niedziela, 15 marca 2015

Eighteen

- Tak mi się wydawało, że wzrok mnie nie myli, siedziałem dwa rzędy za panią, na meczu finałowym. – kiedy kończył to zdanie oczy mi wychodziły z orbit prawie, była zszokowana, wyglądał na takiego profesorka wiecznie naburmuszonego i wywyższającego się.
- Naprawdę?
- No tak, co się pani tak dziwi? Też jestem zwykłym człowiekiem tylko. – zaśmiał się, a ja razem z nim – wracając, do pan i pracy… hmmm – podrapał się po brodzie i popatrzył raz na mnie, raz w pracę – no, niech pani pamięta, że jestem wielkim fanem ręcznej i z sentymentu do pani kibicowania, bardzo dobry. – szczena mi opadła, aż do samej podłogi.
- Nprawdę? Dziękuję. – uśmiechnęłam się
- Proszę bardzo.

Wyszłam z uczelni, wsiadłam do samochodu, pojechałam do mieszkania i od razu zadzwoniłam do mamy, taty, jednaj babci, drugiej babci no i oczywiście Kamila, aż się zmęczyłam tymi rozmowami.
Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy. Założyłam zwyczajny zestaw i ogarnęłam trochę moje włosy. Jako, że chłopaki byli w Niemczech po meczu, nie miałam za bardzo co do roboty, bo jakby byli, to bym poszła i byśmy na pewno coś wymyślili, co do świętowania mojego inżyniera. Zaczęłam ogarniać trochę pokój, bo jak to bywa, po sesji, wszędzie jest bałagan. Kartki, wyliczenia, schematy, wzory itp. Jakoś nie miałam weny do sprzątania, więc porzuciłam to i zadzwoniłam do Bartka pochwalić się.
- Czeeeeeeść
- No siemka. – był jakiś nie w sosie
- Też się cieszę, że cię słyszę, dawno się nie widzieliśmy, no tez tęskniłam. Co u mnie? A nic, stara bida, jestem inżynierem, trochę posprzątałam, a tak to wiesz, po staremu? – zaczęłam nawijać, ja najęta, żeby go jakoś poruszyć.
- Czekaj, czekaj, wolniej. Jesteś inżynierem?
- A no tak, tak, ale się tak nie ekscytuj. – powiedziałam nonszalancko.
- No to gratuluję, wiedziałem.
- A ty cu ciebie?
- No nie znalazłem się w szóstce na mecz ze Skrą.
- A daj pokój, nie mogłam oglądać wczoraj, bo się mega uczyłam. W Łodzi będziesz na sto pro! Mówię Ci to ja. Wróż Maciej. – zaśmiałam się.

Cały dzień byłam mega szczęśliwa, tak szczęśliwa, że postanowiłam iść na zakupy i bardzo pozytywnie rozpocząć moje najdłuższe wakacje w życiu. Mieć po prostu na wszystko totalnie wyjebane. Chłopaki pojechali do Częstochowy bić się, na łamach plus ligi. Razem z Kacprem wybraliśmy się na łyżwy. Niby mała rzecz a cieszy, jak nie wiem. Kiedy spacerkiem wracaliśmy do domu, zadzwonił do mnie mój tata i oznajmił mi, że mam być jutro na meczu Vive z Dunkerque HB. Niezbyt mi się to uśmiechało, no ale skoro już miałam wakacje, do października, to zgodziłam się.

