lecieć dopingować.
Teraz siedzę w samolocie i zastanawiam się czy wzięłam dobre ubrania, bo sama siedzę w parce, a lecę do kraju gdzie jest 25-30 stopni. Z lotniska odebrał mnie tata i razem pojechaliśmy do hotelu. Mieszkałam w tym hotelu co oni, tylko dwa piętra wyżej.
- A co ty masz tak mało rzeczy? – zapytał tata, kładąc moją walizkę na łóżku.
- No jak przyjechałam dziś, a jest – spojrzałam na zegarek – 13, a wracam jutro o 5 rano.
- A no fakt i może jeszcze mam cię zawieść na lotnisko?
- No tak, raczej jakiegoś araba nie poproszę, bo mnie wysadzi, czy coś.
- Monika, nie mów tutaj takich rzeczy! – zaśmiał się
Na meczu pojawiły się też żona Piotrka – Alex (jako ze znałyśmy się z liceum, tak na nią mówiłam) i żoną Chrapka. Razem poszłyśmy na swoje miejsca, a wchodzący do hali reprezentanci przechodzili obok nas.
- Ej to nie [fer], wy maci koszulki swoich mężów, a ja co?
- A ty masz mnie – zaszedł od tyłu i zakrył mi oczy Ka…


______________________
dodaję teraz, bo wyjeżdżam jutro na narty, powodzenia w czytaniu!
Pojawi się nowy bohater i zamiesza trochę w głowie Moniki.
Proszę, albo nie, ja błagam was o komentarze, widzę, po wyświetleniach że mnóstwo was przybyło a komów jak nie było tak nie ma, proszęęęę

Pozdro 230!!!

niedziela, 1 lutego 2015

POLKA POLSKA POLSKA!!!!!!!!!!!!!!!

COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO ONI UCZYNILI!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3
KOCHAM SIATKĘ, ALE TE EMOCJE W SZCZYPIORNIAKU MNIE WYKOŃCZĄ I ZA TO WŁĄŚNIE JESZCZE BARDZOEJ ICH KOCHAM, TO NIC, ŻE BRĄZ. DLA MNIE, JAK I CHYBA WIĘKSZOŚCI ONI SĄ ZŁOCI!!!!
NADAL MOJE STANOWISKO, CO DO ”KATAU” NIE ULEGŁO ZMNIANIE!!!

KOCHAMY WAS CHŁOPAKIIIIII NA DEMPSEY ZAWSZE MOŻNA LICZYĆ <3 <3
TERAZ CZEKAMY NA STYCZEŃ 2016 <3

NIE MA NIC PIĘKNIEJSZEGO OD TEGO!!!!!!!!

NIE WIEM JAK WY, ALE JA PŁAKAŁAM, PŁACZĘ I PEWNIE BĘDĘ PŁAKAC JESZCZ DŁUGO, DZIĘKUJĘ RODZICOM, ŻE MOGŁAM BYĆ ŚWIADKIEM TAKICH WYDARZEŃ Z UDIZAŁEM POLAKÓW!!!


_____________
rozdział na dniach :D

czytasz?