niedziela, 11 stycznia 2015

Fourteen

To jedno zdanie, wymawiał je może z trzy sekundy, a zabolało jak cholera. Musiałam się komuś wygadać tylko najgorsze jest to, że nie mam za bardzo komu. Dawid. Tylko on mi przyszedł do głowy, ale nie mogłam mu o niczym powiedzieć, bo wiedziałam, ze sam ma swoje problemy. Druga myśl – Bartek. Tak. To był to, właśnie stoję na lotnisku, czekając na odprawę. Pakowałam się w tak zawrotnym tempie, że pewni połowy rzeczy zapomniałam. Czekały mnie 4 godziny z hakiem lotu, więc wzięłam sobie też Harrego „Czara Ognia”. Siedziałam obok okna, a obok mnie jakaś starsza pani. Niezbyt mogłam skupić się na czytaniu, bo cały czas miałam w głowie echo jego słów.
- Coś Cię trapi dziecko? – zagadał starsza pani
- Co? – wzdrygnęłam się – A nie, nie.
- Też mam wnuki i nie raz już czytałam im Harrego Pottera, więc wiem, że nie jest tak łatwo zamyślić się podczas czytania, także albo Cię to nudzi, a to chyba nie możliwe albo właśnie cos Cię męczy.
- Oj, szkoda gadać.
- Wiem, że wy młodzi nie chcecie się zwierzać, a już szczególnie starszym i nieznajomym. Uwierz mi z własnego doświadczenia wiem, ze lepiej coś  z siebie wyrzucić i mieć  z głowy – nie wiem co miała w sobie ta starsza pani, ale postanowiłam jej zaufać
- Została skrzywdzona przez osobę, która mnie chyba kocha i którą ja kocham.
- Jak to chyba. Nie można być chyba w ciąży, a chyba nie być. – zaśmiała się
- Oj bo to trochę wyszła z tego patowa sytuacja, bo chłopak, którego kocham ma dziewczynę, ale ona jest ciągle w delegacji nie, ma jej często, a jak jest to nie mają dla siebie czasu. Wkurzyłam się sama na siebie, że wplątałam się w taki ‘’związek’’, ale kiedy dziś się spotkaliśmy, wypomniał mi coś i to już definitywnie kończy nasz związek. – kobieta spojrzała na mnie zdziwiona, chyba nie do końca rozumiała sytuację. Nie potrafiłam powiedzieć jej niektórych rzeczy, bo jeszcze sama nie poukładałam sobie tego w głowie.
- Dziecko, nie za dużo zrozumiałam  z twojej wypowiedzi – zaśmiała się – ale powiem CI jedno. Walcz o swoją miłość, każdy robi błędy, ale ważna jak powstanie po tych błędach. W moim życiu też był, mężczyzna, kochałam go na zbój, można powiedzieć, ze byliśmy parą. Jedna głupia sprzeczka rozdzieliła nas na zawsze, dostał wezwanie do wojska i przekierowano go do Gdańska do historycznych zamieszek pod Stocznią. Wtedy widziałam go po raz ostatni, więc nie przekreślaj go jeszcze bo nigdy nic nie wiadomo.
Miałam wrażenie, że słowa starszej pani jeszcze bardziej zamąciły mi w głowie, w której i tak już panował istny ‘burdel na kółkach’. Będąc w przestworzach Europy, zadzwoniłam do Baryka, bo w sumie byłoby spoko, gdyby po mnie przyjechał na lotnisko.
- Tak? – zapytał ze szlacheckim akcentem.
- Siemka, Bartek jest sprawa…
- Dla ciebie wszystko, no może nie wszystko, ale większość. – zaśmiał się
- No to, te, tego, no… co robisz za jakieś 1,5 godziny?
- YYYY a co?
- YYYY no bo tak jakby lecę do ciebie.
- chwila ciszy – ale mnie wkręcasz.
- Nie, Bartek serio, lecę do ciebie, stąd moje pytanie, czy mógłbyś po mnie przyjechać?
- Ejjj serio, jedziesz do mnie?
- No z logistycznego punktu widzenia, to lecę.
- Oj tam, oj tam, ale mi niespodziankę zrobiłaś. To za ile będziesz?
- Hmmm, za jakąś godzinkę.
- Oke to jak coś to dzwoń.
Reszta lotu zleciała mi dość, przyjemnie, trochę myślałam nad moją sytuacją doszłam do jednego wniosku, że jakby Fabian coś jednak do mnie czuł i zależałoby mu na mnie to by mnie tak nie skrzywdził. W czasie lotu dzwonił Dawid, ale nie odebrała, bo wiedziałam, że pewnie by na mnie krzyczał, że tak bez słowa wyjechałam. Podczas lądowania, były niezłe turbulencje, ale w przeciwieństwie do innych, ja je lubię.
- Bsrtuśśśś – pisnęłam
- Cześć mała.
- No nie taka mała już. Olbrzymie.
- Dla mnie zawsze.
- OOO jak słodko, rzygam tęczą.
- A ja chciałem być taki miły.
- A wyszło, jak zawsze  - zgasiłam go, ale dla żartu – oj no weź, świruję. Mega się stęskniłam.
- Ja tez. A i tak w ogóle, już teraz CI mogę powiedzieć, że przylatuję na święta.
- OOO to oczywiście się spotkamy.
Jechaliśmy do mieszkania Bartka i cały czas śmialiśmy się ile się dało. Wspominaliśmy wspólne jakiś głupie historie i różne sytuacje. Było po prostu mega, choć cały czas miałam jakąś myśl w głowie i tą myślą był – Fabio.


