czwartek, 5 lutego 2015

Sixteen

‘wybieram tą ostatnią.’ – ‘ ?’ –dla pewności wysłałam mu jeszcze zdjęcie. – ‘ tak, zaufaj mi’
Na tym nasza konwersacja się zakończyła. Tak jak się umówiliśmy Bartek w Sylwka przyjechał do mnie ok. 9. Zebraliśmy się i pojechaliśmy, droga zajęła nam jakieś 2,5 godziny. Może to trochę nie ładnie, ale ‘’obgadywaliśmy’’ innych reprezentantów, oczywiście nigdy ich nie obrażaliśmy, zazwyczaj to były jakieś głupie historyjki. Jakoś zeszliśmy na temat Skry.
- No Andrzej miał urodziny, widziałam zdjęcia z imprezy nawet.
- A wiesz jaki prezent sobie sprawił? – zaciekawił mnie Bartek
- Jaki?
- Ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć, jak Ci to powiem.
- No okej, okej!
- BMW x6!
- COOO?
- Miałaś nie krzyczeć.
- No serio? X6? Przecież to miał być mój samochód marzeń! No i zobacz, tak to jest z moimi marzeniami, jak sobie coś wymyśle, to oczywiście ktoś musi to zrobić wcześniej ode mnie i dlatego mnie to mega denerwuje.
- Co się dygasz? Wymyśl sobie inny samochód, powiedz tacie, to Ci kupi.
- No i właśnie, x6 miał być moim pierwszym samochodem, na który sama sobie zapracowałam, a nie, że tata mi kupi.
- No wiem, przecież, ale wiesz znam twoją głowę do interesów i to x6 by trochę musiało poczekać.
- Nie prawda, nie śmiej się ze mnie! – pogroziłam mu palcem
Reszta drogi była śpiewana, co raz włączałam jakieś hity z 2007/8 roku. Było mega fajnie posłuchać kawałków, którymi jaraliśmy się w ”dzieciństwie”, niesamowite, że minęło tyle lat odkąd je ostatni raz słyszeliśmy, a nadal pamiętamy tekst, coś pięknego po prostu. Dojechaliśmy do hoteli i byliśmy jednymi z pierwszych gości. Przed nami był Pit z Olką. Zapoznałam się z nią i mogę stwierdzić, że jest bardzo miłą i spoko dziewczyną. Od razu złapałyśmy wspólny kontakt. Na cały bal mieliśmy się stawić na 18-nastą. Weszliśmy do pokoju, a tam już pierwsza niespodzianka – duże łoże małżeńskie.
- Nosz kurwa, nie ta noc. – skomentował Bartek
- No co ty, boisz się ze mną spać? Tyle razy już spaliśmy razem, że chyba nie ma co robić zadymy.
- Masz rację, jak nigdy się z tobą zgodzę. – i padł na łóżko.
Poszliśmy coś zjeść, a potem już etap przygotowania, żeby jakoś wyglądać. Paznokcie, jak zawsze ostatnimi czasy miałam hybrydy. Miałam szczęście, bo Bóg obdarzył mnie talentem sprawnej pewnej ręki i makijaże na wszelkie imprezy robiłam sobie sama. Czy to studniówka, czy wesele, tak było i tym razem. Pomalowałam się trochę kolorami nie pasującymi mi do sukienki, ale do butów, już jak najbardziej. Włosy były dla mnie zwykłą rutyną, bo jak na moje mega długie włosy, tylko je lekko pokręciłam prostownicą i skręciłam boki, efekt nie był odzwierciedleniem tego ci miała w głowie, ale było znośnie. Wszystko dopełniłam torebką i zestawem biżuterii. Stwierdziłam, że skoro już wyglądam całkiem spoko, można zrobić notkę na mojego bloga, bo opuściłam go trochę. Kiedy Bartek też się już wystroił, razem zrobiliśmy sobie zdjęcia, a ja moje od razu wrzuciłam na bloga. Jak wcześniej ustaliliśmy razem z Piotrkiem i Olą spotkaliśmy się 15 minut, przed ustaloną godziną.
- O kurde Moni, jaka ładna sukienka! [łał] – skomentowała Olka
- A dziękuję, dziękuję. – odpowiedział Bartek – sam wybierałem.
- To prawda? – zapytała z niedowierzaniem Ola.
- Tak, stwierdził, że skoro nie ma dekoltu to chociaż niech nogi będą. – powiedziałam a wszyscy się zaśmiali. – bo początkowo miała być maxi.
- Oj, ty to możesz i maxi nosić, bo wysoka jesteś, ale i tak ślicznie wyglądasz.
- No ty też niczego sobie, ślicznie Ci w różowym.
Zeszliśmy na dół, do głównej sali, tam byli już wszyscy. Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Bartek oczywiście cały czas ‘pilnował’ abym za bardzo nie zbliżała się do pewnego członka Resovii. Przy stoliku siedzieliśmy z Piotrkiem i Olką, Rafałem i Olką, Dawidem i (wreszcie poznaną, przeze mnie) Sabiną. Na początku, jakieś przemowy i tego typu rzezy. Powiem, że nie wiele mnie i Bartka to interesowało bo siedzieliśmy cały czas na Instagramie.  Kiedy w końcu wyszliśmy na parkiet jako pierwsza, poleciała dość wolna piosenka. Razem kołysaliśmy się na boki. Potem oczywiście już lżejsze kawałki, przy których polecieliśmy ‘w dens’ na pół nocy. Alkohol był, ale jakoś nikt specjalnie się nie urobił tej nocy.  Ja w końcu dorwałam Andrzeja w tańcu.
- Andrzeju, zawiodłam się na tobie.
- Co? Na mnie? Jak? – spytał
- Doszły mnie słuchy, że spełniłeś moje marzenie!
- Co ty gadasz Moniś.
- No to, że kupiłeś sobie mój wymarzony samochód.
- Chodzi Ci o ”Britani”.
- Nadajesz samochodom imiona?
- A co w tym dziwnego?
- Oprócz tego, że zawsze tacy ludzi kojarzyli mi się z totalnymi mafiosami i wybitnymi debilami, to jak najbardziej spoko. – zaśmiałam się – a tak na serio, to x6-tka miała być moja!
- Wyczuwam zazdroo.
- Endrjuu, dasz się przejechać? – spojrzałam na niego słodkimi oczkami.
- No nie wiem, nie wiem.
- Z wami chłapami to taka robota. – zaśmiałam się
- Chodź na zewnątrz. – pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy przed budynek i odeszliśmy trochę, bo pod samym wejściem, niektóre dziewczyny paliły, a tak samo z Andrzejem nie lubimy tego ‘zapachu’.
- To jak? Kiedy dasz mi polecieć bokiem swoją Britani?
- Nie ufam Ci, aż tak.
- No wiesz co! – udałam oburzoną – wiedz, że zdałam prawko za pierwszym,  a jak kiedyś na gokartach byłam, to jakiś facet podszedł i się mnie zapytał, od ilu lat jeżdżę i czy nie chciałabym należeć do jego drużyny.
- I co?
- To co zawsze, czyli całe, wielkie NIC z tego wyszło, poszłam na jeden ‘trening’, ale jakoś nie mogłam pogodzić tego ze szkołą, a poza tym z chłopakami tam nie potrafiłam się dogadać.
- Żałujesz?
- Kiedyś tak, a teraz? Nie wiem, chyba nie, jakoś mnie to specjalnie nie kręciło. To co, dasz polecieć bokiem? JBB te sprawy?
- Nie wierzę w to co teraz powiem, ale jutro spotykamy się na parkingu. 
- Ta? Serio?
- Tak, przekonałaś mnie tymi gokartami.
Sylwester z reprezentacją? Coś genialnego, bywałam na różnych tego typu imprezach i teraz oświadczam, że pomimo kilku osób, bawiłam się perfekcyjnie. Położyliśmy się do łózka ok. 5. Obudziłam się po 11, a i tak byłam dość wyspana. Jako człowiek Internetu, od razu wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać Insta i Fejsa. Postanowiłam obudzić też Bartka, jednak to nie była taka prosta sprawa. Najpierw tylko krzyczałam, potem zabrała kołdrę, na koniec powiedziałam mu, ze pójdę się odświeżyć i jak wrócę to ma być już na nogach. Umyta i w miarę ogarnięta, ubrałam się w NB, czarne dresy, bluzę. Włosy związałam w luźny kucyk.
- Bartek, no bez jaj już, wstawaj. – skoczyła na łóżko i położyłam się na nim.
- Halo, halo wstajjjee, ooo przepraszam. – Piotrek wpadł do naszego pokoju i zobaczył nas w dwuznacznej sytuacji. Od razu zaczął się wycofywać.
- Ej, czekaj – krzyknęłam za nim. – Pit, ja wiem jak to wyglądało, ale tu się serio nic nie działo.
- Ale, spoko, oboje jesteście dorośli, także wiesz.
- Piotrek, ja cię tylko proszę o jedno. – przyłożyłam palec do ust – nie chcę plotek po prostu.
- Spoko, spoko, do mnie jak w studnie, a teraz zapraszam na śniadanie.
- To dzięki bardzo, a na śniadanie zaraz go zwlekę, zajmij nam miejsca, oks?
- Oks, oks.
Wróciłam do pokoju, a tam ku mojej uciesze Bartek już ubrany. Oboje wyszliśmy z pokoju w dresie, jako prawilniaki. Tylko, że ani w nim, ani we mnie nie ma nawet jednego procenta prawilności.
Na stołówce zajęliśmy miejsce obok Pita i Oli, no nie mogę wyjść z podziwu jaka ona jest sympatyczna.
- Czemu, one się tak dziwnie na mnie patrzą? – zapytałam Olę, kiedy przez dłuższą chwilę, dziewczyny Karolla i Fabiana się mi przyglądały.
- Hmmm może dlatego, że nie masz tony tapety na twarzy i wyglądasz jak dres.
- Czy to takie dziwne, że wolę wygodę, niż jakieś ubrania, przez które czuję się nieswojo?
- No wiesz, jak kto lubi.
- A chuj z tym.
- Dokładnie.
Resztę dnia spędziliśmy na durnych rozmowach, wspomnieniach, śmiesznych sytuacja z naszego życia, ogólnie rzec biorąc, banany nie schodziły nam z twarzy. Jednak kiedy siedzieliśmy u nas w pokoju, przyszedł Andrzej.:
- Gotowa? – zapytał a wszyscy spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem.
- Od urodzenia. – zaśmiałam się.
- Jak coś to wziąłem gopro, będę miał dowody.
- A o co chodzi? – zapytał zdezorientowany Karol
- Dowiesz się jak przeżyję, idziemy. – dodałam i pociągnęłam Andrzeja za rękaw do kurtki.
Pojechaliśmy na oddalony parking sklepowy. Miałam szczęście bo w Nowy Rok, wszystko jest pozamykane. Lekko podmarznięte podłoże, było idealne. Może ktoś to uzna za dziwne, ale ja wychowałam się w gronie chłopaków, robiłam to co oni i zakochiwałam się w tym. Jak moje koleżanki z liceum chodziły po klubach i szukały odpowiednich partii dla siebie, ja jeździłam na nielegalne wyścigi pod Warszawę. Nigdy się nie ścigałam, bo po porostu nigdy by się na to nie zgodzili moi przyjaciele. Jeździłam tam ze względu na to, że chciała popatrzeć na piękne, szybkie i najróżniejsze samochody. Zamieniliśmy się z Andrzejem miejscami, on włączył kamerę, aktorsko się przeżegnał i powiedział:
- Okej, miejmy to już za sobą.
- E tam, nie sraj żarem, bo grozi pożarem. Bez spiny.
Jazda nie była zbyt udana, gdyż już po dwóch ‘’łychach”,  na parking zawitała policja. Pomimo mojego uśmiechu i miłego głosu, dostałam 300zł. I 4ptk. Od razu kiedy podjechali, przesiadłam się na miejsce pasażera.
- No nie wierze. – zaśmiał się – ile już masz?
- Że punktów czy mandatów?
- No i tego i tego.
- No to razem już 6ptk, a to mój drugi mandat, pierwszy była za parkowanie.
- No ja podobnie.
- A ile? – zaciekawiłam się
- 12ptk. Ale tak szczerze to, w większości za moją głupotę.
- Prędkość, parking? – zaczęłam strzelać
- Nooo, nie jeden za prędkość, a to za przejazd na czerwonym, ale to jeszcze pomarańczowe moim zdaniem było.
Wróciliśmy do hotelu, od razu Andrzej musiał wszystkim opowiedział o mim wyczynie, w sumie, ludzka rzecz dostać mandat, więc idąc tym tropem, wstawiłam zdjęcie na Insta, z opisem: „x6 zaliczone, opłacało się nawet za te 300zł”. Już po kilku godzinach byliśmy w drodze do domu, ja jako że na uczelnie miałam iść 8.01 stwierdziłam, że w piątki nie mam zajęć i zostaje jeszcze na tydzień w domu. Już w domu zaczęłam się uczyć do sesji, ale jakoś nie mogłam się skupić na dłużej niż  godzinę. Wszytko było spowodowane turniejem piłki ręcznej w Oviedo. Siatkę uwielbiam, ale ręczną kocham.
Już 9 stycznia, polska reprezentacja zaczęła od meczu z Norwegią. Niestety po przegranym meczu, niektórzy ‘znawcy’ się wypowiedzieli. Ja mówiąc krótko lałam na nich. Wierzyłam w naszych Orzełków, czy mecz układał się dobrze, czy tez od razu mnie jakiś kryzys. Szczerze mówiąc, gdyby nie to ze 11 stycznia musiałam pojawić się  na zaliczeniu to poleciałabym do Hiszpanii, nie zastanawiając się nawet nad tym. Turniej ukończyliśmy nie na pierwszym miejscu, ale tez było okej. Teraz moim priorytetem były cztery egzaminy w tygodniu, jeden musiałam sobie przenieść na ten tydzień bo 16 leciałam do Kataru na mecz z Niemcami. Moim priorytetem właśnie było zdać te egzaminy i lecieć dopingować.
Teraz siedzę w samolocie i zastanawiam się czy wzięłam dobre ubrania, bo sama siedzę w parce, a lecę do kraju gdzie jest 25-30 stopni. Z lotniska odebrał mnie tata i razem pojechaliśmy do hotelu. Mieszkałam w tym hotelu co oni, tylko dwa piętra wyżej.
- A co ty masz tak mało rzeczy? – zapytał tata, kładąc moją walizkę na łóżku.
- No jak przyjechałam dziś, a jest – spojrzałam na zegarek – 13, a wracam jutro o 5 rano.
- A no fakt i może jeszcze mam cię zawieść na lotnisko?
- No tak, raczej jakiegoś araba nie poproszę, bo mnie wysadzi, czy coś.
- Monika, nie mów tutaj takich rzeczy! – zaśmiał się
Na meczu pojawiły się też żona Piotrka – Alex (jako ze znałyśmy się z liceum, tak na nią mówiłam) i żoną Chrapka. Razem poszłyśmy na swoje miejsca, a wchodzący do hali reprezentanci przechodzili obok nas.
- Ej to nie [fer], wy maci koszulki swoich mężów, a ja co?
- A ty masz mnie – zaszedł od tyłu i zakrył mi oczy Ka…


______________________
dodaję teraz, bo wyjeżdżam jutro na narty, powodzenia w czytaniu!
Pojawi się nowy bohater i zamiesza trochę w głowie Moniki.
Proszę, albo nie, ja błagam was o komentarze, widzę, po wyświetleniach że mnóstwo was przybyło a komów jak nie było tak nie ma, proszęęęę

Pozdro 230!!!

1 komentarz:

czytasz?