sobota, 31 stycznia 2015

Fifteen

- Nie pojebało tylko trzeba w nim wzbudzić zazdrość. Z własnego doświadczenia wiem, że to działa. W końcu zrozumie co stracił.
- No sama nie wiem, ale jakoś muszę mu pokazać co stracił.
- I to jest postawa godna mistrza.
- A właśnie, mistrza…. Gadałeś może z którymś z chłopaków?
- Oj, gadałem, ale no co ja mogę, nic nie mogę.
Resztę dnia spędzaliśmy w bardzo miłej atmosferze, poszłam z Bartkiem na trening, ale zbytnio się nie naoglądałam ich treningu, bo gdy tyło siadłam na trybunach zadzwonił mój kolega:
- Hej Moniś, możesz gadać?
- No siemka, Kacper whats up?
- Jest taka sprawa, dostałem 5-cio miesięczny starz wyższy w Rzeszowie i sprawa wygląda tak, że szukałem dla siebie mieszkania, ale wszyscy chcą umowy podpisywać i w ogóle, a ja nie wiem, czy to rzeczywiście będzie 5 miesięcy, 3 czy ile. Bo wiadomo, że w moim zawodzie jeden zły ruch i wszystko w pizdu. Dlatego moje pytanie brzmi: czy posiadasz może w swoim mieszkaniu jakiś pokój?
- O matko, będziemy razem mieszkać.
- No jeszcze nie wiadomo czy będziemy.
- Wiadomo, wiadomo, moje drzwi są zawsze otwarte dla wszystkich naszych zameczków. To kiedy się wprowadzasz?
- A kiedy mogę?
- A o kiedy masz ta pracę?
- Od 1-go stycznia.
- AAA dziś jest który?
- 29 listopad.
- No bo widzisz, trochę mi się dni pomieszały. Ale to czekaj, weź pakuj się i przyjeżdżaj, tylko jest jeden problem, mnie nie ma w kraju, będę jutro. To zrobimy tak, przyjedziesz, ja zadzwonię do Dawida, on ma klucze zapasowe jedne, niech Ci otworzy i tam już nie raz byłeś to chyba się nie zgubisz, a ja wrócę to Ci tam przygotuję pokój, na razie się w salonie rozłożysz, może być?
- Ale zamieszanie robię, a o której będziesz jutro w Polsce?
- Myślę, że około 19. Coś takiego.
- To może, nie będziemy tak kręcić, tylko ja przyjadę tak, na przykład na 20.
- No też w sumie okej, to jakoś ogarnę to mieszkanie.
- Moniś dzięki. A można wiedzieć gdzie jesteś?
- Ale przyrzeknij, że nie powiesz nic nikomu, ani słowa, a jak coś usłyszysz to cię wyprzesz?
- No okej.
- We Włoszech.
- O proszę jak się szlachta barwi.


DAWID
Co ona sobie wyobraża, nie odbiera teraz jeszcze zajęte cały czas. Martwię się, w sumie wiem, ze jest dorosła i może robić co chce, ale w głębi serca czuję się za nią odpowiedzialny. Wchodząc na halę, do szatni odzwoniła w końcu. Machnąłem tylko do chłopaków ręką na tak zwane przywitanie.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie ty jesteś do cholery?
- Ale najpierw gdzie ty jesteś?
- Ja? – zapytałem zdziwiony, że to ona się mnie pyta – w szatni, zaraz mam trening, bo nie wiem, czy wiesz ale w niedzielę gramy ze Skrą.
- A jesteś sam? – rozejrzałem się po szatni i tylko przyłożyłem palec do ust na znak, aby zapanowała cisza.
- No tak, weź się Monika ogarnij, gdzie ty jesteś, wszędzie Cię szukałem.
- Bo widzisz….. pojechałam do Włoch.
- Gdzieeeeeeeeee? – krzyknąłem
- No właśnie, nie chciałam, Ci mówić, bo byś na mnie krzyczał.
- Ale, dziecko drogie, po co?
- Miałam bardzo ważną sprawę do Bartka, która wymagała spotkania w 4 oczy.
- Nie wgłębiam się, musze kończyć, pamiętaj, że w niedzielę mecz.
- Wiem, wiem.
Odłożyłem telefon do torby i zacząłem się zastanawiać, po kim ona ma takie pomysły. Zamyśliłem się.
- EEE Dawid, nie myśl tak, bo jakimś filozofem to ty nie jesteś, no nie oszukujmy się.
- A daj, pan spokój – machnąłem ręką w stronę Pita – no niby 22 lata prawie, a zachowuje się jak jakiś pusty gimbus. Serio.
- Monika?
- No tak, to nie jest moja rodzina, podmienili w szpitalu czy coś.
- A co zrobiła, ze się jej wyrzekasz?
- Miała jakąś tam sprawę i gdzie pojechała, no gdzie? Do Włoch. Na drugi koniec świata.
- Oj nie taki drugi, lepiej tam niż do Rosji. – wtrącił Igła.
- O kurwa, miałem nikomu nie mówić, gdzie ona jest. Nie sypniecie mnie?
- No coś ty, jesteśmy drużyną i to co w drużynie, nie wychodzi poza nią.
- Dzięki, bo by mnie zabiła. A Igła – pstryknąłem palcami – temat Rosji chyba został zamknięty. Bo nic ostatnio nie słyszałem na jego temat.
-To dobrze? – zapytał niepewny Pit.
- No dla mnie tak, nie lubię go, za dobra Monika dla niego była. Moim zdaniem cham i tyle.
Dzisiejszy trening, był inny. Niby robiliśmy to samo, ale każdy dobitnie czuł nadchodzący mecz. Każdy chciał wypaść jak najlepiej by znaleźć się w wyjściowej szóstce.

MONIKA
Mówiłam sobie tylko jedno słowo pod nosem ‘fuck, fuck, fuck’.
- Co to za nie ładne słownictwo? – zapytał Bartek, który właśnie wyszedł z szatni z butelką wody.
- A daj spokój, zapomniałam, że jutro Resovia ze Skrą gra.
- UUU walka gigantów.
- No, ale nie obejrzę raczej, bo będę w samolocie.
- A może zostaniesz jeszcze kilka dni?
- Nie mogę, muszę oddać pracę, mam jeden rozdział a chciałam jeszcze napisać coś do drugiego.
- Fiu, fiu pani inżynier.
- No jak dobrze pójdzie, to będzie pani inżynier.
- Będzie, będzie. – uśmiechnął się zabójczo i poszedł.
Trening? Jak każdy inny. Grali pięknie, chociaż pięknie to zbyt słabe określenie dla ich gry. Grali bardzo dobrze, a może i nawet bardziej niż bardzo. A i przy okazji popatrzyłam sobie na ładne i zgrabne tyłeczki. Następnie wyciągnęłam Bartka na małe zakupy. I ogłaszam wszem i wobec, że był to najszybszy zakup w moim życiu. Weszłam do sklepu, zobaczyłam, przymierzyłam, kupiłam. Zajęło mi to jakieś 10 minut. Nawet Bartek był pod sporym wrażeniem. Poszliśmy jeszcze na prawdziwy włoski obiad – lasanege, o dziwo smakowało mi, bo w domu to tak nie koniecznie.
Nadszedł w końcu mój czas i musiałam wracać do Polski.
- Nie chce żebyś leciała, będzie mi smutni.
- Oj Bartuś, stary chłop jesteś, nie będzie bo już niedługo święta. – kiedy tylko skończyłam mówiąc to zdanie, zadzwonił mój telefon, a na ekranie pojawił się Wronka.
- O proszę, chcesz pogadać z nim? – uśmiechnęłam się do Bartka i odebrałam telefon.
- Yes?
- Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym zakładzie? – zapytał Andrzej i wiedziałam, że cwaniacko się uśmiechnął.
- Zakładzie? – Bartek krzywo na mnie spojrzał, bo trochę pisnęłam
- Nooo zakładzie.
- Aaaa już czaje, nadal jak najbardziej aktualny. Chyba, że pękasz. – podpuściłam go.
- Ja? Nigdy!
- Tak myślałam.
- A gdzie siedzisz?
- Ja? Nie będzie mnie. Jesteee – nie było mi dane dokończyć, bo Bartek zabrał mi telefon. – Endrju, zadzwoń potem, bo właśnie przerywasz nam nasze ckliwe pożegnanie. – niestety nic więcej nie usłyszałam.
- Ejj co ty mu nagadałeś? Przecież nikt miał nie wiedzieć, o tym ze tutaj byłam, a jeśli chodzi o chłopaków to bardziej obgadują niż kobiety.
- Spoko, spoko on nie wygada.
- Batrekkk, muszę iść – posmutniałam
- No weź, Moniś stara baba jesteś i będziesz tutaj smutać mi. – prawie dokładnie powtórzył to co ja mu wcześniej powiedziałam.  – a o jaki zakład chodziło?
- hyhyhy bo idąc tokiem rozumowania skry i tekstem ‘’ czy twoja dupa jest gotowa na lanie’’ założyliśmy się o kopa w dupę (tylko piłką, żeby nie było), kto wygra mecz Skra – Resovia. No i wiadomo jak Skra wygra to mi się obrywa, a jak Resovia wygra to on obrywa ode mnie.
- No jak dzieci normalnie, jak dzieci.
- A daj spokój, ej serio musze już iść.
- A czkaj, kiedy ten mecz?
- No – zerknęłam na zegarek – za 2 godziny.
- O to może obejrzę.
- Zapraszam, ja z samolotu, to tylko relację live. Żegnaj Bartuś.
- Boże jakbyśmy już nigdy mieli się nie spotkać. Paaa mała. – wtuliliśmy się w siebie i pewnie gdyby nie wyczytali mojego nazwiska przez mikrofon to stalibyśmy tak jeszcze dobrych kilka minut. Lot, jak lot, jak dla mnie bomba! Siedząc miałam cały czas włączony Internet i relację live z meczu, ale to się nie będę wypowiadała na jego temat. Wysłałam Dawidowi tylko kilka bardzo złośliwych sms’ów. Kiedy tylko, wysiadłam z samolotu zadzwoniłam do Kacpra, którego miałam jeszcze przyjąć pod swój dach, tak jak się umówiliśmy czekał już na mnie pod blokiem.
- Hej, sorki, ale nie mogłam na początku taxy złapać.
- Spoczko, dopiero przyjechałem. – przytuliliśmy się
- Uhmmm widzę, nadaj moich ulubionych perfum używasz.
- Nie tylko twoich. – cwaniacko się uśmiechnął
Weszliśmy do mnie i zaczęliśmy ogarniać pokój dla Kacpra. Zajęło nam to dobre 2 godziny, ale efekt był bardzo dobry. Poprzestawialiśmy meble i było już idealnie. Zmęczeni padliśmy na swoje łózka. Ja kolejnymi dniami wracałam do codziennej rutyny, czyli spać – jeść – uczyć się – spać – uczyć się. Tak wyglądały moje dni. Jednak na jednym z nudnych wykładów zaczęłam głębiej rozmyślać nad pomysłem Bartka, mianowicie chodziło o wzbudzenie w Fabianie zazdrości. W sumie to chyba niezły pomysł, bo nawet ja kiedy widzę, że jakaś laska kreci się koło moich przyjaciół zżera mnie zazdrość. Dawid był bardzo zaskoczony kiedy pewnego wieczora wparował do mojego mieszkania i ujrzał tam Kacpra. Oczywiście zaczęły się jakie insynuacje na nasz temat, ale jak zawsze zlaliśmy to.

4 grudzień

Od rana miałam jakieś dziwne przeczucie, Kacper wychodząc do pracy obudził mnie i zrobił śniadanie. Ledwo co podniosłam się z łóżka, a już zadzwonił kurier. Zamówiłam chłopakom bluzy na mikołajki. Oczywiście jak zawsze na urbancity. Dawidowi wybrałam z Patriotic’a, a Kacprowi z labiryntem. Poleciałam na uczelnię, tam czas zleciał mi mega szybko i zarazem bardzo mnie to ucieszyło. W drodze powrotnej zadzwoniła znajoma z mieszkania obok:
- Moniś, mam mega prośbę, Damian poszedł do pracy, a ja jestem chora i chciałam mu zrobić prezent i upiec ciasto czekoladowe, mam prośbę kupiłabyś mi 3 czekolady mleczne?
- Jasne, spoczko tylko ja będę dopiero za jakąś godzinkę w domu.
- To nic, bo to i tak na sam koniec mi będą potrzebne dopiero.
Wstąpiłam do stonki i kupiłam Adze te czekolady, dokupiłam tez chłopakom trochę słodyczy do tego prezentu i pojechałam pod halę, bo tam chciałam złapać Dawida jak będzie wychodził z treningu. Wszystko zapakowałam do mojej bardzo pojemniej torby i wyszłam ze sklepu. Wychodząc z samochodu widziałam jak rozmawia z kimś w środku – tak to był Niko, Jochen i Łukasz. Weszłam i od razu się z nimi przywitałam.
- A teraz przepraszam, muszę wam go na chwilę porwać. – pociągnęłam Dawida kilka kroków dalej.  – no to tak, ja Ci życzę dużo zdrowia, bo to najważniejsze i czego tam sobie wymarzysz, mistrza świata Ci nie życzę, bo już masz, także tego no, kocham Cię. – przytuliłam go
- Moniii słońce ty moje, a ja Ci będę, życzył dopiero jak dostaniesz prezent, także musisz poczekać.
- A jeśli można wiedzieć, to kiedy go dostanę?
- Jutro.
- Uuu słabo, bo dziś wieczorem jeszcze jadę do domu, bo wiesz mikołajki zrobię im niespodziankę.
- No to w takim razie, dostaniesz jak wrócisz.
- A i proszę, nie dałam Ci prezentu. – zaśmiałam się
- A dla nasz nic nie masz? – zapytał z nadzieją w oczach Łukasz i w tym momencie zapaliła  mi się lampka w głowie.
-  I tu was zaskoczę – wyciągnęłam czekolady z torby. – proszę – powiedziałam i podałam każdemu po czekoladzie.
- No kobieta idealna. – skomentował Jochen. Następnie okrążyli mnie i zrobiliśmy wielkiego ”misia”, kątem oka widziałam jak Fabian wyszedł z szatni podążał w naszą stronę, dlatego postanowiłam działać.
- No co wy chłopaki, ja tu do was z prezentami, a wy tylko z jednym niedźwiadkiem do mnie. – udałam oburzoną
- Już naprawiamy. – i zaczęli mnie ściskać.
- Okej, okej wystarczy bo mało tlenu. – za nami usłyszeliśmy tylko trzask drzwi, wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę, to był Fabian, czyli chyb jednak Bartek miał rację.
- A ten co? – zdziwił się Łukasz
- Oj trener go opierdolił.
- Widocznie, miał za co. – dodałam z uśmiechem na ustach.
Pożegnałam się i wróciłam do domu, ale najpierw jeszcze raz poszłam do sklepu po czekolady. Od razu zaniosłam je koleżance. Wróciłam i zaczęłam znosić boje torby do samochodu. Niestety Kacpra nie zastałam, więc prezent postawiłam ja jego łóżku i napisała na kartce życzenia. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. W domu była około 21. Czyli i tak dobrze. Następnego dnia pojechałam do centrum handlowego po jakiś prezent dla Zuzy. Był tak wielki wybór, że na nic nie mogłam się zdecydować. Ostatecznie padło na ‘ zestaw młodego muzyka’, w jego skład wchodziła gitara i mikrofon. Dni w domu zawsze mijały mi mega szybko, ale to co było tym razem to istna masakra. Ledwo co się budziłam, a już wieczorem kładłam się spać. Kiedy w niedzielę po południu, już się zbierałam zadzwonił do mnie Dawid z prośbą, abym wstąpiła do jego rodzinnego domu i zabrała mu jakieś rzeczy. Oczywiście jako najlepsza siostra (bo zarazem jedyna) spełniłam jego prośbę. Oczywiście obładowana wszelkim jedzeniem od jego mamy tak samo dla niego jak i dla mnie wyszłam z posiadłości mojej rodziny. Od razu po dojechaniu do Rzeszowa kierowałam się do mieszkania Dawida. Tam jak zwykle drzwi były otwarte.
- Siema, weź to ode mnie! – krzyknęłam stojąc w korytarzu. Odpowiedziała mi cisza, więc zostawiłam rzeczy w korytarzu i sama podążyłam dalej. A tam, oczywiście standardowo: Łukasz, Rafał, Niko i … Fabian, ale stwierdziłam, że najzwyczajniej w świecie będę go ignorowała. Naturalnie, że sprawiało mi to ból, ale nie mogłam dać mu tej satysfakcji.
- No dziękuję, że mi pomogłeś. – dodałam
- Pijesz? – zapytał Niko, podnosząc Finlandię.
- Ja? Serio? – pomachałam kluczykami od samochodu  - nie dzięki, a co wy tak, tego..? O nie!
- Nosz kurwa znowu. – podsumował Dawid
- No i co ja mam wam powiedzieć? – zmarszczyłam czoło
- Nic, po prostu się z nami napić.
- Nie, wiecie co, ja już spadam bo jestem zmęczona po jeździe, a i Dawid – kiwnęłam na niego głową – wigilia u nas i nie interesuje mnie, że masz mecz, trening czy coś, obiecałam babci, że Cię na nią dowiozę, a jak nie dowiozę to babcia najpierw zabije mnie a potem ciebie, czaisz!?
- No okej, nie krzycz już.
Nie przystałam na ich propozycję i pozostawiłam ich samych ze sobą. Przez te wszystkie lata kiedy jestem bardzo blisko czy Dawida czy Vive, nie umiem z nimi rozmawiać po przegranej. Najzwyczajniej, jest do trudne dla mnie. No bo co mam im powiedzieć? Nic się nie stało? To jest zarezerwowane dla kopaczy.
- Jestem – krzyknęłam po wejściu do mieszania, ale podobnie jak w Dawida odpowiedziała mi cisza, stwierdziłam, że nikogo nie ma i poszłam do swojego pokoju. A tam zawał, na środku pokoju wielkie, pudło w kokardą na górze. Zaczęłam rozdzierać papier jak małe dziecko, kiedy już się dokopałam pudełka wzięłam nożyk do papieru i to co ujrzałam mnie rozwaliło. W środku była pufa, o której marzyłam, nie do dziś.
- Podoba się? – usłyszałam za sobą, a że ten ktoś mnie przestraszył, a nadal miałam nożyk w dłoni, gwałtownie się odwróciłam i musiałam mega śmiesznie wyglądać .
- Weź, bo mnie zaraz zabijesz.
- Kacper nie strasz mnie!
- Podoba się?
- Nooo, skąd wiedziałeś?
- To Dawid na to wpadł, i się sklepaliśmy, cieszysz się? Teraz tenis to przecież twoja nowa zajawka.
- No kocham was, kocham.
Padłam na łóżko i nie mogłam zasnąć. Powód? Zdecydowanie Fabian. I jakoś go chyba ściągnęłam myślami bo od razu mój telefon pokazał nawa wiadomość. ‘możemy się jutro spotkać’ i znów miałam dylemat, bo jeśli się z nim spotkam, to będę tego zapewne żałowała, a jeśli się z nim nie spotkam to będę, żałowała, że nie spróbowałam, że nie dałam mu szansy. Postanowiłam poradzić się w tym celu Bartka. Ten poradził mi, żebym się na nic definitywnie nie godziła, bo on jeśli naprawdę coś czuje, to będzie o to walczył i nie da mi spokoju. Fabianowi odpisałam krótkie ‘nie, bo chyba nie mamy po co’ dostałam krótką wiadomość ‘ w każdym bądź razie, napisze jutro’.

Grudzień mijał mi bardzo spokojnie, no może oprócz tego, że Fabian nie dawał mi spokoju, jak nie codziennie to co drugi dzień pytał czy możemy się spotkać, nawet kiedyś niby ‘przypadkiem’ wpadł do mnie kiedy przechodził koło mojego bloku i zboczył samochód Dawida. No nawet ja jako osoba łatwo wierna, której na prawdę można wszystko wcisnąć, w to nie uwierzyłam. Nauki miałam coraz więcej, przez zbliżający się okres świąteczny, każdy wpadł w jakiś dziwny szał, nie mówię tutaj o zakupach, ale zachowaniu. Ludzie się zmieniają z powodu przeróżnych bodźców.

Święta… czy wspominałam już, że za bardzo za nimi nie przepadam? Nie? No to teraz mówię, moim zdaniem magia świąt zginęła jakoś w wieku 12/13 lat. Oczywiście spoko jest się spotkać z bardzo daleką rodziną, ale atmosfera jest taka sztuczna i naciągana.
- To kiedy prezenty? – pisnęła Zuza
- No chyba teraz. – kiwnęła mama
-A ja mam dla was trochę, inny prezent, - tata wstał - sprawa wygląda tak, że dostałem propozycję bycia konferansjerem z Vive w Katarze i na mistrzostwa przenoszę się do Kataru. – mama z wrażenia upuściła widelec, który właśnie trzymała, ja natomiast teatralnie wyplułam picie s powrotem do szklanki. Widziałam, że mama była zła, że nic jej wcześniej nie powiedział, ale chyba była już przyzwyczajona to takich sytuacji. Ja natomiast dostałam bilety, jeden na mecz otwarcia z Niemcami i na 1 lutego na mecze o 3 i 1 mijesce. Wieczorem kiedy już wszyscy się porozjeżdżali do domów zadzwonił Bartek:
- Moniś co robisz w Sylwka?
- No mi też Cię miło usłyszeć, witaj!
- No cześć, cześć, to co robisz?
- Tak do końca to jeszcze nie wiem, ale pewnie jak co roku u Kacpra, bo to już prawie tradycja.
- A masz może ochotę na bal sylwestrowy z reprezentacją?
- Z reprezentacją? Co ty gadasz?
- Dostałem zaproszenie, na bal sylwestrowy, PZPN organizuje.
- Hmmm ciekawa propozycja.
- Czyli się zgadzasz?
- A gdzie to?
- I uwaga, uwaga Warszawa, hotel Bristol we Warszawie.
- Uuu proszę we Warszawie powiadasz.
- To jak idziemy razem?
- No ja jak tak nalegasz, to mam inne wyjście?
- Nie! To się jeszcze zgadamy i pojedziemy razem do Wawy.
Gadaliśmy jeszcze długo, bardzo długo i pewnie gadalibyśmy jeszcze więcej, ale zostałam wezwana przez mamę, aby jechać na pasterkę. Plan na następne dni był taki, aby zjeść jak najmniej, bo wizja sylwestra w takim towarzystwie mnie trochę przerażała, tyle dziewczyn w jednym miejscu, które wyglądają jak milion dolarów a ja jak dziesięć złotych. Po świętach zaczął się bieg po sukienkę. Na oku miała trzy, jedną maxi, kolorową i można powiedzieć, że klasyczną. Ostatecznie Bartek zdecydował, wysłałam mu zdjęcia, a on napisał tylko: ‘nie masz czegoś z dekoltem?’ – ‘serio? Szukać z dekoltem?’ – ‘ no jak byś miała, to byłbym bardziej ucieszony’ – ‘Bartek, kurde kopij się w łeb, wybieraj z tych’ – ‘ no to jak nie będzie dekoltu, to nich będą chociaż nogi, czyli ta….



____________________
ja pierdolę, nie mam pytań co do tego wyżej!!!
ja pierdolę, jednak hajs rządzi światem, mieliśmy tego przykład wczoraj na mecz POLSKA – katar
i żeby im Francja dupy skopała, bo opłacanie kibiców to da się zrozumieć, ale nie kupowanie piłkarzy (którzy też swoja drogą też są powaleni i bez honoru) i przekupywanie sędziów!!! No brak słów.
jedno hasło AHMED DETONUJ!!!!!

niedziela, 11 stycznia 2015

Fourteen

To jedno zdanie, wymawiał je może z trzy sekundy, a zabolało jak cholera. Musiałam się komuś wygadać tylko najgorsze jest to, że nie mam za bardzo komu. Dawid. Tylko on mi przyszedł do głowy, ale nie mogłam mu o niczym powiedzieć, bo wiedziałam, ze sam ma swoje problemy. Druga myśl – Bartek. Tak. To był to, właśnie stoję na lotnisku, czekając na odprawę. Pakowałam się w tak zawrotnym tempie, że pewni połowy rzeczy zapomniałam. Czekały mnie 4 godziny z hakiem lotu, więc wzięłam sobie też Harrego „Czara Ognia”. Siedziałam obok okna, a obok mnie jakaś starsza pani. Niezbyt mogłam skupić się na czytaniu, bo cały czas miałam w głowie echo jego słów.
- Coś Cię trapi dziecko? – zagadał starsza pani
- Co? – wzdrygnęłam się – A nie, nie.
- Też mam wnuki i nie raz już czytałam im Harrego Pottera, więc wiem, że nie jest tak łatwo zamyślić się podczas czytania, także albo Cię to nudzi, a to chyba nie możliwe albo właśnie cos Cię męczy.
- Oj, szkoda gadać.
- Wiem, że wy młodzi nie chcecie się zwierzać, a już szczególnie starszym i nieznajomym. Uwierz mi z własnego doświadczenia wiem, ze lepiej coś  z siebie wyrzucić i mieć  z głowy – nie wiem co miała w sobie ta starsza pani, ale postanowiłam jej zaufać
- Została skrzywdzona przez osobę, która mnie chyba kocha i którą ja kocham.
- Jak to chyba. Nie można być chyba w ciąży, a chyba nie być. – zaśmiała się
- Oj bo to trochę wyszła z tego patowa sytuacja, bo chłopak, którego kocham ma dziewczynę, ale ona jest ciągle w delegacji nie, ma jej często, a jak jest to nie mają dla siebie czasu. Wkurzyłam się sama na siebie, że wplątałam się w taki ‘’związek’’, ale kiedy dziś się spotkaliśmy, wypomniał mi coś i to już definitywnie kończy nasz związek. – kobieta spojrzała na mnie zdziwiona, chyba nie do końca rozumiała sytuację. Nie potrafiłam powiedzieć jej niektórych rzeczy, bo jeszcze sama nie poukładałam sobie tego w głowie.
- Dziecko, nie za dużo zrozumiałam  z twojej wypowiedzi – zaśmiała się – ale powiem CI jedno. Walcz o swoją miłość, każdy robi błędy, ale ważna jak powstanie po tych błędach. W moim życiu też był, mężczyzna, kochałam go na zbój, można powiedzieć, ze byliśmy parą. Jedna głupia sprzeczka rozdzieliła nas na zawsze, dostał wezwanie do wojska i przekierowano go do Gdańska do historycznych zamieszek pod Stocznią. Wtedy widziałam go po raz ostatni, więc nie przekreślaj go jeszcze bo nigdy nic nie wiadomo.
Miałam wrażenie, że słowa starszej pani jeszcze bardziej zamąciły mi w głowie, w której i tak już panował istny ‘burdel na kółkach’. Będąc w przestworzach Europy, zadzwoniłam do Baryka, bo w sumie byłoby spoko, gdyby po mnie przyjechał na lotnisko.
- Tak? – zapytał ze szlacheckim akcentem.
- Siemka, Bartek jest sprawa…
- Dla ciebie wszystko, no może nie wszystko, ale większość. – zaśmiał się
- No to, te, tego, no… co robisz za jakieś 1,5 godziny?
- YYYY a co?
- YYYY no bo tak jakby lecę do ciebie.
- chwila ciszy – ale mnie wkręcasz.
- Nie, Bartek serio, lecę do ciebie, stąd moje pytanie, czy mógłbyś po mnie przyjechać?
- Ejjj serio, jedziesz do mnie?
- No z logistycznego punktu widzenia, to lecę.
- Oj tam, oj tam, ale mi niespodziankę zrobiłaś. To za ile będziesz?
- Hmmm, za jakąś godzinkę.
- Oke to jak coś to dzwoń.
Reszta lotu zleciała mi dość, przyjemnie, trochę myślałam nad moją sytuacją doszłam do jednego wniosku, że jakby Fabian coś jednak do mnie czuł i zależałoby mu na mnie to by mnie tak nie skrzywdził. W czasie lotu dzwonił Dawid, ale nie odebrała, bo wiedziałam, że pewnie by na mnie krzyczał, że tak bez słowa wyjechałam. Podczas lądowania, były niezłe turbulencje, ale w przeciwieństwie do innych, ja je lubię.
- Bsrtuśśśś – pisnęłam
- Cześć mała.
- No nie taka mała już. Olbrzymie.
- Dla mnie zawsze.
- OOO jak słodko, rzygam tęczą.
- A ja chciałem być taki miły.
- A wyszło, jak zawsze  - zgasiłam go, ale dla żartu – oj no weź, świruję. Mega się stęskniłam.
- Ja tez. A i tak w ogóle, już teraz CI mogę powiedzieć, że przylatuję na święta.
- OOO to oczywiście się spotkamy.
Jechaliśmy do mieszkania Bartka i cały czas śmialiśmy się ile się dało. Wspominaliśmy wspólne jakiś głupie historie i różne sytuacje. Było po prostu mega, choć cały czas miałam jakąś myśl w głowie i tą myślą był – Fabio.


- Chcesz coś do picia, jedzenia? – zapytał mnie, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania
- Masz jakiś sok?
- Coś się znajdzie?
- Ej widzę, że nawet porządek masz.
- No dobrze, że zadzwoniłaś, bo miałem niezły syf.
- Proszę – przyniósł sok i cytrynówkę – EEE co to ma być?
- Moni, ja znam Cię już tyle lat, że serio, ja zauważę, że coś jest nie halo.
- Właśnie, bo, bo, bo Baretek ja do ciebie przyleciałam, bo w sumie, nie miałam z kim pogadać tak na serio. – świeczki pojawiły mi się w oczach.
- No to mów. – przysiadł się do mnie i objął ramieniem
- Tylko obiecaj mi, że cokolwiek, Ci teraz powiem, zostanie między nami i nic nie będziesz robił nic na własną rękę.
- Co do tego pierwszego to okej, ale drugiego zagwarantować nie mogę.
- Wplatałam się w romans z Fabianem. – wydusiłam z siebie ze spokojem
- Coooooooooooooo?
- Wplatałam się w romans z Fab…
- Okej nie powtarzaj, zrozumiałem. Ale czekaj, on ma dziewczynę.
- No jejku, ma, ale co ja na to poradzę, że im się nie układa a ja z Fabianem, no to wszytko tak jakoś wyszło – rozpłakałam się
- EJ nie płacz, ale okej, co się stało? Skrzywdził Cię? – skinęłam tylko głową, a on wstał
- Co za chuj, no ja pierdole.
- Weź, Bartek, poczekaj, stój – złapał za telefon
- No, na co mam czekać? Zadzwonię do niego i mu wszystko wygarnę, tak jak trzeba.
- Poczekaj, nie znasz całej prawdy.
- No to słucham  - założył ręce na klatkę piersiową.
- No bo widzisz, jakoś tak ciągnęło nas do siebie i w końcu przyciągnęło, aż za bardzo, całowanie jakieś takie sprawy były, oczywiście. Ale – spojrzałam  na zegarek – o wczoraj był pijany i zadzwonił do mnie, żebym przyszła, no to poszłam. Na tak zwane ‘dzień dobry’ nic nie powiedział, tylko od razu zaczął mnie całować i rozpinać moją koszulę – załamał mi się głos
- Ej czy on Cię?
- Nie, nie, ja go odepchnęłam i mówię do niego ‘’ co ty kurwa robisz?’’, a on do mnie coś takiego, że n weź Monika, już nie bądźmy tacy święci, a ja, że weź się odwal, a on – spuściłam głowę – jak Muserskiemu dupy dawałaś, a mi nie chcesz? – no to wtedy nie wytrzymałam strzeliłam go z liścia i chciałam już wyjść, ale złapał mnie za rękę i powiedział cos w stylu, że ‘ w razie czego, ja bym nie postąpił tak jak on’.
- No co za zjeb. Moniś jakoś to załatwimy.
- No jakoś trzeba, bo ja sobie nie pozwolę na takie coś. Może i popełniłam kilka błędów w życiu, ale na pewno osoba jego pokroju nie będzie mi ich wytykała.
- Masz rację. – uśmiechną się do mnie
- Ale nadal pozostaje jedna sprawa.
- Jaka?
- Ktoś mu chlapną o sprawie z Muserskim i sorki Bartek ale to byłeś albo ty, albo Dawid.
- Mogę ci przysiądź, że to nie ja, ale myślę, ze to też nie Dawid.
- To niby kto? Jak wiedziała tylko nasza trójka.
- Więc, zostaje nam tylko jedna opcja.
- Hmm? – zdziwiłam się
- Blefował.
- Co ty. – skrzywiłam się – serio tak myślisz?
- No bo jak by się dowiedział? Fakt Dawid ma długi język, ale nie aż tak.
- No już serio, sama nie wiem.
- Powiem Ci jedno, do świąt został prawie miesiąc, w święta przylatuje, więc sobie z nim pogadam.
- Bartek, proszę Cię.
- No co? Pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Stoimy za sobą murem. Zawsze. I właśnie to jest ten moment gdzie ja musze stanąć w twojej obranie, bo ten fiut cię skrzywdził.
- Dzięki – wydukałam przez łzy.
-Ej, no nie płacz, Moniś.
- Nie mogę nie płakać.
- Możesz, czekaj – poszedł do kuchni – masz, wiesz, że też je ostatnio polubiłem?
- OOOO lody miętowe, moje ulubione.
- No czyli już poprawiłem Ci humor?
- No może troszkę. – uśmiechnęłam się lekko
- Oj Moniś, Moniś, co ja z tobą mam.

Kiedy się obudziłam, nie pamiętałam jak zasnęłam, teraz leżałam na najwygodniejszej kanapie świata – kanapa w salonie Bartka. Byłam ubrana tak jak wczoraj, więc pomyślałam tylko jedno, patrząc na poduszkę – nie zmyłam oczu. Dwie wielkie czarne plamy na poduszce. No Bartek mnie zabije. Wstałam popatrzyłam na zegarek – 8:20, więc Bartek powinien być jeszcze w domu. Poszłam do jego pokoju i zobaczyłam, że już nie śpi, tylko robi cos na telefonie.
- Nie, wolno tak od razu po przebudzeniu po telefon sięgać.
- No wiesz co? Musze zobaczyć co się dzieje w świecie.
- Daj – zabrałam mu telefon – pokażę Ci coś. Hmmmm gdzie to było – przekopywałam się przez YT’ba, mam – pisnęłam. Masz oglądaj, bo warto, a ja idę się w tym czasie ogarnąć.
Poszłam i się przeraziłam, oczy – sine plus do tego rozmazany tusz i eyeliner. Wzięłam prysznic i pomalowałam się aby jakoś zniwelować sine oczy, ubrałam się dość letnio. Wygrzebałam z walizki letni kombinezon i standardowe maxy.
- No Moni, powiem, Ci, że kozacki filmik, nie zły.
- No, tak myślałam.
- Mam pomysł.
- Już się boję.
- Chcesz dowalić Fabianowi teraz, po tym wszystkim?
- No przydałoby się.
- Wzbudzaj w nim zazdrość.
- Co? – spojrzałam na niego jak na debila
- No co? Co? Tak, wzbudzaj zazdrość, na każdym kroku.
- Co ty Bartek pierdolisz….



______________________
Siema, Siema
Przeprasza, za to co czytaliście, tyle w temacie.
Nadal czekam na komentarze, może dzięki nim nie będę dodawała rozdziału co 2 tyg.
Pozdro 600!
dziś jakoś krótko, ale koniec semestru i jakoś trzeba średnią na 4 wyciągnąć :D
proszę o udział w ankiecie :*

czwartek, 1 stycznia 2015

Thirteen

- Może i jestem pijana, ale nie aż tak żeby zapomnieć, ze masz dziewczynę i to nie fair, wobec niej
- Już dawno coś się zepsuło między nami, także to nie jest nie fair.
- Jest, ale – przerwałem jej i namiętnie pocałowałem – weź lepiej wyjdź, nie chce potem mieć nieprzyjemności z twojego powodu – wstała i nie utrzymała się na nogach, musiałem z refleksem szachisty ją złapać, wleciała prosto w moje ręce. – Już możesz mnie postawić, bo musze  za tobą zamknąć drzwi.
- Okej, okej już mnie tak nie wyganiaj.
- Musze, bo coś czuję, że jeśli tego teraz nie zrobię, będę żałowała i chcę być fair.
Wyszedłem, albo raczej zostałem wygoniony z mieszkania Moniki. Wróciłem do siebie i poł nocy nie mogłem zasnąć. Jedno pytanie chodziło mi po głowie: dlaczego Monika nie powiedziała mi, że ją całowałem po imprezie u Dawida? Nie mam pojęcia, dlaczego ta dziewczyna tak na mnie działa.

MONIKA
Ciężko było wstać szczególnie gdy tylko otworzyłam oczy, już nie bolała głowa i uświadomiłam sobie, że kompletnie nic nie pamiętam, wydziałam tylko jedno, że niemiłosiernie się schlałam i było mi wstyd. Patrząc w lustro <które nie pękło na mój widok lol>  przestraszyłam się sama siebie. Miałam tak wielkiego kaca jak stąd do Szczecina. Masakra. Ogarnianie się zajęło mi jakąś godzinę. W końcu stwierdziłam, że musze się dowiedzieć co robiłam. Napisałam sms do Dawida: ‘ musimy się spotkać, o której kończysz?’ – ‘ Dopiero idę na trening, więc jakoś koło 14’ – ‘ hmmm okej, przyjdę pod hale’ – ‘ okej kacyk?’ – ‘ a nic mi nawet nie mów, zaraz się zastrzelę’ – ‘oooo i dobrze Ci tak :D’ – ‘ ranisz L’ – ‘ sorki J  wpadaj’ – ‘oke, przyjdę’. Pomalowałam się, przynajmniej będę stwarzała pozory właściwie wyglądającego człowieka. Nałożyłam zwykłą bluzkę i ogrodniczki do tego, bo pomimo połowy października było dość ciepło i słonecznie.  Standardowo moje maxy i wszystko s finiszowałam burgundową bluzą. Zaczęło mi się nudzić tak samej siedzieć do tej 14, więc zabrałam małą torebkę i wyszłam z bloku. Stałam już koło samochodu, ale stwierdziłam, że po takiej imprezie nie dla własnego i cudzego bezpieczeństwa nie wsiądę na kółko. Powolnym spacerkiem doszłam pod halę, ale i tak pozostało jeszcze pół godziny, siadłam na ławce i spokojnie czekałam…
- No, wreszcie – mruknęłam gdy zobaczyłam Dawida
- Też Cię kocham.
- Cieszę się, a teraz konkrety. Co ja odwaliłam wczoraj? – zrobiłam poważną minę
- No to Ci powiem, że u mnie to tak nic raczej, ale co było dalej to nie mam pojęcia.
- Coooo? Jak to?
- A ty serio, nic nie pamiętasz? – zaśmiał się
- To nie jest śmieszne. – walnęłam go w ramię – no weź mi powiedz!
- Oj no mówię, jakiejś wielkiej tragedii nie było.
- A tak konkretniej?
- No oczywiście chciałaś pisać sms, ale zabrałem Ci telefon, coś z Poulem wymyślałaś jakieś suchary, czy coś a dalej to się musisz już Fabiana pytać.
- Czego akurat jego?
- Odwiózł cię do domu, może tam coś ześwirowałaś?
- Mnie się pytasz? Serio?
- hhahahha no sorki, ale zapomniałem.
- Powtarzam: to nie jest śmieszne, ale czaisz nigdy mnie tak nie ścięło jakoś.
- No teraz to tak na sto pro.
- A daj pan spokój i gdzie jest Fabian muszę go dorwać.
- Trener kazał mu zostać, więc nie wiem za ile wyjdzie, ale czekaj na niego jak chcesz. Wybaczysz mi jeśli się oddalę?
- Zależy w jakim celu się oddalisz?
- No krótko mówiąc, mam spotkanie, na które nie chcę się spóźnić.
- Znam ją? Ładna? Mądra?
- A to kiedyś ją poznasz może, muszę lecieć, paaa. – no i poszedł. Wkurza mnie czasem, ja mu mówię o wszystkim a ten cham, nic mi nie chce nigdy powiedzieć, musze to z niego wyciągać siłą. Właśnie kiedy czekałam na Fabiana, zaczęły napływać do mnie takie myśli związane z Dawidem. Po kilkunastu minutach czekania wreszcie wyłonił się z hali.
- Hej, możemy porozmawiać? – zaczęłam
- Ooo siemka, no możemy tylko wiesz co, możemy u mnie, bo rano się spieszyłem i nie dałem psu jeść.
- No spoko…
- Ty samochodem jesteś?
- A czy wyglądam jak na kierowcę przystało? – zapytałam z miną srsly
- aaa no tak! Zapomniałem
- No, na piechotę przyszłam.
- To wsiadaj. – Zapakowaliśmy się do samochodu i od razu zaczęłam:
- Proszę powiedz, że ja nic głupiego wczoraj nie zrobiłam?
- hmmm zależy w jakim sensie głupiego?
- Oj bo ja mogłam gadać jakieś głupoty, zazwyczaj gadam kłamstwa, przekręcam prawdę i w ogóle co ja tak właściwie robiłam?

FABIAN
No i co ja miałem jej powiedzieć, ona też nie powiedziała mi, ze ją całowałem jak byłem pijany, jedyne co mi przyszło do głowy to:
- No chciałaś mi jajecznice do jedzenie zrobić – dafug już nie miałem co innego wymyśleć
- Co? Hahahahah  no nie wierzę
- No serio – brnąłem w tym – Już jesteśmy, chodź na górę.
- Ohoho co za propozycje tak z marszu haaha a nie ma twojej dziewczyny?
- Nie, ostatnio częściej jej nie ma niż jest.

MONIKA
Niby Fabian mi powiedział, że jakoś tak bardzo nie odwalałam. Już dawno film mi się nie urwał więc trochę się przejęłam tą sytuacją. Posiedziałam z Fabianem i z jego buldogiem francuskim <chyba> i musze to przyznać, że psy to mnie kochają. Fabian mówił, ze on niezbyt ufa ludziom a do mnie od razu się przekonał. Wróciłam do mieszkania nie za bardzo chciało mi się uczyć, więc włączyłam sobie film i po raz dwudziesty oglądałam „Króla lwa”. Siedziałam sobie wygodnie rozwalona na kanapie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam zdziwiona, gdy zobaczyłam Fabiana
- Sory, ale cię okłamałem – wpuściłam go do środka
- Hee?
- No tak na prawdę wczoraj w nocy powiedziałaś mi, że się z tobą całowałem kiedyś tam i wczoraj też cię pocałowałem ale mnie wygoniłaś z mieszkania, dlatego przyszedłem dokończyć to czego wczoraj nie dokończyłem. – zaczął mnie całować
- Ej ej ej co ty robisz?
- Sory Moniś, po prostu się chyba zakochałem.


Mijały tygodnie a ja brnęłam w toksyczny związek z Fabianem. Należy zauważyć fakt, że nadal był on w związku. Wielkimi krokami zbliżał się listopad àjesieńàpodziawka. Tak. Tyle w temacie jesieni.
28.10.14.
Wstałam jak zawsze niewyspana, jako, że miałam na 11 zajęcia, włączyłam telewizję do śniadania. Skakałam po kanałach i w pewnym momencie, aż wyplułam jedzie z buzi, chwyciłam tylko telefon i wybrałam numer Dawida:
- Czego? – zamurowało mnie bo trochę po chamsku mi powiedział na ‘dzień dobry’
- Jezuu, co już na mnie z mordą…
- aaaa sory, myślałem, że to ktoś inny.
- Spoko? W każdym bądź razie, gdzie jesteś?
- W szatni. A co?
- Chce Ci powiedzieć, jak to nasi koledzy, raczej twoi niż moi się bawią w telewizji.
- Co? A jakoś jaśniej można?
- No team Kłos&Wrona w ‘Dzień Dobry TVN’
- O proszę, jak się szlachta bawi.
- Nooo, ej czekaj, hahahah rzucają jabłkami do jakiegoś baniaka. Jak to powiedziała Welamn ‘niby poważni sportowcy, a zupełnie jak dzieci’. Kurde nie oglądałam od początku, o nie!
- A niech tam się wściekają w telewizji, ja idę się wściekać na trening. O której kończysz?
- Hmmm jak dobrze pójdzie to plus/plus minus 18. Może wreszcie się dowiem czy potrzebnie się nawaliłam kiedyś.
- Oj co się martwisz, masz 5 pewnie, A pytam bo dawno nie byłaś nas na treningu.
- Weź, ja jestem tak wam tam potrzebna, że aż wcale. No ale jak tam bardzo chcesz to przyjdę.
Po zakończonej rozmowie, oczywiście akcja: w co się ubrać. Szybko zdecydowałam się na czarne rurki ,w które wpuściłam koszulę, do tego czarne botki. Jako, że wiało niesamowicie mocno włożyłam też parkę, fakt wyglądałam w niej trochę jak kot w worku, ale potrzebna mi była ona tylko i wyłącznie do tego aby z bloku wyjść i wsiąść do samochodu, a potem żeby wysiąść z samochodu i wejść na uczelnię. Także zbytnio się w niej nie nachodzę. Pierwsze miałam ćwiczenia, to właśnie dwa tygodnie temu przez nie się tak napiłam. Ale jak to mówią: jak zdam to się najebię, a jak nie zdam to tym bardziej się najebie. Weszliśmy do sali, oczywiście wykładowca, najpierw gadał jakim to złym rocznikiem jesteśmy, ze jak czytał niektóre prace to miał ochotę się zastrzelić i tak gała i gadał… Na koniec kazał do niego podejść i tam wydał nasze wypociny.
- No pani Moniko, ile to lat już mamy razem zajęcia? – zapytał a ja zbaraniałam
- yyy no jakieś 2.
- Właśnie i cały czas mnie pani zaskakuje. – spojrzałam na niego pytająco – no tak, proszę tak na mnie nie patrzeć, nieraz nawypisuje pani takie głupoty na totalnych podstawach, a nieraz tak jak to i było w tym przypadku, jest to jedna z czterech prac na roku, która jest idealna. – jako, że by to młody facet, pozwoliłam sobie na trochę mniej elegancki tekst, ale to dlatego, ze nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać.
- Żarty sobie pan robi tak? Nie, no serio? – pytałam z niedowierzaniem.
- Naprawdę, moje gratulacje.
Przez ta wiadomość, reszta wykładów zleciała mi niemiłosiernie szybko i już przed 18 siedziałam w samochodzie by wjechać na Podpromie. Weszłam na hale i chłopaki już grali, więc stwierdziłam, ze długo to już nie potrwa ten ich trening, myliłam się, siedziałam na trybunach bite 40 min. Kochałam oglądać mecze, ale jakoś jak zaczęłam częściej brać udział w oglądaniu ich, straciłam taką radość z oglądania ich. Patrzyłam na tych grających żołnierzyków, Fabian na mnie spojrzał i od razu uśmiech zagościł na mojej twarzy. Kiedy bardziej zaczynało mi się nudzić to spożytkowałam ten czas na przeglądanie stron z ciuchami bo oczywiście, jakoś moja szafa ostatni zmalała. Trening się skończył, na korytarzu poczekałam na Dawida:
- Powiem ci, że widzę przed tobą świetlana przyszłość, wróżbita Maciej może czuć się zagrożony.
- Co?
- No mam 5 za kolosa!!! – zaczęłam skakać ze szczęścia
- No i po co było tak pić?
- Jak to prawdziwy student: jak zdam to się najebię i tak dalej. A teraz tak na serio, masz cos do jedzenia?
- Ja zawsze coś mam.
- Ale ja mówię serio, bo jestem głodna.
- To chodź, do mnie.
- A ty myślisz, ze w jakim celu ja tutaj przyjechałam.
- Osz ty nie dobra, zaczął pocierać pięścią o moją głowę, czochrając mnie dobitnie.
U Dawida zjedliśmy bardzo dobry obiad, ale kiedy miałam iść posprzątać dostałam sms: „mogę wpaść?” – „nie ma mnie w domu, u Dawida jestem” – „a nie możesz się wyrwać?”
- Dawid ja już muszę lecieć, kiedyś ci to posprzątam, obiecuję paaa
-„Oke, za ile u mnie będziesz?” – „a ty za ile?” – „ hmm 10 min” – „to ja za 11”

Ledwo co weszłam do mieszkania, a już musiałam otworzyć drzwi Fabianowi.
- Cóż za wyczucie czasu.
- Się wie, a teraz chodź tu, cos ci się zależy za zdany egzamin.
- Skąd wiesz?
- Tak pisnęłaś na korytarzu, ze wszyscy słyszeli. – nic już nie zdołałam powiedzieć bo Fabio od razu zaczął mnie całować……

kilka tygodni później
- Nie masz prawa tak do mnie mówić, prawie nic nie wiesz o tej sytuacji więc spierdalaj! – wyszłam z mieszkania Fabiana i trzasnęłam drzwiami.


­_____________________________
HAPPY NEW YEAR
także tak, rozdział jak rozdział, dziękuję na wyświetlenia i wgl za wszystko, nowy rokànowy rozdział w życiu <miejmy nadzieje, że dobry> nie zabijcie mnie za to, ze ten rozdział jest taki bez ładu i składu

czytasz?