14.02 – Valedrinki
Jak ja nie lubię tego ‘’ święta” serio, wali mnie to czy ktoś to obchodzi, czy nie. Moim zdaniem jest to po prostu dzień jak każdy inny, tylko, że coś ludziom w głowie siedzi, że należy to ‘’święto” obchodzić… Uczucia należy okazywać codziennie, a nie bardziej w walentynki.Tak jak obiecałam tacie, pojechałam na mecz co Kielc. Standardowo na początek przywitałam się z nimi, większość znałam, także od razu zrobiłam tez zdjęcia w szatni. Swój mecz dziś także grała Resovia i rozgromiła Częstochowę 3:0. Wyszłam do samochodu, po drugi obiektyw, a z samochodu obok wyszedł Kamil. Byłam mega zaskoczona, bo mówił, że  widzimy się dopiero jutro.
- Co Ty tu robisz?
- Robię Ci niespodziankę. – wyją z bagażnika bukiet czerwonych róż – proszę!
- Nooo <łał> dziękuję  - pocałowałam go – a tak w ogóle skąd wiedziałeś, że tu będę?
- A to moja tajemnica.
- Dawid chlapnął?
- Tak.
- No to już wszystko wiadomo. – zaśmialiśmy się
Mecz układał się raczej po myśli Kielczan. Ja, a to robiłam swoje, a to zajmowałam się Kamilem i sobą. Po zakończonym meczu, poszliśmy na obiad.
- Znowu zwycięstwo Vive, ciekawe jak to będzie na naszym wspólnym meczy.- zamyślił się Kamil
- No jak to jak? Mamy 9 czy 10 zwycięstw z rzędu, to wiesz…
- Należałoby to przełamać.
- Nie kracz, nie kracz!
- Ale nam kibicujesz… - zrobił smutną minę.
- Takie życie – droczyłam się.
Najedzeni uzgodniliśmy, że wracamy do Rzeszowa. Jechaliśmy na dwa samochody, więc co raz się wyprzedaliśmy. Dojeżdżając do mojego mieszkania dostałam sms’a od Dawida, że już wracają i ma nadzieję, że niespodzianka się udała. Stwierdziliśmy, że idziemy na spacer, raz szliśmy w milczeniu, a raz śmialiśmy się i gadaliśmy na durne tematy. Jednym z nich był wywiad dla WP. Po moim pytaniu o jego sytuację transferową, zrobił kwaśną minę i powiedział tylko, że żadna mu dupy nie urwała i, że negocjacje trwają.
- Nawet mi nic nie powiesz?
- No, a co mam Ci powiedzieć, jak sam nic prawie nie wiem?
- Ehhh, z tobą to taka rozmowa.
Nasze nogi poprowadziły nas na Podpromie. Jako, że dziś nic się nie działo, wszędzie było ciemno.
- Ej, mam pomysł. – widziałam jak zapala mu się lampka nad głową.
- He?
- Jutro niedziela nie?
- Nooo.
- A orientujesz się, czy cos tu się jutro dzieje?
- No mogę się dowidzieć, a co?
- No, to jak nic się nie dzieje, to wynajmiemy sobie i zaprezentujesz mi swój handball.
- Hahaha chcesz oberwać po dupie?
- Nie, chce Cię wykończyć, na boisku. – zaśmiał się złowrogo.
Wracając wstąpiliśmy jeszcze do MC’a. Potem szybko do domu. Kacper pojechał na wyjazd służbowy, więc mieliśmy całe mieszkanie dla siebie. Kamil zadzwonił do Dawida, zapytać jak stoją sprawy i jak się potem dowiedziałam, hala od 13:30 była nasza. Także po 13 poczłapaliśmy na halę. Na początku niby ‘’ rozgrzewka’’, ja to się raczej nie przemęczałam, zawsze mnie to nudziło i zazwyczaj ją olewałam. Nie to co Kamil, on uważał, że diabeł tkwi w szczegółach. Najpierw, zaczęliśmy ‘’grę” jeden na jeden. W jednej z akcji obeszłam go zwodem, jak to zawsze uczył mnie tata. I rzuciłam bramkę. Nie spodobało u się to i od razu odpowiedział tym samym, tylko lepiej i szybciej wykonanym rzutem. Potem karne. Oświadczam, iż ani ja ani Kamil nie nadajemy się do rzucania karnych. Następnie ganialiśmy się po całym boisku i wyrywaliśmy sobie piłkę, aż w końcu widziałam, że daje mi fory, wyrwałam się i z połowy boiska, niczym Król Artur w Jedną Wentę, rzuciłam bramkę. Po czym walnęłam się na podłodze i leżałam totalnie bezsilna.
- Wykończyłeś mnie.
- Ja się pytam, gdzie twoja dawna kondycja.
- Skończyła się odkąd mam prawko i durnych 50-ciu merów nie chce mi się przejść.
- Leń…, ale chociaż ładny leń. – zaśmiał się.
- Oj Kamiś, Kamiś. – uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
Leżeliśmy tak, już dobre kilka minut, aż drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy głos Dawida:
- No to tak się teraz nazywa handball.
- To nowy sposób na wygraną, nie znasz się. – zaśmiałam się. – A wy macie dziś trening, mieliście nie mieć?
- No mamy w sobotę, mecz ze Skrą, a jeszcze wcześniej Ligę Mistrzów.
- Tak samo i w jednym i w drugim sobie poradzicie elegancko. – podsumował Kamil
- OOO siema, kogo moje piękne oczy widzą. – zza drzwi wyłoniła się postać Igły. – siema stary. – przywitał się z Kamilem, jak ze starym kumplem. Pogadaliśmy jeszcze kilka minut i chłopaki musieli już zacząć trening, my postanowiliśmy zostać jeszcze na kilka minut. Ciągle czułam na sobie wzrok Fabiana, ale starałam się to jakoś maskować. Wróciliśmy do mnie i razem wzięliśmy długą kąpiel, która zakończyła się w sypialni…., a potem było już tylko lepiej.

Umyta, pachnąca, ogarniająca Internety leżałam na łóżku, kiedy pojawił mi się znajomy numer na ekranie:
- Serio? O tej porze zebrało Ci się na przeprosiny i tego typu rzeczy? – zapytała zirytowana
- Nie, nie chodzi o to, mam do ciebie mega sprawę – powiedział trochę zdenerwowany
- Tak?
- Twój kolega jest prokuratorem?
- Taakk?
- Bo widzisz, trochę, no jakby to powiedzieć.
- Wprost, bo idę spać. – zaśmiałam się.
- Wpakowali nas do aresztu, a mamy jutro mecz ze Skrą, to pomożecie nam? – powiedział tak szybko, że mało co zrozumiałam, ale jedno słowo odbiło się w mojej głowie wielkim echem ‘areszt’
- Jak to was? Kto jest z tobą?
- No to ja, Marko, Łukasz i Igła.
- Kurwaaa
- To jak pomożesz?
- Będziemy za 15 min. A za co was zamknęli?
- No bo piliśmy w parku na ławce i trochę sobie śpiewaliśmy.
- Co za ludzie – walnęłam tzw. facepalma. Poszłam do pokoju Kacpra:
- Masz chwilę?
- No? – wychylił się zza laptopa
- Pomożesz tym debilom?
- He?
- No chłopakom, weź bo zamknęli Fabiana, Marco, Łukasza  i Igłę. Trzeba im pomóc
- To dawaj, jedziemy.
Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy na komisariat, tam Kacper poszedł cos wyjaśnić i dzięki swoim wpływom, wyciągnął ich z aresztu. Niby, że za małą szkodliwość społeczną. Kiedy czekaliśmy na Kacpra, Łukasza, Marco i Krzyśka, którzy jeszcze coś załatwiali u dyżurnego, Fabian zaczął rozmowę.
- Dziękuję, gdyby nie Ty, to nie wiem. Już myślałem, ze powiesz ‘radźcie sobie sami’, że wiesz, że przez pryzmat tego co było kiedyś, powiesz, że to nie twoja sprawa.
 - Serio? Za takiego chamskiego człowieka mnie uważasz?
- Nie, po prostu, wiem, że nadal masz do mnie żal, za tamto. Tak chciałbym Cię, przeprosić. Już minęło kilka miesięcy, proszę Cię.
- To, że czas leczy rany, nie koniecznie tutaj za działa. Myślałam, że coś dla ciebie znaczyłam, a Ty co? Potraktowałeś mnie jak zwykłą szmatę, dziwkę.
- To nie tak! Proszę pogadajmy jak normalni, cywilizowani ludzie.
- To proszę, mów?
- Teraz? W środku nocy? Pod komisariatem? – zaśmiał się.
- Dobra, jakoś na dniach się odezwij. – westchnęłam.

DAWID
Razem z Sabiną, wracaliśmy z kina, postawiliśmy na spacer. Chodziliśmy ulicami, bez głębszego celu, liczyliśmy się tylko my.
- Kiedy mnie przedstawisz Monice? – zapytała.
- A kiedy chcesz?
- No ja zawsze, ale zawsze coś wymyślisz.
- Oj, bo ona jest specyficzna taka.
- He?
- No albo Cię polubi, albo znienawidzi.
- Upsss.
- Nie no spoko, ogólnie, też tak mam, ale też jesteśmy bardzo podobni charakterami. Także spoko, nie powinno być jakichś scen, czy coś. – zaśmiałem się.
- To muszę się jakoś mentalnie przygotować na to spotkanie. – uśmiechnęła się.
Szliśmy dalej, a to w ciszy, a to rozmawiając. Dochodząc obok komisariatu miałem wrażenia jakbym słyszał Monikę i jak się okazało nie myliłem się. Stała i rozmawiała z Fabianem. Podeszliśmy bliżej, ale tak żeby nas nie zauważyli. Mało usłyszeliśmy, ale zdanie ” Myślałam, że coś dla ciebie znaczyłam, a Ty co? Potraktowałeś mnie jak zwykłą szmatę, dziwkę.” Wpadło do mej głowy i nagle zaczęły napływać do mojej głowy najróżniejsze scenariusze….

________________________________
ELO, ELO 520! :D
Na początku, chce podziękować wam, za prawie 3500 odsłon, niezmiernie mnie to cieszy. I dziękuję, tez za komentarze. Choć dziwi mnie to, że na rozdział, który ma 190 wyświetleń przypada 2/1/0 komentarzy. Ja cieszę się, że jest ich tyle ile jest, ale moja radość byłaby większa, gdyby było ich ciut, ciut więcej… :D Ponawiam pytanie: czy ktoś chciałby mieć udział w prowadzeniu tego bloga, ma może jakiś inny pomysł na niego? Jeśli masz to napisz do mnie na maila : siatkazxc@wp.pl

czytasz + komentujesz = MOTYWUJESZ!!!

3 komentarze:

  1. Czekam z niecierpliwością na nastempny rozdział
    Ciekawe czy wybaczy fabianowi widać że chłopak tego żałuje chciałambym żeby byli szczęśliwi

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze ciekawe czy fabian będzie się jeszce starał o monike
    Kiedy nastempny:-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny rozdział poproszę :* !

    PS.

    Popularny wśród dziewczyn siatkarz i siostra jednego z Mistrzów.
    Co z tego wyniknie?Zapraszam do mnie *-* http://jestes-moim-narkotykiem-moimtlenem.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

czytasz?