- Chcesz coś do picia, jedzenia? – zapytał mnie, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania
- Masz jakiś sok?
- Coś się znajdzie?
- Ej widzę, że nawet porządek masz.
- No dobrze, że zadzwoniłaś, bo miałem niezły syf.
- Proszę – przyniósł sok i cytrynówkę – EEE co to ma być?
- Moni, ja znam Cię już tyle lat, że serio, ja zauważę, że coś jest nie halo.
- Właśnie, bo, bo, bo Baretek ja do ciebie przyleciałam, bo w sumie, nie miałam z kim pogadać tak na serio. – świeczki pojawiły mi się w oczach.
- No to mów. – przysiadł się do mnie i objął ramieniem
- Tylko obiecaj mi, że cokolwiek, Ci teraz powiem, zostanie między nami i nic nie będziesz robił nic na własną rękę.
- Co do tego pierwszego to okej, ale drugiego zagwarantować nie mogę.
- Wplatałam się w romans z Fabianem. – wydusiłam z siebie ze spokojem
- Coooooooooooooo?
- Wplatałam się w romans z Fab…
- Okej nie powtarzaj, zrozumiałem. Ale czekaj, on ma dziewczynę.
- No jejku, ma, ale co ja na to poradzę, że im się nie układa a ja z Fabianem, no to wszytko tak jakoś wyszło – rozpłakałam się
- EJ nie płacz, ale okej, co się stało? Skrzywdził Cię? – skinęłam tylko głową, a on wstał
- Co za chuj, no ja pierdole.
- Weź, Bartek, poczekaj, stój – złapał za telefon
- No, na co mam czekać? Zadzwonię do niego i mu wszystko wygarnę, tak jak trzeba.
- Poczekaj, nie znasz całej prawdy.
- No to słucham  - założył ręce na klatkę piersiową.
- No bo widzisz, jakoś tak ciągnęło nas do siebie i w końcu przyciągnęło, aż za bardzo, całowanie jakieś takie sprawy były, oczywiście. Ale – spojrzałam  na zegarek – o wczoraj był pijany i zadzwonił do mnie, żebym przyszła, no to poszłam. Na tak zwane ‘dzień dobry’ nic nie powiedział, tylko od razu zaczął mnie całować i rozpinać moją koszulę – załamał mi się głos
- Ej czy on Cię?
- Nie, nie, ja go odepchnęłam i mówię do niego ‘’ co ty kurwa robisz?’’, a on do mnie coś takiego, że n weź Monika, już nie bądźmy tacy święci, a ja, że weź się odwal, a on – spuściłam głowę – jak Muserskiemu dupy dawałaś, a mi nie chcesz? – no to wtedy nie wytrzymałam strzeliłam go z liścia i chciałam już wyjść, ale złapał mnie za rękę i powiedział cos w stylu, że ‘ w razie czego, ja bym nie postąpił tak jak on’.
- No co za zjeb. Moniś jakoś to załatwimy.
- No jakoś trzeba, bo ja sobie nie pozwolę na takie coś. Może i popełniłam kilka błędów w życiu, ale na pewno osoba jego pokroju nie będzie mi ich wytykała.
- Masz rację. – uśmiechną się do mnie
- Ale nadal pozostaje jedna sprawa.
- Jaka?
- Ktoś mu chlapną o sprawie z Muserskim i sorki Bartek ale to byłeś albo ty, albo Dawid.
- Mogę ci przysiądź, że to nie ja, ale myślę, ze to też nie Dawid.
- To niby kto? Jak wiedziała tylko nasza trójka.
- Więc, zostaje nam tylko jedna opcja.
- Hmm? – zdziwiłam się
- Blefował.
- Co ty. – skrzywiłam się – serio tak myślisz?
- No bo jak by się dowiedział? Fakt Dawid ma długi język, ale nie aż tak.
- No już serio, sama nie wiem.
- Powiem Ci jedno, do świąt został prawie miesiąc, w święta przylatuje, więc sobie z nim pogadam.
- Bartek, proszę Cię.
- No co? Pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Stoimy za sobą murem. Zawsze. I właśnie to jest ten moment gdzie ja musze stanąć w twojej obranie, bo ten fiut cię skrzywdził.
- Dzięki – wydukałam przez łzy.
-Ej, no nie płacz, Moniś.
- Nie mogę nie płakać.
- Możesz, czekaj – poszedł do kuchni – masz, wiesz, że też je ostatnio polubiłem?
- OOOO lody miętowe, moje ulubione.
- No czyli już poprawiłem Ci humor?
- No może troszkę. – uśmiechnęłam się lekko
- Oj Moniś, Moniś, co ja z tobą mam.

