piątek, 10 kwietnia 2015

Nineteen

              W pierwszej chwili pomyślałem, żeby po prosty pójść tam i walnąć go w ten ryj, ale Sabina niestety, albo i stety mnie powstrzymała i miała jak najbardziej rację. Do głowy przychodziły mi różne myśli, w nocy nie mogłem przez to zasnąć. Wiedziałem, że jutro czeka nasz mecz ze Skrą, niby tylko o pierwsze miejsce w tabeli, ale zawsze jest wielka satysfakcja przez to należało się maksymalnie skupić. A przez to co usłyszałem, było to cholernie nie dobrze.
            Wchodząc do szatni, nie byłem pierwszy, był jeszcze Igła, Marco, Łukasz, Alek i ten idiota. Przywitałem się inaczej niż zawsze, bo powiedziałem tylko ”siema” , a nie tak jak zawsze podając dłoń. Trening nie był męczący, bo dziś wieczorem mecz ze Skrą. Oczywiście pogadanka z trenerem i walka z własną głową. Cały trening jakoś szedł nie źle. Wszystko wzięło w łeb kiedy w szatni do Fabiana zadzwoniła jego dziewczyna  - Monia. Prawda, że paradoks? Odebrał, gadał, słodził jej, ażeby tylko przyszła na mecz. Ze swojego doświadczenia, wiem, że fajnie jest mieć kogoś bliskiego, kogo się kocha na ważnym meczu. Ten nie byłby taki ważny gdyby nie to, że to Skra. Ten mecz nie był tylko o pierwsze miejsce w tabeli, a o satysfakcję bo w tym sezonie nasz bilans to 1:0, czyli musimy to wygrać. Wracając do naszego Pawianka Fabianka. Gadał, namawiał ale cos mu chyba nie wyszło.
- I jak nie przyjdzie? – zagaił Igła.
- A cholera ją wie, cytując klasyka ‘te baby są jakieś inne’.
- Może to Ty jesteś jakiś inny. – wyrwało mi się.
- Znaczy co? – spiął się.
- Nic, ja już spadam, naraa. – i najzwyczajniej wyszedłem.
Wróciłem do domu, zjadłem i poszedłem spać.

MONIKA
Ta nocna sprawa wybiła mnie trochę z tropu mojego rozumowania. Postanowiłam pomyśleć o wszystkim potem, jednak kiedy zaczynałam się zbierać/szykować na mecz przeglądałam w tym czasie fejsa, na moje nieszczęście natrafiłam na artykuł. Pisali, że Kamil od nowego sezonu będzie obrotowym Barcy. Serce zaczęło mi bić mega szybko, ciśnienie wzrosło co najmniej dwukrotnie. Szybko złapałam za telefon i zadzwoniłam do Kamila.
- Czy Ty może nie chcesz mi o czymś powiedzieć?
- Ale co niby?
- Gówno! – wybuchłam – a kto mówił, no żadnych konkretnych ofert nie mam, na nic się nie decyduje, jak na razie spokojnie jest? Ja się pytam czemu nic mi nie powiedziałeś, że będziesz grał w Barcelonie?
- Bo to jeszcze nic pewnego. – urwał.
- Czyli tak czy inaczej chciałeś mnie postawić przed faktem dokonanym?
- To nie tak, przecież zabrałbym Cię ze sobą.
- No to fajnie wiedzieć, wiesz? – zapytałam retorycznie. – Weź zadzwoń do mnie jak się ogarniesz już z tymi klubami.
       Rozłączywszy się kontynuowałam dalsze przygotowania. Jakoś przez to zajście nie chciało mi się robić jakichś nie wiadomo cudów na włosach, także zwykły kucyk zawsze spoko. Koszulka meczowa Dawida i czarne rurki. Na halę weszłam akurat kiedy Skra wychodziła z szatni na rozgrzewkę.
- No Endrju, czy twoja dupa jest gotowa?
- Chyba twoja. A właśnie, czy my przez przypadek jakiegoś zakładu nie mieliśmy?
- Oj tam, oj tam. Umorzony został.
- Eheee na pewno. – zaśmiał się.
- No tak, tak. Szykujcie się. – przypiliśmy ‘piątkę’ i poszłam na trybuny, potem przyszedł jeszcze Kacper. Razem kibicowaliśmy, śmialiśmy się i wygłupiliśmy. No jak za dawnych lat. Mecz można by rzec, gładkie 3:1. MVP dostał Fabian, (nie wiem za co) i gdy tylko schodzili na chwilę rzuciła się na niego jego dziewczyna. Czy mnie to ruszyło? Nie wiem. Po postu nie wiem, poczułam cos w środku, czy to zazdrość, czy bardziej zmieszanie do jego osoby? Sama chciałabym wiedzieć. Kiedy hala zaczęła się wyludniać, my podeszliśmy do Soviaków.
- Ja nie chcę nic mówić, ale z takimi zagrywkami to raczej w Lidze Mistrzów nie zawojujecie.
- Słuchammm? – oburzył się Ignaczak.
- Oj Krzysiu ciebie to tak niekoniecznie dotyczy. – zaśmiałam się.
- Czy Ty masz coś do moich zagrywek?
- Do Twoich broń Boże, ale do jego to już tak – wskazałam na Pita. – tak, mówię do ciebie – zaśmiałam się, a reszta ze mną . – nie, no świruję, wszyscy macie fatalną zagrywkę, bieda z nędzą.
- To może chcesz się zamienić.  – zza pleców wyłonił się trener.
- No czemu nie, ktoś musi im pokazać, jak to się robi. – udałam kozaka.
- Teraz to kozaczysz, a kilka lat temu to co to było? – dowalił Kacper
- Dawno i nie prawda! – wzięłam piłkę i z całej siły uderzyłam w nią, poleciała idealnie pod linię 9-tego metra. Pstryknęłam palcami.  – proszę, nie dziękujcie.  Lekcji udzielam we wtorki i czwartki w godzinach popołudniowych. – zaśmiałam się.
- Not bad. -  stwierdził Pit.
- No może i coś by z ciebie było. – dodał trener.
Zebraliśmy się do domów, zjedliśmy, a potem zadzwoniła do mnie mama.
- Czy Ty zamierzasz kiedyś przyjechać do domu?
- No kiedyś tak. – zaśmiałam się – a co?
- Bo dobrze by było gdybyś wróciła przed urodzinami.
- Coś szykujecie dla mnie?
- Ja na twoim miejscu bym wracał. – usłysz mam głos taty.
Pośmialiśmy się trochę wspólnie i tata zarządził, że w przeciągu dwóch dni mam być w domu. Zaczęłam się domyślać, że właśnie chodzi o moje urodzimy, bo 28 luty, już tuż-tuż. Pełna ciekawości następnego dnia wróciłam do domu.
- Moniś, my doskonale wiemy, że twoje urodziny dopiero za tydzień, ale nas potem nie ma bo jedziemy na ferie, także tak. Za inżyniera, za to że pomimo tych kilometrów, chce Ci się tutaj wracać. I właśnie z tym wracaniem, mamy dla ciebie prezent. – wręczyli mi małe pudełeczko.
- No nie? Wkręcacie mnie? – zatkało mnie.
- Nie. Idź do garażu.
Poszłam czym prędzej i ujrzałam mój nowy wózeczek. Zakochałam się, czarna Insignia. Teraz się nie dziwię, ze Andrzej nazwał swój samochód. Bo ja tez to zrobiłam – Jon. Czemu Dżon? Nie wiem. Spojrzałam na niego i tak mnie oświeciło. Kilka dni w domu bardzo dobrze mi robiły. Za namową taty złożyłam podanie o prace, na pół etatu jako fotograf Vive i o dziwo ją dostałam… tsss ciekawe dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Tata nie chciał abym siedziała bezużytecznie w domu przez moje wakacje. Rodzice razem z Zuzą wyjechali na spóźnione ferie, a ja jako już nie dziecko nie zapałam się. W ogóle rodzice od pewnego czasu nie biorą mnie pod uwagę w związku z jakimikolwiek wyjazdami. Kiedy oni wyjechali, ja tez postanowiłam wracać do Rzeszowa.

      Tak to dziś, dziś moje urodziny, dziś mam już te 22 lata. Jak ten czas szybko leci. Z samego rana dostałam kwiaty i mały upominek od Kacpra. Upominkiem była bardzo duża ramka na zdjęcia. A zdjęcie pokazywało nas w te wakacje, zdjęcie w ‘bramce i ja w poziomie’ przeszliśmy do historii. Potem kilkanaście telefonów też od kolegów ze zdjęcia. Potem rodzice, babcie i tak dalej. Telefon prawie się gotował. Najlepszym prezentem była i tak wygrana Sovii i awans to fazy finałowej +Ligii. Dzwonił również Kamil. Można powiedzieć, że się pogodziliśmy, powiedział, że jak tylko będzie miał wole to przyjedzie do mnie. Aby rozładować emocje, po dzisiejszym dniu postanowiłam iść na spacer, Kacper nie chciał ze mną iść, wiec poszłam sama. Idąc ulicą zadzwonił Fabian. Pierwsza myśl ‘jeszcze jego mi dziś brakuje’, no ale co, odebrałam.
- Hej, moglibyśmy się spotkać? – od razu przeszedł do rzeczy.
- Hmmmm no, dobra. – odwiedzałam niechętnie
- To gdzie, u ciebie?
- Wiesz co, jestem właśnie na spacerze. – wyjaśniłam mu drogę, a sama usiadłam na ławce. Poczekałam kilkanaście minut i znana postać pojawiła się na horyzoncie.
- Dziękuję, że się zgodziłaś.
- Spoko i tak nie mam nic innego do roboty za bardzo.
- A właśnie, słyszałem, że dostałaś pracę.
- Tsssaaa dostałam, jak zwykle ojciec, coś tam mi załatwił.
- Ale zawsze coś.
- Oj, takie o , wolałabym coś w ‘zawodzie’. Jednak fotografia nie daje mi tyle radości, co matma, tak wiem dziwnie to brzmi. – sprostowałam kiedy zobaczyłam jego nie wyraźny wyraz twarzy.
- To od kiedy zaczynasz?
- Pod koniec marca chyba. Nawet nie wiem, na dniach jadę umowę podpisać.
- Pamiętasz, wtedy pod komisariatem, chciałem Cię przeprosić, jeszcze raz, ale tak najbardziej szczerze jak to tylko możliwe. Wiem, że nie powonieniem tak do nikogo mówić, a szczególnie do ciebie, bo po prostu takie zwroty, no to teennn… to nie do ciebie.
- Już okej, nie gorączkuj się tak. Ale powiedz mi jedno, skąd wiedziałeś o Muserskim?
- Ale, że co?
- No powiedziałeś kiedyś, że ‘ w razie czego, Ty byś się tak nie zachował’.
- Słyszałem kiedyś jak gadałaś z Dawidem, no i tak w sumie, to nie wiele się dowiedziałem, ale coś tam sobie dopowiedziałem, tak szczerze to prawie nic nie wiem.
- A, to dobrze. – kamień spadł mi z serca, westchnęłam głośno.
- A, może chcesz to z siebie wyrzucić?
- Nie wiem, w sumie minęło, już tyle lat, a ja ciągle nie mogę do tego wrócić.
- No to dawaj, ulży Ci, obiecuję, że nikomu nic nie powiem.
- Kiedyś jak byłam jeszcze w maturalnej klasie to wtedy był taki czas, że a to ja jeździłam do niego, a to on do mnie. No i jak to młodzi, chcieliśmy od razu poznać siebie, od strony intymniej. Potrafiliśmy nie wychodzić  z łózka. Po maturze też do niego pojechałam, a jak nie dostałam okresu to się załamałam, myślałam, że jestem w ciąży. Powiedziałam mu, że możliwe, że będziemy mieli dziecko, a on z tekstem, że to na pewno nie jego, on tego nie chce. Ogólnie zaczął drzeć mordę. To ja w płacz i dawaj do Polski. Tam do Rzeszowa do Dawida, no i tam spędzałam kilka dni, bo nadaj niby byłam U Dimy. Przynajmniej rodzice tak myśleli i chyba nadal myślą. Tam na szczęście już mój organizm się ogarną i wszystko grało, co tez było wnioskiem, że nie jestem w ciąży. Ot –pstryknęłam palcami – cała historia.
- A odzywał się potem?
- Tak, bo jak tylko wróciłam do domu, to Dawid z Kurasiem, polecieli do niego. Coś mu tam niby powiedzieli, ale jestem pewna, że doszło do rękoczynów. – zaśmiałam się
- A teraz? Jak jest teraz?
- Oj tam raz na jakiś czas się odezwie i to tyle w sumie.
- A jesteś szczęśliwa?
- Co to za pytanie z dupy?
- No co? Pytanie jak pytanie. To jak?
- Według mnie szczęście nie do końca zależy od ludzi, którzy ci towarzyszą, nie zależy też od miejsca, w którym się znajdujesz czy od wykonywanej pracy. Szczęście zależy od podejścia. Od tego, czy żyjesz zgodnie z sumieniem, czy uśmiechasz się do swojego odbicia w lustrze, czy potrafisz dostrzegasz niuanse i umiesz się nimi cieszyć.
- A umiesz się cieszyć z takich małych rzeczy?
- Nie wiem czy wiesz, ale ja jestem wiecznie uśmiechniętym człowiekiem. Cieszę się nawet ze swojej głupoty, z tego jak zrobię coś żenującego. Ciężko spotkać mnie nie uśmiechniętą. A co Ty mnie tak maglujesz?
- Nic, moim priorytetem było to abyś mi wybaczyła i chyba się udało.
- Żebyś nie myślał, że już zapominam o wszystkim i w ogóle, cytując klasyka „Czy wybaczyłam? Może i tak, czy zapomniałam? Nigdy.
- To teraz mi dowaliłaś.


Następne dni, to była istna masakra. W związku z moją nowa ‘pracą’ musiałam jeździć do Kielc prawie co drugi dzień, raz w połowie drogi musiałam zawrócić, bo zapomniałam kilku dokumentów. Tak, cała ja. Sprawy z Kamilem,  hmmmmm. Trudno powiedzieć. Podpisał kontrakt z Barcą. Fajnie cieszę się, ze został tak bardzo doceniony i polskiej ligii przenosi się do wielkiej Barcelony. Byłam oczywiście z niego dumna, aczkolwiek gdzieś tam w środku był żal, żal o to, że nic mi nie powiedział.

11.03
Przed meczem stresowałam się jeszcze bardziej nich chłopaki. Tak mi się przynajmniej wydawało. Kiedy zobaczyłam minę Dawida i Krzyska jak zobaczyli, że Skra wywalczyła sobie miejsce, jeszcze bardziej uświadomili sobie, ze muszą się dostać do F4
- Źle się czujesz? - zapytał Kacper
- Nieee spoko, tylko mega się stresuje, prawie jak przed inżynierską.
- Mam pomysł, do meczu jeszcze prawie pól godziny to chodź - pociągnął mnie spod drzwi hali do samochodu
- Gdzie jedziemy?
- Do sklepu - zaśmiał się
- No serio, będziesz pił?
- Nieee, razem będziemy, tak na rozluźnienie trochę.
- Nosz jak moi rodzice, jak miałam obronę, dzwoni mama mówi, że jak się denerwuje to żebym sobie zielonej herbaty zrobiła, broń Boże nic nie pila. Za pięć minut dzwoni tata, mówi że jak się stresuje to żebym sobie kielicha walnęła i weź to się człowieku zdecyduj - zaczęłam się śmiać a Kacper razem ze mną.
- O proszę i co zrobiłaś?
- No a jak myślisz? - zrobiłam minę w stylu "wft"
- No jak ciebie znam, to machnęłaś kielicha.
- No dziękuje bardzo, mam aż tak zszarganą opinie w twoich oczach?
- Nie, no świruję - zaśmiał się
Kacper poszedł do sklepu, a ja zostałam w samochodzie, w tym czasie dostałam sms'a od Wronki – ‘’to teraz czas na was’’ - ; - ‘’bez spiny :) a tak wgl gratyyy :)" -;- "a dziękuję, dziękuję :) jak nastroje przed bitwą? -;- ‘’ atmosfera napięta jak plandeka na żuku, ale chyba jest okej, no wiadomo stresik jakiś jest. -;- ‘’tak jak zawsze, ale dacie rade, kopnij ich na szczęście od nas.”
Nie odpisałam mu już nic, bo przyszedł Kacper.
- Wziąłem nam po dwie dwusetki.
- Chcesz mnie zniszczyć?
- Tym? Już nie takie rzeczy piłaś z nami i to w znaczniejszych ilościach.
- Ale dziś wybitnie jestem głodna, a jak z doświadczenia powinieneś wiedzieć, na pusty brzuch to tak nie koniecznie.
- Dobra mamy jeszcze 15 minut do meczu, to jedziemy do maca, najwyżej się spóźnimy.
Już najedzeni, siedzący pod halą w samochodzie, wypiliśmy po jednej, ja miałam klasyczna cytrynówkę, a Kacper wiśniówkę. Potem na mecz i włączył mi się wieczny zaciesz na twarzy. Jak najbardziej zachowywałam pozory całkiem normalnego człowieka, a siedząc od razu za całym sztabem Resovii tj. trener, drugi trener, statystycy itp. ogólnie zawodnicy trzeba stwarzać pozory osoby jak najbardziej trzeźwej umysłowo. Z samego meczu pamiętam, wszystko aczkolwiek to co wyprawiali kibice, to był dla mnie szok. Atmosfera jak na meczu reprezentacji. Co do sędziów też miałam zastrzeżenia, ale po tekstach, które rzucał nasz trener stwierdzam, że i on, nie był zbyt zadowolony z ich pracy. Potem następna dwusetka, wypita oczywiście w samochodzie po cichaczu tak zwanym. Ogólnie mogę stwierdzić, że cały ten mecz i wszystko dookoła było mega genialne. Potem wielka radość z awansu do F4.

    Kilka dni później wracając do mieszkania obładowana całym sprzętem foto, przy drzwiach spotkała minie niespodzianka.
- Hej, a co Ty tutaj robisz miśku?


___________________________
Moja wena chyba odeszła razem z kolorowymi planami na przyszłość.
Jak ją ktoś zobaczy, pozdrówcie ja ode mnie.

Rozdział zostawiam do opinii wam, wiem że tragedyja, no ale lepsze to niż nic.
Dziękuję za komentarze, nawet nie wiecie z jakim uśmiechem się patrzy na statystykę, gdy pojawia się napis " „… komentarz do moderacji"
Pozdro 230!!!

6 komentarzy:

  1. Kamil ją oszukał nim mówiąc jejj prawdy :-o
    Mam nadzieję że fabian zacznie wkońcu o nią walczyć
    Czekam na następny mam nadzieję że nie długo :-)
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny :-)
    Czekam na następny ;-)
    Mam nadzieję że nie każesz mi długo czekać :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe czy przetrwa związek kamila i moniki
    Mam nadzieje że fabian sie opamienta i powoe jej co do niej czuje

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co wyjdzie z związku kamila i moniki ;-
    Może fabio zacznie się w końcu starać o monikę przecież oni bendą ładną parą

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję że wena szybko wróci juź czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. dopiero dziś trafiłam na twój blog
    jest świetny
    mam nadzieję że Fabian zacznie się starać zaprosi na spacer do kina
    Kamil zachował się nie fer nie mówią jej o propozycji klubu
    czekam na następny mam nadzieje że nie długo
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

czytasz?