Kiedy się obudziłam, nie pamiętałam jak zasnęłam, teraz leżałam na najwygodniejszej kanapie świata – kanapa w salonie Bartka. Byłam ubrana tak jak wczoraj, więc pomyślałam tylko jedno, patrząc na poduszkę – nie zmyłam oczu. Dwie wielkie czarne plamy na poduszce. No Bartek mnie zabije. Wstałam popatrzyłam na zegarek – 8:20, więc Bartek powinien być jeszcze w domu. Poszłam do jego pokoju i zobaczyłam, że już nie śpi, tylko robi cos na telefonie.
- Nie, wolno tak od razu po przebudzeniu po telefon sięgać.
- No wiesz co? Musze zobaczyć co się dzieje w świecie.
- Daj – zabrałam mu telefon – pokażę Ci coś. Hmmmm gdzie to było – przekopywałam się przez YT’ba, mam – pisnęłam. Masz oglądaj, bo warto, a ja idę się w tym czasie ogarnąć.
Poszłam i się przeraziłam, oczy – sine plus do tego rozmazany tusz i eyeliner. Wzięłam prysznic i pomalowałam się aby jakoś zniwelować sine oczy, ubrałam się dość letnio. Wygrzebałam z walizki letni kombinezon i standardowe maxy.
- No Moni, powiem, Ci, że kozacki filmik, nie zły.
- No, tak myślałam.
- Mam pomysł.
- Już się boję.
- Chcesz dowalić Fabianowi teraz, po tym wszystkim?
- No przydałoby się.
- Wzbudzaj w nim zazdrość.
- Co? – spojrzałam na niego jak na debila
- No co? Co? Tak, wzbudzaj zazdrość, na każdym kroku.
- Co ty Bartek pierdolisz….



______________________
Siema, Siema
Przeprasza, za to co czytaliście, tyle w temacie.
Nadal czekam na komentarze, może dzięki nim nie będę dodawała rozdziału co 2 tyg.
Pozdro 600!
dziś jakoś krótko, ale koniec semestru i jakoś trzeba średnią na 4 wyciągnąć :D
proszę o udział w ankiecie :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytasz?