poniedziałek, 22 grudnia 2014

Twelve

- No ja ją chyba zabiję – zacząłem pospiesznie szukać telefonu, by do niej zadzwonić.
- No nieźle, powiem Ci – dodał Piter, oglądając telefon
- Jest – ucieszyłem się na widok telefonu – no odbierz – mówiłem do telefonu
 
    rozmowa

- Słucham – powiedziała zaspana
- Moniko Małgorzato Zofio Hoffmann, czy ty już na serio nie miałaś z kim całować się na wczorajszym meczu? – zapytałem zirytowany
- Co? Ja się z nikim przecież nie całowałam wczoraaaaj – ziewała
- No jak nie jak tak? Zaraz Ci tu Igła wyśle linka i nie wiem jak mi się wytłumaczysz? Igła weź,  jej tam podeślij. No a wracając do naszej rozmowy, ja tym twoim ‘nikim’ jest mierzący prawie dwa dwadzieścia to ja już nie wiem.
- Cooo? No ale to chyba nikt nie widział przecież – mówiła jakby na haju
- Monika, weź się ogarnij, tam były tysiące ludzi,  ty mi mówisz, że nikt nic nie widział? Ogarnij się! Jesteś na okładce z wielkim napisem ‘’ Polka dziewczyną, byłego przeciwnika Polski”.
- Coooooooooooooooo?  Aż tak mnie obsmarowali?
- Jeszcze gorzej.
- No ojciec to mnie zabije chyba.
- Nie, on się tylko będzie brechtał z ciebie
- Weź mi szybko linka wyślij bo musze to ogarnąć.
Zrobiłem co chciała, wysłaliśmy jej link i czekałem tylko na jej telefon z jej komentarzem do tego wszystkiego, jednak się nie doczekałem bo kiedy sam chciałem zadzwonić to musieliśmy iść na śniadanie i trening. W sumie dzień jak ostatnio, każdy inny. Już dziś mieliśmy grać finał mistrzostw, szczerze mówiąc jesteśmy tak wszyscy już zmęczeni, ale taki medal byłby dla nas wielkim podziękowaniem za to tygodnie  jednej wielkiej harówki


MONIKA
Byłam bardzo zdziwiona, tym co przeczytałam na mój temat, swoją drogą jestem ciekawa, co za mądry człowiek im naopowiadał takich fascynujących rzeczy o mnie. Na przykład dowiedziałam się, że poznałam się z DImem na meczu LŚ kilka lat temu i, że pracuję jako ich psycholog, serio? To mnie najbardziej rozbawiło, ale jest też jeden plus, napisali o mnie ‘polska piękność’ haha. No nie wiem jak to wszystko skomentować. Po tych emocjach związanych z artykułem nie mogłam już zasnąć, więc poszłam się umyć. Ledwo co wyszłam spod prysznica i zadzwonili rodzice, ze już są. Szybko nałożyłam zwykłą bluzkę i spodnie. Przyjechali, oczywiście na dzień dobry tata mnie ‘ wyśmiał ‘ za to zdjęcie w gazecie, ale zbytnio nie przejęłam się jego zdaniem. Razem poszliśmy na śniadanie i jakoś tak zleciał nam dzień. Dopiero wieczorową porą zaczęła udzielać mi się tzw. głupawka, bo wiedziałam, że nasze orzełki są o krok od pokonania Brazylii i zdobycia tytułu Mistrza Świata. Mecz o 20:30 więc po 19, wyszliśmy z hotelu, szłam dość szybko i tego chyba nie można nazwać chodzeniem tylko zapierdalaniem, bo chciałam jak najszybciej już być w Spodku i wygrać razem z nimi. Pierwszy set dla Brazylii, ale o każdą piłkę walczyli jak lwy. Drugi - walka do końca i set dla nas, trzeci – chłopaki się rozegrali w drugim uwierzyli w siebie i walczyli.. i się opłaciło. Czwarty – cały czwarty set stałam i razem z innymi kibicowałam na stojąco. Piłka meczowa na Polski -> serw Wallace…. -> Mika->Guma->Wlazły. i jedna wielka euforia, wszędzie było słychać tylko ‘ Jesteśmy mistrzami świata’ i właśnie kiedy to usłyszałam po raz trzeci zaczęłam płakać. Dlaczego? Nie mam pojęcia, byłam taka szczęśliwa, dumna i po prostu nie da się tego opisać słowami, pokonaliśmy niepokonanych, jeszcze bardziej bym się ucieszyła gdyby od razu nałożyli na nich kary.  Tak wesołego i podjaranego Dawida nie widziałam już dawno, dawno, więc to jeszcze bardziej mnie cieszyło, wielka euforia wszędzie.
- No i czego płaczesz? -  zapytał Dawid kiedy wyrwał się na chwilę od tego wszystkie co działo się dookoła.
- Ja się tak mega cieszę po prostu
- Oj Moni, Moni
- Jak ja wam gratuluje, ty sobie nawet nie wyobrażasz, jaka jestem dumna.
- Dzięki, kiedy to oblewamy?
- No wy to chyba przez ten tydzień to raczej nie będziecie sobie żałować – zaśmiałam się
- Razem z tobą, musze iść
I tak samo jak szybko przyszedł tak samo szybko odszedł. Dekoronacja i wielkie przemowy i podziękowania i Spodek odleciał… Świętowanie trwało jeszcze kilka godzin, ba kilkanaście. Zaczęło się wielkie ‘boom’ na siatkówkę, wszędzie wywiady z mistrzami, latali z jednej do drugiej telewizji. Od razu po finale dostałam sms do Bartka „Przekaz mi wielkie gratulacje i powiedz, że jeszcze zagramy razem na pewno nie raz” – „Przekaże, weeeź jeszcze nie raz zagracie razem, bo Polska Cię potrzebuje”. Wesele z Myserskim, nie powiem, że niezbyt widzi mi się iść na to, jeszcze do Włoch, irytowali mnie trochę na tych mistrzostwach. Powiedziałam o wszystkim Dimowi i on mi wybił takie głupie myśli z głowy i stwierdził, że na meczach się napatrzyłam na różne reprezentacje i teraz patrzę tak na dany kraj. Porzuciłam te myśli, kiedy uświadomiłam sobie, że nie mam sukienki na wesele a zostało mi kilka dni. Przekopałam całe interenty i znalazłam to, może jakoś dupy nie urywa, ale miała to coś w sobie bo mnie przyciągnęło od niej, o buty nie musiałam się martwic, bo melisy, które kupiłam ‘’x’’ lat temu cały czas bardzo dobrze mi służyły. Paznokcie zrobiłam kilka dni temu żelowe, na początku byłam sceptycznie do nich nastawiona, ale kiedy zobaczyłam efekt, zmieniłam zdanie. Dim przyleciał do mnie w piątek i od razu pojechaliśmy na lotnisko, zapakowaliśmy się do samolotu, kilka godzin, które spędziliśmy na bardzo miłej rozmowie, ogólnie wspominaliśmy ‘bolesne’ początki naszej znajomości. Wesele było przednie, ale daleko mu do naszego – polskiego.  Po uroczystości ślubnej, udaliśmy się na wesele, od razu wyrwaliśmy do tańca i gdyby nie przerwy na jedzenie to prawdopodobnie byli myśmy tam cały czas, mieliśmy wynajęty hotel i koło czwartej nad ranem się tam pojawiliśmy. Od razu zmęczeni opadliśmy na łóżko żegnając się bardzo namiętnym pocałunkiem…


/ kilka tygodni później/

Zaczął się październik a co za tym idzie, studia, już w drugim tygodniu miałam jeden egzamin. Siedziałam zawalona w książkach, zabarykadowałam się mieszkaniu i tylko zakuwałam, oczywiście też chodziłam na inne wykłady i ćwiczenia. Był wtorek, w czwartek miałam egzamin i mówiąc krótko byłam głęboko w dupie. Mój dzień wyglądał mniej więcej tak: wstawałam wcześnie, biegiem na uczelnie, tam kilka/kilkanaście godzin, wracałam i coś zjadłam, nauka, nauka do późna. I tyle, a to dopiero trzeci tydzień studiowania na trzecim roku. W końcu nadszedł – czwartek – dzień mojej zagłady, niby wiem, że umiem, a i tak pewności nie mam co tam na wypisuję… Weszłam do auli i nie chcę pamiętać co było dalej. Wróciłam do domu dość zrezygnowana i uświadomiłam sobie jaki mam straszny bałagan w pokoju, wszędzie jakieś kartki z liczbami, obliczenia, rysunki, no istny syf. Ogarnęłam to i napisałam sms do Dawida: „ co robisz za jakieś 30 min?” – „o proszę kto się odezwał, myślałem, że nie żyjesz..” – „ale żyję, to co robisz?” – „ testujemy mojego nowego xboxa, wbijasz?” – „jakbym mogła to chętnie, bo muszę gdzieś wyjść, bo mną miota” – „ no jasne, że możesz” – „to za ile mam u cb być?” – „no chłopaki już są, to jak chcesz”  - „ to jakoś tak będę za 15min”
Wpadłam na pomysł, że skoro już się tak wprosiłam to chociaż pizzę ze sobą zabiorę, zamówiłam więc dwie duże z kurczakiem, kukurydza i podwójnym serem i podałam adres Dawida. Wsiadłam w samochód i jeszcze wstąpiłam po litr wódki, musiałam jakoś odreagować po tym egzaminie, szczególnie, że jakoś mi chyba nie poszedł zbyt dobrze. Przyjechałam pod blok i szybko weszłam do windy, bo chciałam być wcześniej niż dostawca. Jak zawsze weszłam bez pukania i jak zawsze drzwi były otwarte <a to nowość…> Przywitałam się ze wszystkimi i zapylałam:
- Kto się ze mną napije? – pomachałam szklana butelką Finlandii
- A czego chcesz pić? – zapytał Dawid
- Bo chyba zawaliłam egzamin.
- Jak to mówią, jak zdam to się najebię, jak nie zdam to tym bardziej.  – dodał Rafał
- O to widzę, że może ty Rafałku – zrobiłam oczy kota ze Shreka
- Ja? Nie dziękuję, ja prowadzę.
- O nie, fuck, ja też. Kto mnie odwiezie? – ja mądry człowiek
- No to ja mogę – dodał Rafał
- Dziękuję, mój wybawco.
No i zaczęłam pić sama, ale niestety na pusty żołądek, to jak wiadomo dobrze to się nie mogło skończyć. Kiedy siedziałam na kanapie dość ‘rozwalona’ usłyszałam dzwonek do drzwi, ucieszyłam się, że to pizza i pobiegłam otworzyć, niestety, (albo i stety, jak się potem okazało) to był tylko Poul i Fabian. Paul tak jak i ja nie był w  zbyt dobrym nastroju więc gdy tylko siedliśmy na kanapie polałam na po jednym:
- Ej to nie wypada, żeby dziewczyna polewała podobno – dodał Fabian
- Chcesz nam polać, czy się z nami po prostu napić? – zapytałam
- Dziś to tylko polać – dodał i zabójczo się uśmiechną
Pizza zaraz dojechała, więc spokojnie się najadłam i wtedy zaczęło się niezłe picie…

DAWID
- O nie nie, dawaj to – powiedziałem i zabrałem Monice telefon
- Czemu? – zdziwił się Piter
- Oj ona nie może mieć telefonu jak jest pijana, o patrz już zaczęła – pokazałem mu jej telefon z sms ( w trakcie pisania) do Kacpra : ‘ kieffdy mnie odfiedzissz, bo nuuu’  - właśnie, ma tak odkąd zaczęła się zadawać ze mną i moimi kolegami z technikum.
- Zniszczyliście ją – zaśmiał się Pit
- Najpierw to technikum zniszczyło mnie a potem ja ją, ale jakoś dzisiaj ją wzięło bardziej.
- Słabszy dzień?
- No od kilku dni w ogóle nie miałem z nią kontaktu, zakazała mi do siebie dzwonić ale przychodzić, bo się uczyła na jakiś egzamin i coś mówiła, że go zawaliła.
- A nasz Paul, to co, on egzaminu nie miał..
- A cholera ich wszystkich wie, wracamy do gry, fifa sama się nie wygra.
No i wróciliśmy do gry, ale kątem oka cały czas zerkałem na Monikę, no znam ją tyle lat i ostatni raz ją widziałem w takim stanie dobre kilka lat temu, chyba jak opijaliśmy jej maturę nad morzem. W każdym bądź razie musiałem przerwać moją grę i interweniować:
- Monii tobie to już chyba wystarczy.
- Dawid, ale ja chyba zawaliłam ten egzamin.
- Oj, daj spokój już z egzaminem, chodź pójdziesz spać. – wziąłem ją pod rękę i podniosłem
- Nie – stanęła na środku pokoju
- No chodź – ponaglałem
- Nie, ja chce do swojego łóżka i zdania nie zmienię!
- Z doświadczenia wiem, że ona już nie odpuści.
- To co chłopaki zbieramy się. – wstał Rafał
- No co ty już? – dodał Piter
- No obiecałem jej, że ją odwiozę, bez względu na jej stan – zaśmiał się Rafał
- Ale już, ja chce jeszcze pograć.
- Ej to słuchajcie  - przerwał  Fabian  - ja też jestem samochodem i mogę ją odwieść, bo już też się będę zbierał.
- Serio mógłbyś?
- No tak, spoko.
Zapakowałem ją do samochodu Fabiana i odjechali, mam nadzieję, że nie nagada mu za bardzo  głupot, bo u niej w stanie wiadomym różne rzeczy się zdarzają…

FABIAN
- Ale zaprowadzisz mnie do łóżeczka?
- No zaprowadzę.
- Cieszę się.  - Po kilku minutach jazdy wjechałem pod blok i prawie pod same drzwi.
- Wysiadamy – i zabrałem się za wyciąganie jej z samochodu. Była bardzo lekka i praktycznie niosłem ją na rękach, tak dotarliśmy do jej mieszkania.
- No Moni, jesteśmy.
- Łóżeczko, moje kochane, tęskniłam – i rzuciła się na nie
- Czujesz ten paradoks, kiedyś to ty mnie prowadziłaś pijanego do łózka a teraz ja ciebie – rzuciłem się na jej łóżko podobnie jak ona
- Ale ja się teraz na ciebie nie rzucam i nie całuje cię. – zamurowało mnie
- A ja to robiłem?
- Nooo, dobrze całujesz swoja drogą, ale nie dokończyłeś bo zasnąłeś.
- To może to teraz dokończę. – zbliżyłem swoja twarz do jej twarzy i lekko pocałowałem. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia, ale wiem, ze czekałem na ten moment już bardzo długo. Oddawała pocałunki bardzo długo, ale nagle przerwała:
- Stop, może i jestem pijana ale…

____________________________
niezbyt dobrze się dzieje, rozdziały będą od teraz krótsze i (mam nadzieję) częstsze.
 rozdziału nie skomentuję….

piątek, 12 grudnia 2014

Eleven

PROSZĘ, O UDZIAŁ W ANKIECIE NA KOŃCU!!!

….w tym momencie podszedł do mnie Dawid… uf serio, niby kiedyś nie miałam nic przeciwko temu, żeby Dim mnie pocałowała, ale teraz po tym co stało się kilka miesięcy temu jakoś nie mogę.
- Gratuluję, jeszcze raz  - powiedział do Dima
- To wam należą się gratulacje  - odparł
- No zobaczymy jak to wyjdzie na mistrzostwach – dodałam na rozluźnienie sytuacji, ale nie było to zbyt dobre posunięcie, bo wiadomo, zjechali się wzrokiem i tylko fałszywie się do siebie uśmiechnęli. Dawid odszedł a DIm od razu zaczął:
- Gdyby tylko nie był twoim bratem…
- Taak?
- Wiesz co mam na myśli.
- No właśnie nie do końca. – uśmiechałam się mówiąc
- Oj wiesz… może wtedy wszystkie zagrywki szłyby na niego i wszystkie krótkie… - nie dokończył bo ktoś z drużyny go zawołał – zobaczymy się potem?
- Nie wiem, możliwe  - uśmiechnęłam się szeroko
Nie wiem dlaczego on pomimo tak bolesnych wspomnień, nadal tak dobrze na mnie działa, może to przez to, że poznała już jego wszystkie strony, widziałam go w najróżniejszych sytuacjach i znam jego wszelkie przedziwne zachowania. Zresztą to działa w obie strony. No i zaczęła się dekoronacja XII Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Narody indywidualne jak i puchary dla drużyn dawali prezesi, prezydenci itp. a towarzyszyły im miss Polski i miss Polski nastolatek. Obie były ładne, ale moim skromnym zdaniem, ta młodsza musi jeszcze jednak dorosnąć do roli miss, aczkolwiek wróżę jej świetlaną przyszłość w modelingu, bo wymiaru to ona ma i to niezłe. Cała `impreza’ zakończyła się koło pierwszej, cały czas byłam pełna podziwu, że Zuza tak długo wytrzymuje, bo w końcu ma dopiero niecałe pięć lat. Kiedy już miałam wychodzić podbiegł do mnie Dim, przywitał się z tatą i Zuzą i poprosił mnie na chwilę, odeszliśmy kilka kroków :
- Mówiłem, ze się spotkamy jeszcze.
- Tak, niestety znowu miałeś rację. A więc co takiego chcesz mi powiedzieć?
- Co robisz dwudziestego siódmego września?
- Hmm, - podrapałam się po głowie – jeszcze świętuję z chłopakami złoty medal z mistrzostw – zaczęłam się śmiać
- OO bardzo możliwe, bardzo, a tak na serio?
- A tak na serio, to nie mam pojęcia.
- A chciałabyś towarzyszyć mi na weselu kolegi z klubu?
- Hmm bardzo chętnie, a kto się hajta?
- Travica, w Lube teraz gra.
- OO z Kurasiem – zaśmiałam się – on nic mi nie wspominał, że się gdzieś wybiera
- Ale ja ci wspominam.  – zaśmiał się  - to jak?
- No co ja mogę CI powiedzieć?! No jak przeżyję do końca wrześnie, to bardzo chętnie. A teraz, muszę już naprawdę iść
- Jasne, nie zatrzymuję.
- A wy teraz co? Wielkie świętowanie?
- Haaaa, jasne. W końcu wygraliśmy.
- Ale nie z nami! – zabiłam go wzrokiem
- Tak wiem, pamiętam, a może chcesz iść z nami świętować? – poruszył śmiesznie brwiami
- Chyba, jednak podziękuję, wracam i idę spać, bo wiesz jutor wracamy.
- Okee, to dobranoc. – szepnął mi do ucha i pocałowała w czoło
Wróciliśmy do hotelu, szybki prysznic i spać. Obudził mnie tata dzwoniąc do mnie(tak, nie chciało mu się przejść dziesięciu kroków). Wstałam, zobaczyłam, że jest bardzo ładna pogoda, więc postanowiłam nie robić makijażu, jedynie przypudrowałam twarz, i nic więcej nie robiłam. Na włosy nie miałam zbyt pomysłu i postawiłam na luźnego kłosa plecionego na bok, założyłam jeszcze moje ray bany. Jak to zwykle w lato założyłam zwykłą koszulkę, ale ta dzisiejsza nie była taka zwyczajna, bo sama ją wycięłam i standardowo krótkie spodenki. Po śniadaniu, zaczęliśmy się zbierać do domu, w końcu daleka droga przed nami. Ruszyliśmy około jedenastej, ale jako, ze Kraków jako tako znałam to dość szybko ogarnęłam się, że nie jedziemy prosto do domu.
- yyy gdzie ty nas wieziesz? – spytałam tatę
- A chcesz zobaczyć Vive grających tutaj? – wskazał palcem na Kraków Arenę
- Nie? Serio? Wkręcasz mnie.
- Serio, serio, wracam góra za poł godziny, zobaczymy co do się zrobić
- To leć, leć, tylko załatw.
I poszedł, jejku, jak byłoby genialnie zboczyć moje ukochane Vive grającym w tak genialnym miejscu. Niestety długo nie było mi dane rozmyślać o żółto - niebieskich, gdyż do autobusu obok zaczęli schodzić się siatkarze, Dawid oczywiście rozpoznał samochód. Otworzyłam okno i zaczęłam z nim rozmawiać, gadaliśmy już jakiś czas, ale kiedy tylko zjawił się Andrzej…
- A co to za rozgardiasz? Proszę wysiąść z samochodu.
- O widzę, że się Bartka naoglądałeś. – powiedziałam wysiadając z samochodu
- Też go znasz? – zapytał zdziwiony
- No tak, kto go nie zna?  - zapytałam z miną WFT?
- Właśnie, ja to się zawsze o wszystkim dowiaduję z Internetu!!!
- Tak – odpowiedzieliśmy wszyscy wspólnie i znów było słychać tylko jeden wielki śmiech.
- A właśnie – wtrącił Dawid – Dziecko drogie jak ty się ubrałaś? Co to za negliż?
- Ale, ze co?
- No co to za bluzka, to już się nie opłacało  w ogóle nic zakładać.
- A mi tam się podoba. – wyrwał Andrzej
- Z kim ja pracuję – walnęłam klasycznego face-palma – a gdzie Kuraś?
- To ty nic nie wiesz? – pytał Dawid
- Niby co?
- No jakby ci to powiedzieć… hmmm Antiga nie powołał go na Mistrzostwa i Kuraś wyjechał wczoraj w nocy. – powiedział w bardzo szybkim tempie
- I ty mi to dopiero teraz mówisz? – otworzyłam drzwi w samochodzie i w torebce zaczęłam szukać telefonu, kiedy go znalazłam, szybko wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha.
- Nie odbierze, myślisz, ze nie próbowaliśmy?
- Ja, to nie wy. – odparłam trochę po chamsku i odeszłam kawałek od ‘stada’…. Kilka sygnałów i odebrał:
- Bartuś, jak się trzymasz? Przepraszam, że dopiero teraz dzwonię, ale dopiero się dowiedziałam.
- No jakoś leci, niedawno do domu przyjechałem, może wpadniesz kiedyś?
- Wiesz, że wystarczą dwa słowa i jestem, ale tak na serio, bardzo zły jesteś?
- Zły? Serio pytasz czy jestem zły? Ja jestem wręcz wkurwiony! – krzyknął do słuchawki a ja aż musiałam oddalić telefon od ucha, a zaraz w tle usłyszałam głos jego mamy i jej tekst ` Bartek, wyrażaj się!`
- Pozdrów mamę. – zaśmiałam się
- Okej – powiedział ‘ucieszony’ – a tak serio, to nie wiem, muszę się w z tym wszystkim przespać i to porządnie, więc – chciał cos jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałam
- Bartek, ale ty wiesz, że tak jak ja mogłam liczyć na ciebie, tak ty możesz liczyć na mnie i wiedz, ze dla mnie i tak jesteś najlepszy!
- A Dawid i pan ‘EMM’
- Jak chcesz wiedzieć, to jesteś od razu za Dawidem, ale przed panem ‘emm’
- To na taki układ mogę iść. Dzięki, że dzwonisz, a chłopakom powiedz, że życzę im powodzenia, i żeby nie dali dupy.
- Okee, przekażę, paaapatki.
I tyle było z naszej rozmowy, byłam na siebie zła, że nie ogarnęłam wcześniej listy z powołaniami. Wróciłam do chłopaków i przekazałam im wiadomość:
- Uwaga, Bartek mówi, że trzyma za was kciuki i macie nie dać dupy.
- Odebrał? – zdziwił się Igła
- Mówiłam, że ode mnie odbierze.
- No normalnie, zaraz focha strzelę i wyjdę z siebie– dodał chyba zazdrosny Igła.
- Tylko nie trzaskaj. – dodałam i wybuchliśmy śmiechem. – a wy co? Do domu?
- No, ale tylko na 4 dni.
- Oj dla niektórych to i tak za mało, żeby odwiedzić rodzinę mieszkającą 2 godziny drogi. – ostatnie słowa dość mocno zaakcentowałam i kierowałam je w stronę Dawida.
- Przecież jeżdżę, jak tylko mam wolne.
- Noo jeździsz raz na ruski rok.
- OO apropo ruskich, jaką taktykę na nasz szykują? – zaciekawił się Igła
- Nijaka, mówiłam, już my o takich rzeczach nie rozmawiamy.
- Ale oczywiście, naturalnie – ciągnął Dawid.
- Serio. Jak nie wierzysz to się go zapytaj.
- Przy najbliższej okazji to zrobię.
- Ta najbliższa może być jeszcze bliższa niż ci się wydaje…. – nie dokończyłam, bo chciałam go trochę zdenerwować (tak wiem zła siostra), w sumie to nie wiem nawet co teraz zaczęłam wymyślać, nawet jeszcze nie gadałam z Muserskim kiedy mnie odwiedzi, ale chciałam potrzymać Dawida w niepewności.
- Znacz kiedy, dokładnie. Bo muszę się przygotować psychicznie.
- No nie wiem, nie wiem.
- Kurde z tobą to taka rozmowa. A tak w ogóle co ty tutaj robisz?
- Oj tata poszedł zapytać czy moje miśki kochane z Vive zagrają tutaj, byłoby prze-kozacko.
Właśnie jak wypowiedziałam słowo ‘tata’, on pojawił się przy samochodzie. Już wsiadaliśmy do samochodu, ale tata wpadł na genialny pomysł:
- Dawid a ty nie chcesz jechać z nami do domu, przecież to po drodze.
- No w sumie, chwila – pobiegł gdzieś, ale już pół minuty potem był s powrotem. – To chwila, tylko torby przepakuję.
Wsiedliśmy i pojechaliśmy, przesiadłam się na tył, bo  Dawid cały czas i tak gadał z tatą to było im wygodniej, pożyczyłam od Dawida słuchawki i od razu odpłynęłam jak zamknęłam oczy….


Tygodnie mijały mecz na narodowym - coś pięknego, emocje – coś pięknego, wspomnienia uwiecznione na zdjęciach i o dziwo udało mi się zrobić więcej niż 20 zdjęć, oczywiście nagrany hymn śpiewany przez prawie 70 tyś. kibiców. Całość była po prostu przepięknym uczuciem i w ogóle te emocje, wszędzie uśmiechnięte i pozytywne twarze i jeszcze 3:0 dla naszych orzełków. 31 sierpnia oczywiście Dawida urodziny, próbowałam uprosić rodziców, żebyśmy zostali na jeden dzień w stolicy ale niestety się nie zgodzili bo właśnie 31 jadą na tygodniowe wakacje. Nie pozostało mi nic jak tylko polecieć do najbliższej cukierni i kupić Dawidowi tort, wzięłam jagodowo – śmietanowy. Po zakończonym i pełnym euforii meczu, czekałam, aż w końcu opuszczą stadion, kiedy już to nastąpiło..:
- Dawidku, kochanie ty moje, wiem, że to dopiero jutro, ale niestety jutro mnie tu nie będzie, bo dziś wracam. W każdym bądź razie życzę Ci, żebyś grał i dawał z siebie wszystko, znalazł sobie jakąś ładną dziewczynę, tylko żeby była dla mnie miła! No i oczywiście zdrowia i tego złotego krążka, masz się o niego bić z całych sił! Czajana?
- Moni, mrówku ty mój, będę i to jak będę się bił. Dziękuję bardzo, a co do dziewczyny to jeszcze zobaczymy.
- Monika? A co ty tak mu te życzenia na sucho składasz? – wtrącił się Andrzej
- No a jak inaczej? My jeszcze nie raz się napijemy.
- A ty tylko o alkoholu…, mówię, że należało by zaśpiewać stooo lat.
- Powiem Ci Endrju, że Bóg obdarzył mnie nie jednym talentem, ale nie śpiewem.
- Nie prawda, ona nawet na castingu była raa – nie było niestety dane mu dokończyć tego czego mówił, bo mówiąc krótko zakryłam mu usta ręką. – No weź..
- Fuu obśliniłeś mnie.
- Sama chciałaś. Aleee
- Nieee, Dawid proszę cię… bo powiem co robiłeś u mnie na 18-stce.
- O dobrego argumentu użyłaś, to o czym my tu…. – podrapał się po głowie – a tak mieliście mi ‘sto lat’ śpiewać. – powiedział uradowany
- A co było na 18-stce  - zaciekawił się Karol
- Nic – uśmiechnęłam się złowrogo – to co wzięłam głęboki wdech i zaczęłam ‘stooo laaatt.. – jak ja współczuję tym, którzy to słyszeli, pewnie piałam jak kogut o świcie, ale zaraz dołączyli do mnie siatkarze i nie było takiej tragedii jak na początku.

Dni, tygodnie i co najważniejsze we wrześniu – mecze. Chłopaki przez pierwszą fazę przeszli jak burza, w drugiej z małym potknięciem czyt. Stany Zjednoczone, ale nie sprawiło to, że się poddaliśmy ani nic. Z Dawidem kontaktowałam się rzadko, nawet bardzo rzadko. Trudno nam się było zgrać, między wszelkimi meczami, treningami, jedzeniem i spaniem. Pomimo tego, że nie widzieliśmy się na żywo, kiedy tyko rozmawialiśmy słyszałam w jego głosie coś dziwnego, nie wiem co to było,  nie chciałam wnikać głębiej, ale miałam pewną teorię na ten temat. Mianowicie, Dawid jako atakujący, był cały czas w cieniu Mariusza, bardzo mało grał i może to dlatego. Nim się obejrzałam minął prawie cały wrzesień, od 20 września pomieszkiwałam w Katowicach. Mój dzień wyglądał tak: wstałam, ogarnęłam się, zjadłam śniadanie, ogarnęłam jakieś miejscówki do zdjęć, potem znów jedzenie i wyjście na mecz. Na meczu z Niemcami byłam sama, bo rodzice z Zuzą mieli dojechać dopiero na finał, nie wiedzieć czemu do Spodka popierdzieliłam godzinę przed meczem i kiedy tylko weszłam na trybuny, zobaczyłam bardzo znajoma mi postać  - Dima. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym tak w sumie, razem obejrzeliśmy mecz na vipach i w ogóle było bardzo miło. Kiedy Dawid nas zobaczył, to tylko się krzywo uśmiechną. Na koniec meczu się popłakałam i to tak konkretnie, bo jak powiedział Swędrowski „historia rodzi się na naszych oczach, jesteśmy w finale.” Ta myśl towarzyszyła mi cały czas. Kiedy te słowa rozbrzmiały na cały Spodek, Dim się do mnie odwrócił i powiedział tylko:
- Gratuluję, zasłużyliście jak mało kto
- Dzięki bardzo – chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale znów zalałam się łzami, oczywiście szczęścia
- Ej mała nie płacz – wziął moją twarz w dłonie i lekko pocałował w usta, brakowało mi tego i to zdecydowanie. Bardzo długo wracałam do hotelu, bo za nic w świecie nie mogłam zakończyć pożegnań z Dimem. W skutek tego zasnęłam dopiero nad ranem.

DAWID
Całą noc nie mogłem uwierzyć, że jesteśmy w finale, jesteśmy o krok od złotego medalu i pokonania Brazylii. Z tych emocji nie mogłem długo zasnąć, a kiedy już mi się to udało to, nie na długo, około 8 do pokoju wpadł Igła:
- DAAAAAAAAAAAAAAAAAAAWID – krzyczał już w drzwiach
- Śpię!
- Paaaaaaaaaaatrz – machał mi telefonem przed oczyma
- Cooooo? – teraz to ja przeciągnąłem samogłoskę, kiedy tylko zobaczyłem jaki artykuł z jakim zdjęciem jest na głównej…

_________________________________
no ja to się chyba zastrzelę!!!
wiem, że tego nie da się czytać, bo to takie pierdzielenie o Chopenie, aleee zawsze winna jest szkoła, teraz też, nadal błagam o komentarze i o udział w ankiecie na dole, dla was to tylko chwila, kliknięcie a mnie mega motywuje, tak samo komentarze mnie nawet kropka <.> ucieszy, serio, zróbcie mi spóźniony prezent na mikołajki :D proszęęęę, możecie mnie nawet shejtować :/

piątek, 21 listopada 2014

Ten

- Widzisz, prawnie, więc nie zepsułem.
- No i masz szczęście 
- Moniś, dlaczego się nie odzywałaś?
- Słuchaj to nie miejsce na tego typu rozmowy, spotkajmy się potem jakoś. – uśmiechnęłam się lekko.
- Ok, a tak właściwie, co tutaj robisz?
- Przyjechałam na cały Memoriał, a dziś wyjątkowo jestem też na tym meczu.
- To będziesz mnie podziwiać?
- Jasne, weź…
- Hej, co jest? No ile mam cię jeszcze razy przepraszać?
- Już Ci to tłumaczyłam. Jest Okej.
- Na pewno?
- Tak. – uśmiechnęłam się, można powiedzieć, że prawdziwe.
- Czyli jest już między nami dobrze. – kiwnęłam tylko głową, a on jak za starych dobrych czasów mnie przytulił. Czułam się bardzo dobrze, oczywiście nie umknęło to uwadze jego kolegów, a co za tym idzie też Sprikowi. Delikatnie mówiąc zdenerwował mnie, bo pomimo, że nie znałam ruskiego to i tak wiedziałam, ze wyraża się wobec mnie w niezbyt elegancki sposób, spojrzałam na niego tylko wzrokiem zabójcy.
- Załatwię to.
- Nie trzeba, cham i tyle.
- Mówię, że to załatwię. Musze już iść, trzymaj na nas kciuki.
- Tylko za ciebie będę.
No i odszedł, w sumie to się cieszę, ze już jest miedzy nami dobrze, ale nadal czuję, jakiś niepokój. Mecz skończył się wynikiem 3:1 ale Rosji, drugi set wymknął im się tylko lekko, ale ogólnie było bardzo spoko. Dogadaliśmy się, że w nocy po meczu Polski, spotkamy się. Po pierwszym meczu wróciliśmy do hotelu, zjedliśmy obiadokolację i wróciliśmy do sowich pokoi, w swoim stroju zmieniłam tylko bluzkę na koszulkę, Kurka, którą dostałam od niego na 20-ste urodziny. W wolnym czasie włączyłam interenty i oczywiście nie zawiodłam się bo znalazłam świetną piosenkę, której  wróżę bardzo dobrą przyszłość. Ogarnęłam fejsa i w PS znalazłam się na zdjęciach, nawet na jednym wyglądałam jak człowiek, a na drugim hmm.. może gdybym wtedy nie krzyczała ‘ostatni’ to nie wyglądałabym jak lew z reklamy Liona. Ogarnąwszy się w końcu wyszłam z pokoju i poszłam pod recepcję, gdzie czekał już na mnie tata z Zuzą. Razem zasiedliśmy na trybunach,  znaczy tata jak zwykle nie posiedział z nami, ale od razu spotkał jakiegoś kolegę i nas pozostawił. Do rozgrzewki  pozostało jakieś piętnaście minut, więc stwierdziłyśmy, że pójdziemy życzyć Dawidowi szczęścia.
Długo nie musiałyśmy szukać, bo kiedy tylko pojawiłyśmy się za bandami on od razu i on pojawił się na horyzoncie
- Macie wygrać!
- Właśnie – poparła mnie Zuza
- Mogę, obiecać, że damy z siebie wszystko.
- I z takim podejściem proszę wejść ma tamto boisko. – wskazałam parkiet
- Tak jest, mamo! O niee, nie patrz do tyłu, nie odwracaj się!
- Co czego? – już miałam się odwrócić, ale przytrzymał mnie za rękę. W tym momencie poczułam równie wielką dłoń na mim ramieniu.
- Możemy pogadać, daj mi jeszcze dwie minutki.
- Okee spoczko, Dawid weź mi Zuzy przypilnuj.
Odeszliśmy kilka kroków dalej i to Dim zaczął rozmowę.
- Moglibyśmy się spotkać jakoś koło dziesiątej, po meczu?
- Hmmm obstawiasz, że tak szybko się to zakończy?
- Jasne, przecież to wasza drużyna, wy nigdy się nie poddajecie.
- Miło, no jak tylko się skończy to Ci napiszę, bo mieszkacie w tym hotelu, to blisko.
- To proszę, napisz bo wiesz, że musimy pogadać?
- Wiem, sama to przedtem powiedziałam i zdania jeszcze nie zmieniłam jak do tej pory.
- To dobrze, życz im powodzenia.


DAWID
- I co Zuzulcu, zostawiła Cię Moniśka?
- Ale ty tez jesteś spoko.
- Bardzo mnie to cieszy, ale mógłbyś nas częściej dowierzać.
- Wiem mrówko, ale taką mam pracę.
- Ja tam bym nie chciała takiej pracy. A z kim Monika rozmawia?
- To jest jej kolega Dmitrij Muserski, najwyższy siatkarz świata. Nie pamiętasz go? Był w was kilka razy.
- Aaaa teraz wiem, pamiętam już.
- O proszę, to jednak może my nie wiem całej prawdy? – podszedł do nas Piotrek z Fabianem
- Już niestety wiecie, wszystko, a jak tylko zastępuję teraz Moniśkę.
- A gdzie jest?
- To odwróć się za siebie.
- W gimnazjum poznałem takie piękne przysłowie ‘ nie odwracaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przy..
- Ej no – wskazałem głową na Zuzę
- Przywali, oczywiście, ze przywali – zaczął powoli się odwracać.
- Czy ona serio wszystkich zna?
- Jak wszystkich?
- No ciebie to jeszcze rozumiem,  Kurka, teraz się dziwię w sumie i jego jeszcze też.
- O sorry – Monika wzięła Zuzę na ręce – dzięki za opiekę, powodzenia!
- Nie mówi, że jest już okej? Pogodziliście się?
- Jak na razie to okej, zobaczymy potem.
- Stop, skąd ty ich wszystkich znasz? – W tym momencie zaczęli nas wołać
- Potem, potem….


Monika
Czy to, że znam kilku, to są już wszyscy? Nie! Mecz zleciał mi niesamowicie szybko, może dlatego, że znów brałam bardzo czynny udział w kibicowaniu. No i nasi chłopacy pokazali, że są najlepsi. Oczywiście rozdawanie autografów i te sprawy, zajęły mniej więcej trzydzieści minut.
- Gratki, bratku
- O dziękuję mrówciu.
- O jak suodko – Karol podkreślił samogłoskę ‘u’
- Rzygam tęczą – dodał Andrzej
- Dajcie spokój, już oksii? – spytałam zrezygnowana
- oke, oke wbijaj za jakieś czterdzieści minut do tego parku koło naszego hotelu. – zapraszał Kłos
- Coś mi tu nie pasuje, jakoś za mili jesteście. – zmarszczyłam czoło
Zaczęli mnie przekonywać i wyszło im to, umówiliśmy się za pół godziny, bo mieli stawić się w hotelu na pogadankę jakąś. Poszłam ze swoim team’em do hotelu i powiedziałam, że wychodzę. Tata to już się chyba przyzwyczaił do tego i już nic nie mówił. Zmieniłam tylko koszulkę reprezentacyjną na bluzą w której byłam na wcześniejszym meczu. Miałam jeszcze trochę czasu, ale nie spożytkowałam go jakoś, tak wiem jestem strasznym leniem. Jak współczesny leżałam z włączonym fb w telu, wtedy bardzo szybko mi czas zleciał. Wyszłam i skierowałam się do parku, po kilku minutach widziałam już dwu metrowców. Przywitałam się i siadłam na ławce koło Kurasia.
- To skąd wy się właściwie znacie? – zaczął Karol
- My? – pomachałam palcem koło naszych twarzy
- No.
- Jejku nie pamiętam, jakoś chyba, nie wiem może w szóstej klasie…
- Jak to, nie pamiętasz?
- No serio, nie wiem!
- No wiesz? Uraziłaś mnie?
- No weź, nie pamiętam, powiedz!
- Nie powinienem, ale okej, ja byłem na obozie i ty byłaś na obozie i twoj..
- Aaaa już pamiętam. -  kiedy skończyłam mówić od razy zadzwonił mój telefon, odeszłam na chwilę od nich:
-  Hej, to jak widzimy się?
- A no tak, to wiesz co, ja jestem w parku koło hotelu waszego, tak wiesz od wyjścia w lewo.- instruowałam go
- Okej, to idę.
- Spoko, usłyszysz nas najpierw to będziesz wiedzieć gdzie iść.
- Nas?
- No tak siedzę z chłopakami naszymi, szykujemy strategie na jutro, na was.
- To idę, może coś usłyszę.
- Jasne, jasne, chodź już.
Rozłączyłam się i wróciłam do chłopaków, gdzie oni bardzo głośno się śmiali.
- To co? Po waszych humorach wnioskuję, że już poznaliście, jak Bartek się skompromitował.
- A myślałem, że po tym jak Igła dziś suchara zarzucił, nic mnie tak bardzo nie rozbawi.
- A jednak.
- O chłopaki, kłopoty się zbliżają  - Kubika kiwną głową w stronę zbliżającego się Muserskiego.
- Nie, nie, żadne kłopoty, to do mnie. Musze opuścić waszmości aktualnie. Papatki.
- Jesteś pewna? – złapał mnie za rękę Dawid
- Tak, wszystko już sobie powiedzieliśmy.
Odeszłam od nich i podeszłam do Dima, schylił się i chciałam dać mu ‘cmoka’ w policzek, ale podniósł mnie do góry i sam zrobił to szybciej, czułam wzrok chłopaków skierowanych na nas, więc chodź byłam do nich tyłem to wyciągnęłam prawą rękę i tylko im pomachałam. Odeszliśmy na drugi koniec paku i tam usiedliśmy na ławce, poczułam się jak za starych dobrych czasów.

DAWID
- Kurde, jak na niego patrzę, to obawiam się jutrzejszego meczu  - wydukał Fabio
- Cię pierdolnę zaraz! – opanowałem jego humory
- No co, ja mam metr dziewięćdziesiąt sześć a on dwa osiemnaście, trochę mnie to przeraża
- Weź się, serio? Damy im rade!
- No właśnie, bo jak to cytuje klasyk ‘ bo jak polak dopierdoli, to chuja we wsi nie ma’  - skomentował moje skromne zdanie dzik.
- A ty tam, ABS włączaj Kubi pod siatką!
- Spko, spoko, bo jak nie ja? To …. nikt!
- A że tak spytam znowu, skąd oni się znają? – Karol chciał rozluźnić atmosferę – No Dawid mów, ty ją znasz, wiesz o niej wszystko.
- Oj jak ja bym chciał nie wiedzieć niektórych rzeczy, serio, a skąd oni się znają? Hmmm szczegółów to nie znam za bardzo, bo to było jakoś tak, że Monika miała połączone gimnazjum z jakimś technikum i w tym technikum raz  mieli jakiś projekt, że szkoła z Rosji przyjechała do nich na jakiś turniej, i mieli grać kilka meczy, ale był jednej warunek, miało być dwie dziewczyny w drużynie, to w tym technikum głównie same chłopy, a że Monika zawsze wyglądała na starszą i bardzo dobrze grała w siatę, to narobili ”machlojek” w papierach i tak oto znalazła się w drużynie. No a jak już przyszedł ten wielki dzień, wyszli na boisko, pierwszy set genialny Monika ich flotem rozwaliła na początku. Początek drugiego seta Muserski do krótkiej skoczył, z całej siły przywalił takiego gwoździa, a Monika jak zwykle chciała się rzucić, ale to raczej piłka rzuciła się na nią i tak oto prawie złamał jej nos, dlatego ma teraz przegrodę prawą krzywą.
- To czekaj, rozwalił jej nos, aż tak przywalił?
- No tak, ale od razu przybiegł, przeprosił, a ją zabrali do szpitala. Na drugi dzień przyszła na trybuny z posklejanym nosem to, Mouserski jej bukiet dał przeprosił i zaprosił na ciastko, prawda, że słodko? – tłumaczyłem z ironią.
- So romantiko  - skomentował Pit
- No i w taki właśnie sposób się poznali. Potem jeździli do siebie bardzo często i ot cała historia.
- To można powiedzieć, że taka bolesna znajomość.
- Żeby ich jutro nasz mecz nie zabolał – wyrwał się Kubi
Resztę wieczoru pędziliśmy obgadując taktykę na jutrzejszy, bardzo ważny mecz. Mieliśmy się już zbierać, ale Monika napisała mi że chce nam jeszcze osobiście życzyć powodzenia, więc poprosiłem chłopaków, żebyśmy poczekali jeszcze z dziesięć minut.
- No to życzę wam jutrzejszej wygranej i nie spinajcie się tak! –niemalże krzyknęła
- Czy wykradłaś ich technikę na jutro?
- Weź Dawid, my nie gadamy o meczach, ale kazał przekazać, że życzy wam powadzenia.
- A właśnie, nawet ręki nie podał jak przyszedł.
- Może dlatego nie podał bo mu nie dałam tutaj dojść, bo kto wie co by mogło się stać. – w tym momencie wszyscy wskazali na Kubiaka, a ten tylko parsknął śmiechem.
- W każdym bądź razie, my nic mu nie życzymy.


Następny dzień, ostatni mecz i od niego wszystko zależy, czy Polska zajmie pierwsze miejsce i czy wygra z Rosją. Od rana chodziłam jak nakręcona, niestety z Dawidem ani z  Dimem nie mogłam się kontaktować, bo cały czas byli mocno zaganiani. Na mecz nałożyłam koszulkę Dawida i zwykłe jeansy, jako, że dziś była piezła piździawka na dworze postawiłam tez na bluzę i standardowo air maxy. Atmosfera na hali napięta, jak plandeka na żuku, serio wszyscy spięci… To właśnie chyba na ten mecz czekałam od tych 2 dni najbardziej. Oczywiście na początku hymn, przy którym miałam, aż gęsią skórkę, potem Margaret, szczerze? Niezbyt podobał mi się ten ‘’hymn’’ MŚ. Moim zdaniem jak mistrzostwa są w Polsce to i hymn należałoby zaśpiewać po Polsku, no ale ja i tak tej decyzji nie zmienię. Pierwszy set był bardzo wyrównany, ale niestety pod sam koniec to Rosja była górą. Drugi to tzw. set ze stanem przedzawałowym, gdzie Polska wywalczyła go prowadząc na przewagi. W trakcie kiedy siatkarze szli na dziesięcio minutową przerwę spojrzałam na Dima i pokiwałam mu palcem, on tylko się uśmiechną za co ścięłam go zabójczym spojrzeniem. Trzeci to znowu zdecydowana przewaga Rosji, a czwarty to powtórka z drugiego – czyli gra na przewagi. I tie – break, tak bardzo bolały mnie palce od trzymania kciuków, że nie mogłam wytrzymać, więc zaczęłam krążyć koło band reklamowych i raz przeszłam koło komentatorów. I tam usłyszałam niezły teks o naszym rozgrywającym. Piąty set od początku układał się dla nas jak najlepiej i wygraliśmy go piętnaście do dziewięciu. Co prawda nie zdobyliśmy pierwszego miejsca w całym memoriale, ale dokopaliśmy ruskim, co tylko udowodniło, ze potrafimy stawić im czoła.

Oczywiście wielka euforia panowała w Kraków Arenie, od każdego emitowała taka pozytywna energia i radość, po prostu coś pięknego.
- Gratuluję pierwszego miejsca  - uśmiechnięta podeszłam do DIma
- Ale pokonaliście nas. – krzyknął mi do ucha, bo było niesamowicie głośno na hali, ale zaraz potem zaczął niebezpiecznie zbliżać swoją twarz do mojej. W tym momencie zbaraniałam, na szczęście…D..


____________
trlololo 10 jest, myślę, że dotarła do was wiadomość o nowotworze Tomka Strząbały, jeśli nie to zapraszam tutaj. To smutne, że takie cholerstwo dotyka tak wspaniałych ludzi, najpierw Agata, potem Grzesiek teraz Tomek (choruje od 1,5 roku, a teraz potrzeba na leczenie w Stanach). Zostawiam wam rozdział i jak coś nie pasi to pisać i wytykać moje błędy. 

piątek, 14 listopada 2014

Nine

- Ja? Stara dupa?
- A co ja?
- No raczej hahahah!
- Weź idź być ‘śmiesznym’ gdzie indziej  - wskazałam ręką w stronę drzwi – i nie mów tak na mnie?
- Jak? – zdziwił się Kłos
- Nijjjj – zaczęłam mówić, ale Bartek zatkał mi ręką usta
- Monia, tak masz do niej mówić.
- O nie! Na wszystkie możliwe sposoby, ale nie tak  - protestowałam kiedy już się uwolniłam
- Oj Monia, nie denerwuj się – odparł nonszalancko Bartek
- Weź, serio nie irytuj mnie już, w ogóle, po co ja tu jestem? – kiwnęłam do Dawida.
- Tak, już tłumaczę, wiem, że każdy ma wielki ból dupy, po dzisiejszym spotkaniu, hmmm może nie tyle ból dupy, ale wicie o co mi chodzi, no bo chce wam wbić do tych głów, że to że jeden mecz przegraliśmy to nie oznacza, że się musimy poddać. 
- Ale kto mówi, że się poddaliśmy? – zdziwił się Karol
- No ja wiem, ale serio tak to wygląda, bo jak Mariusz wyszedł, a raczej go wynieśli to, już każdy się załamał. Dlatego Moniś powiedz im jak to było z tobą.
- Ale tu nie ma co mówić.
- No ale już to przyszłaś to powiedz – naciskał Dawid
- Zostałam przyprowadzona, to po pierwsze a po drugie, no okee jak tak wam bardzo zależy to mogę powiedzieć. Bo chodzi o to, że tez kiedyś grałam w siatkę, w gimnazjum było spoko aż do trzeciej klasy, tam bardziej skupiłam się na tym, żeby się dostać do tego liceum co chciałam no i musiałam nie źle zapierdzielać w szkole, a jak powszechnie wiadomo matma i siatka nie idą razem w parze. Więc musiałam z czegoś zrezygnować w sumie tata, też chciał żeby zajęła się czymś statecznym, bo powiedział, że po jego życiu widać, że kariera sportowa, nie zawsze jest taka kolorowa jakby się tego chciało. Właśnie w takie sposób się poddałam i zajęłam się moją druga miłością.
- A to znaczy jaką? – zdziwił się Zator
- Matematyką. – powiedziałam i ułożyłam serduszko palcami
- OOO kurde – szczeny mi opadły
- Matma, mój postrach od podstawówki – śmiał się Karol – i nie mów, że studiujesz to?
- No kurde, oczywiście.
- Jak można rzucić siatkę dla matmy?! – zapytał Andrzej
- Jakoś tak na przestrzeli tych lat to wiesz, już sobie to wybaczyłam, ale nadal jestem zła, że się poddałam, nie polecam tego uczucia, także ten tego no, zbierzcie swoje dupy do kupy i pokażcie jutro tym wszystkim co dziś stracili wiarę w nadchodzące MŚ, czacie?
- Tak jest! – odpowiedzieli jednym chórem
- Ale na serio, weźcie się uśmiechnijcie czy co!
- Ale nadal nie wiemy co z Mariuszem.
- To jeszcze coś wam powiem, żebyście się rozchmurzyli…. – chwila napicia – ja i Dawid nie jesteśmy parą, my jesteśmy…. rodzeństwem ciotecznym, to był jego pomysł! – pokazałam palcem na Dawida
- Tak  myśleliśmy, że jesteś za młoda na dziecko – wypalił Pit
- Co kurwa?
- Oj to Piter takie rozkminy miał, jak Cię na hali zobaczył.
- Tak, ja? Ty tutaj jakieś spekulacje wymyślałeś! – zaprotestował
- hahahahah czekaj, bo już nie ogarniam, myślałeś, że ta dziewczynka to moja córka?
- No, znaczy, ten to Fabian.
- No ciekawe z kim bym miała to dziecko, mózg na ścianie!
- No z hmmm… Dawidem
- Matko! Mam zawał, serio nie mam pytań co do tego zajścia.
- Zaraz, zaraz, czy ja o czymś nie wiem? – oburzył się Kuraś
- Ja już na serio nie wiem, co tutaj robię, niech Ci Dawid wytłumaczy wszystko, ja już się chyba zbieram, bo i tak was za bardzo nie pociesze. A’propos pocieszania, słyszeliście jak Shakira musiała pocieszać Pique?
- Haaaa ja czytałem, ale przewalili te MŚ….– Karol wszechstronnie oczytani odrzekł
- Kurde w sumie to oni i tak osiągnęli już max jeśli chodzi o tego typu imprezy, a powracając do tematu to, tak Shakira pocieszała Gerarda, że będą mieli drugie dziecko.
- Ty też chcesz tak nas pocieszyć? – wyrwał się jak guma z gaci Wronka, za to zdanie oberwał od Dawida z pięści w ramie.  – ale to czekaj bo ja już nie ogarniam sytuacji, czy wy macie to dziecko czy nie?
- No kurde nie! I w ogóle ja i Dawid jesteśmy rodzeństwem i nie jesteśmy parą.
- Hmmm ale ja fejsie to inaczej wyglądało.
- Niby jak?
- No zdjęcia i z dzieciństwa i takie o na przykład to – pokazał ekran telefonu z naszym zdjęciem – i jeszcze ten opis ‘ od zawsze, na zawsze’
- No bo my jesteśmy rodzeństwem ciotecznym ale traktujemy się jak rodzone, bo jakoś tak zawsze byliśmy bardzo zżyci ze sobą.
- No to musze, przyznać, że już dawno nikt nas tak nie wkręcił.
- O proszę, ja to byłam cały czas przeciwna tej akcji, ale co ja mogę, nic!
- Chłopaki, dzwonili ze szpitala, zrobili mu tam przeswietlenie i jakieś inne duperszmity i powinno być okej, na mistrzostwa. - W tym momencie wszyscy spokojnie odetchnęli w sumie to ja też trochę.
- Dobrze, nawet rzekłbym, bardzo dobrze, to jutro skopać dupy chińczykom!  Rozumiemy się? – pokiwali głowami i leniwie podniosłam się z bardzo fajnych styropianowych puf,
– hmmm chyba musze w takie zainwestować.
- Jestem na tak!, częściej będę u ciebie przebywać.
- I tak u mnie siedzisz cały czas.
- O to może ja też się wybiorę – Kuraś objął mnie ramieniem.
- Kurde idę, bo nigdy w końcu stąd nie wyjdę, także wiecie co macie robić? – kiwnęli głowami
- To czekaj odprowadzę cię  - oznajmił Dawid
- A daleko masz? – zapytał Wronka
- Z 10 minut piechotką, jakoś tak.
- O to idę z wami – oczy mu błysnęły
- To narkaaa chłopaki, nie poddawać się!
I w taki oto sposób spędziłam prawie 1,5 godziny. Wracając bardzo się śmialiśmy, w końcu musiało paść pytanie z ust Andrzeja:
- A tak spytam prosto z mostu, Skra czy Resovia?
- Od najmłodszych lat, biało – czerwony świat.
- O nie! Jak mogłaś?
- Jak to jak? Normalnie, nie miała wyboru. – stanął w mojej obronie Dawid
- Nieprawda! – protestowałam – serio jakoś tak bardziej mnie ciągnie w tą stronę, ale nie zamienia to faktu, że kocham polską reprezentacje.
- Niezmiernie mnie to cieszy.
- No mnie też haha
- Sorki Endrju, ale muszę ją na chwilę porwać na stronę. – powiedział Dawid
Odeszliśmy od niego i poszliśmy tuż pod drzwi hotelu, wtedy dowiedziałam się, że przed jutrzejszym meczem polski, odbędzie się mecz Rosja – Bułgaria i ze mają potem konferencje, więc jest prawie pewnie, ze chcąc nie chcąc i tak spotkam się z Dimem. Nie to, że nie chciał abym się z nim spotykała czy coś, ale się martwił o mnie. Bo doskonale znał sytuację. Podeszłam jeszcze do Andrzeja, żeby się pożegnać, zdjęłam bluzę, oddałam ją Dawidowi, uprzednio sprawdzając kieszenie i właśnie nic nie znalazłam, zapaliła mi się w głowie lampka z napisem ‘słuchawki’
- O nie! Gdzie są moje słuchafony?
- A w ogóle je miałaś? – zapytał Dawid
- Tak, ale jak tylko ciebie zobaczyłam to je schowałam – zaczęłam przegląda wszystkie kieszenie – a to były te o ciebie – zrobiłam smutną minę.
- Będziemy wracać tą samą drogą, jak znajdziemy to Ci napisze.
- Okejka dziękuję bardzo
- To my dziękujemy.
Uśmiechnęli się zabójczo i odeszli. Od razu kiedy weszłam do swojego pokoju, zmyłam makijaż, w miedzy czasie napisałam tez do Dawida czy znalazł słuchawki, ale niestety nie. No kurde czy ja zawsze musze coś zgubić? Chyba tak bo zawsze odkąd pamiętam zawsze coś gubię. Szybki prysznic i kiedy tylko oparłam głowę o poduszkę, odpłynęłam.

FABIAN
Serio to co mówiła Monika, nie było takie głupie, to że przegraliśmy na starcie jeszcze nie przesądza z jakim wynikiem wyjdziemy z memoriału. Kurde jak mówiła, jak się śmiała, znów przypomniało mi się jak stała wtedy i mnie i patrzyła na mnie, jej oczy takie… piękne, takie pełne tajemniczości, którą chcę odkrywać. Kiedy wyszli zauważyłem, że na jednej z tych śmiesznych kanap leżą słuchawki, nie były to na pewno któregoś z nas, bo my zazwyczaj mamy takie duże, a te były takie delikatne i śmieszne, takie małe łapki psa. Stwierdziłem, że je wezmę i oddam Moni przy okazji, miałem nadzieję, że ta okazja nadejdzie bardzo szybko…

Monika
Wstałam, w stanie niezbyt nadającym się do życia. Spojrzałam na zegarek wskazywał dwadzieścia po dziewiątej. Jako, że Zuza dziś do mnie nie wpadła, stwierdziłam iż jeszcze śpi. Postanowiłam odpalić latpa i sprawdzić co w wielkim świecie. Wrzuciłam jeszcze moje zdjęcie z Zuzią na fejsa, bo wyszłam na nim…jakoś normalnie, a to dziwne w moim przypadku. Akurat była aktywny Łukasz, zadzwoniłam do niego na kamerkę.
- No proszę, kto sobie o mnie przypomniał.
- Myślę o tobie cały czas hahaha, dopiero teraz miałam czas.
- Tak, tak oczywiście, widziałem cię wczoraj w telewizji.
- Cooo? O matko pewnie wyszłam gorzej niż źle.
- Spokojnie, tragedii nie było.
- Serio?
- No tak, czy ja cię kiedykolwiek okłamałem?
- Hmmm niech pomyślę.
- Dobra nie było pytania – i obydwoje wybuchliśmy niepochamowanym śmiechem
- Ale powracając, jak mnie widziałeś, gdzie?
- Oj na meczu, oglądałem nawet i tak przejechała raz kamera koło ciebie.
- A jak wyglądałam? Będę nowym memem? Nowy hit Internetu?
- Eeee  no coś ty, były gorsze ujęcia, uwierz mi.
I tak oto minęła mi rozmowa z nim, rozmawialiśmy godzinę z hakiem. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest tata z małym potworem. Wstałam ubrałam się dość luźno, bo na mecz zamierzałam się lepiej wystroić. Wyjrzałam na balkon, alby ocenić stan temperatury i pogody i zawiodłam się trochę. Nie było słońca i strasznie wietrznie, dlatego założyłam jeansy i bluzę, wszystko dopełniłam nowymi NB. Swoje kroki skierowałam do pokoju naprzeciwko i mówiąc krótko pocałowałam klamkę. Od razu wróciłam do mojego pokoju i zadzwoniłam do taty, nie odbierał co mnie trochę zmartwiło. Zamknęłam pokój i poszłam na recepcję zapytać o nich. Bardzo miła z wyglądu dziewczyna, gdy tylko mnie zobaczyła podeszła do mnie i powiedziała:
- Pani tata kazał przekazać, że wrócą około godziny jedenastej, może jedenastej trzydzieści.
- Aha, dziękuję – zrobiłam zdezorientowaną minę.
- Nie ma za co, to moja praca.
Zaczęłam myśleć, gdzie mogli pójść, niestety nic nie wymyśliłam. Stwierdziłam, że jak już jestem na dole to pójdę na śniadanie. Zjadłam przepyszne naleśniki ale to i tak nie było to samo co u babci. Wyszłam z jadalni i skierowałam się do pokoju, jednak w drzwiach do hotelu ujrzałam moje poprzednie zguby.
- Zgadnij gdzie byliśmy? No zgaduj! – pisnęła Zuza
- Wiem, że mnie tam nie było, więc mów.
- W aqua parku byliśmy. – cieszyła się strasznie
- No wiecie co?! Jak mogliście mnie ominąć?
- Byłem u ciebie w pokoju, zapytałem czy chcesz iść, ale wymamrotałaś coś, że ci się nie chce i poszliśmy tylko my.
- Ile razy ci mówiłam, ze mnie trzeba tak porządnie obudzić, żebym odpowiedziała jak myślący człowiek.
-Oj już daj spokój, kiedyś pójdziemy jeszcze.
W niezbyt dobrych humorach rozstaliśmy się do pokoi. Dopiero przed drzwiami zapytałam:
- Poszedłbyś ze mną na sesję, potrzebuję trochę zdjęć ba bloga, bo znowu go reaktywuję. Chodzi o kilkanaście zdjęć, bo muszę coś wrzucić i na darmo całej walizki nie targałam do Krakowa.
- No nie wiem, nie wiem, Zuz pójdziemy pomóc siostrze? – mała tylko pokiwała głową – okej, to za ile?
- hmmm no nie wiem, muszę się jakoś pomalować lepiej i jeszcze ogarnąć stylizacje – zaczęłam myśleć – no to za jakąś godzinę, może trochę mniej.
- No dobra jak będziesz gotowa to przyjdź.
- dobra to spadam się ogarniać.
Tak, prowadzę bloga, ale nie jestem jakąś tam makijażystką tylko są tam same stylizacje, to taki mój wymysł, czasem łącze ze sobą rzeczy które do siebie całkowici nie pasują. Włosy umyłam i szybko wysuszyłam. Makijaż trochę czasu mi zabrał bo nie mogłam się zdecydować, jakie kolory wybrać.  Co to stroju, nie musiałam dużo się zastanawiać bo od dawna miałam taką wizję. Włosy jeszcze wyprostowałam i znów pojawił się ten sam problem co zawsze czyli – buty! Po małej naradzie z tatą, który postawił na lity, zostałam przy jego zdaniu. Wyszliśmy do pobliskiego parku, było kilka osób, ale przełamałam się i nie wstydziłam, bo zobaczyłam, że jakaś dziewczyna też robi zdjęcia, albo raczej chyb nagrywa, a poza tym wyszłam z założenia, że i tak nikt mnie tu nie zna. Ze zdjęć byłam bardzo zadowolona, od razu po powrocie do hotelu tata oznajmił, że najpierw idziemy na mecz Rosja  - Bułgaria, protestowałam, ale za bardzo efektu to nie przyniosło. Około 17 byłam już gotowa, ubrałam się zwyczajnie: koszulka, jeansy i moje air maxy. Makijaż zostawiłam takie jaki miałam na zdjęciach. Włosty też, tylko je wyczesałam. Po wejściu na halę, od razy skierowałam się na swoje miejsce, na szczęście siedziałam zaraz za statystykami i było większe prawdopodobieństwo, że Dim mnie nie zauważy.
- pić! – krzyknęła Zuza.
- Kurde, nie mogłaś powiedzieć wcześniej?
- No, teraz mi się zachciało. – zrobiła smutna minę
-  Dobra, pójdę, ale patrz tam – wskazałam tatę, który już oczywiście poszedł do swoich kolegów – pójdź do taty a jak przyjdę, to cię od niego zabiorę, bo nie możesz sama tu zostać.
- Okej.  – wstała z krzesła i poszła, kiedy miałam już pewność, ze jest bezpieczna. Poszłam, kupiłam litrową Pepsi i czekoladę, bo jak ją tylko zobaczyłam, tak mi się zachciało coś słodkiego, więc postanowiłam ją wziąć. Wracając zauważyłam jak słodko Zuza uśmiecha się do jakiegoś chłopaczka, chyba syna jednego z taty kolegów. Nie myśląc wiele wrzuciłam wcześniej zakupione rzeczy do torby i wyciągnęłam aparat.  Złapałam idealną ostrość i cyknęłam chyba jedno z najlepszych fot w moim życiu i miałam szczęście bo kiedy tylko odsunęłam aparat od oka, całość mojego pola widzenia zasłoniła mi koszulka rosyjskiej reprezentacji. Podniosłam wzrok i tylko wydukałam z siebie, bałam się tego spotkania i to bardzo
- Zepsułeś mi zdjęcie!


___________________
SIemaa, jak ja nienawidzę szkoły!!!
tyle w temacie :/
czekam na komentarze, żabce wy moje!
 MATKO jak mi trudno cokolwiek napisać, mam bardzo dużo pomysłów a jak przychodzi coś napisać to jedna wielka pustka. Tak więc ZMOTYWUJCIE MNIE PROSZĘ

wtorek, 11 listopada 2014

...

Hej, jest poślizg, ale sytuacja już opanowana, 9 będzie na dniach jakoś. Zawsze tak jest, że jak mam za dużo czasu to wszystko i tak odkładam na ostatnią chwilę, na razie zostawiam was z piękną pieśnią o WIELKIEJ POLSCE!!!

Ps. nadal czekam na komentarze, bo to cholernie motywuje! :D
J

niedziela, 2 listopada 2014

Eight

- Weź, nie mów tak na niego, on jest, był i raczej zapewne będzie kimś dla mnie ważnym.
- No jak sobie tam chcesz, ale wiesz co o tym sądzę.
- Tsaa, każdy ma swoje racje, ale ja i tak zostaje przy swoim zdaniu.
- Okej, jak sobie tam chcesz, moje zdanie w każdym bądź razie znasz
- Jak zawsze, powodzonka jutro życzę, bo czuję, że się przyda i zapewne jutro już całkiem nie będziesz odbierał telefonów ode mnie , więc jeszcze raz powodzenia i pamiętaj co masz na piersi!
- Na sto pro spotkamy się przed meczem, masz tego takiego specjalnego vipa?
- Taaak, może cię gdzieś tam znajdę.
- To kolorowych i w ogóle.
- Nom papatki.
Podłączyłam telefon do ładowarki i położyłam się spać, ale oczywiście nie mogłam zasnąć. Usnęłam około drugiej. Czy wspominałam już, że uwielbiam hotele? Tak? To wspomnę jeszcze raz bo tak wygodnego łóżka jak w hotelu to jeszcze nigdy nie miałam. Wstałam koło 10, znaczy zostałam obudzona bo Zuza zaczęła się dobijać do pokoju, to musiałam wstać. Zjedliśmy śniadanie i postawiliśmy na zakupy bo mecz zaczynał się dopiero po dwudziestej, więc cały dzień przed nami. Około 12 jak już się ogarnęłam, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod galerie krakowską, byłam już tu kilka razy, ale jakoś mi się tutaj nie podoba. Chodziliśmy po sklepach i nic. Znaczy dla mnie nic, bo Zuzę to dziś tata obkupił tak konkretnie, sobie w sumie też zakupił dwie koszule (ja wybrałam), były genialne. Wreszcie w Cubusie dorwałam bluzę, czyli tą część garderoby, którą uwielbiam i mogłabym chodzić w tym na okrągło. Oczywiście w sklepie Nike to mogłabym zamieszkać, ale tym razem powstrzymałam się na rzecz NB, czyli mojej nowej miłości. No i tak jak się spodziewałam, skusiłam się na jedną parę, oczywiście Zuza też chciała jak zobaczyła, że już mam, jako, że z dziecięcych wybór był dość mały to wybraliśmy jej standardowe 501. Zmęczeni po kilku godzinach, wróciliśmy do hotelu, w hotelowej restauracji zjedliśmy pyszny obiad, potem oczywiście leżakowanie. Nim się obejrzeliśmy trzeba było zacząć zbierać się na mecz. Miałam swoją/Dawida koszulkę z nr.3 i do tego moje ulubione ostatnimi czasy szorty. Nie brałam żadnej bluzy czy coś, bo stwierdziłam, że będzie mi ciepło, jak zawsze oczywiście myliłam się, ale to szczegół. Około 20 wchodziliśmy na halę, wzięłam ze sobą lustrzankę, może będę mogła się skupić i zrobić kilka fotek, bo każdy kto był na jakimkolwiek meczu, wie jakie są tam emocje i, że trudno jest robić zdjęcia bo cały czas ręce same chcą klaskać albo trzymać kciuki. Tata oczywiście zobaczył swoich kolegów i popędził do nic, zostawiając mi pod opieką 5-letnie dziecko, nie to, że nie potrafię się zająć moją siostrą, ale pierwszy raz jestem na tej arenie i znając mnie pewnie się zgubię. Znalazłam nasze miejsca i zaczęłam szukać wzrokiem Dawida, tak jak się wczoraj umawialiśmy, ale oczywiście go nie było. Postanowiłam iż sama go poszukam, chodziłam za reklamami i bandami…aż znalazłam wzrokiem Pita i Fabiana.

FABIAN
- Oj no weź, może po starej znajomości Niko nie będzie nas bardzo orał?
- I tutaj jest zawsze jeden wielki znak zapytania.
- I to mnie boli, eeee Pit czy to nie jest ta Monika Dawida? – wskazałem palcem do przodu
- Faktycznie, noo jakie nogi. – zafascynował się Pit
- Milcz! Ty masz dziewczynę. – musiałem go zahamować
- A ty, to niby co?
- A daj spokój, lata na te swoje sesje, dziś nie mogła być na meczu, bo poleciała do Chorwacji, jakoś ostatni się w ogóle nie możemy dogadać.
- No ale patrz, ty masz swoja pracę i też latasz, jakby nie patrzeć.
- Ale ja codziennie jestem w domu, a ona jak jest to może 2-3 godziny i znowu leci na drugi koniec świata, no okej ja czaje taka praca, ale ogarniasz mnie?
- No ogarniam, ale teraz to mnie bardziej zastanawia, czy my byliśmy tacy ślepi i nie zobaczyliśmy, że Monika ma już dziecko.
- Co ty pierdzielisz?
- No ogarnij ta dziewczynka wygląda  na jakieś 4lata to może jej i naszego Dawidka.
- Co ty za młoda jest…. Chociaż kurde sam nie wiem.
- Ale nawet takie same oczy ma jak on.
- Ja nie widzę, ślepy jestem. – zacząłem się rozglądać
 Słowa Piotrka tak mi wpadły w głowę, że to dziecko jej i Dawida, kurde a jak to prawda? W sumie to nie wiem czym się przejmuję ona ma jego, ja mam Monię, więc teoretycznie wszystko powinno grać, ale wydaje mi się, że po tej imprezie u niego to coś się we mnie zmieniło pod jej kątem, chociaż dopiero co ją poznałem wtedy.

Monika
Podeszłam do nich i  po prostu grzecznie zapytałam .
- Siemkaa, sorry widzieliście może Dawida, szukam go i szukam, telefonu tez oczywiście nie odbiera.
- O to widzę, nie jestem jedyny, jak do niego dzwonię to tez nie odbiera haha yyy on no to może być w szatni jak go tutaj nigdzie nie ma.
- Okej, a jeszcze jedno pytanie a raczej prośba, bo mnie tam nie wpuszczą nawet jak mam tą plakietkę – wskazałam na identyfikator – mógłbyś poświęcić dla mnie minutkę i pójść po niego? – ładnie się uśmiechnęłam.
- No dobraaa, znaj me dobre serce – uśmiechną się zabójczo i poszedł w stronę szatni.
- Dawid nic nie mówił, ze będziesz na meczu – powiedział Fabian z pytającą miną
- Nie mówił? To coś nowego, bo ogólnie nic mu nie mogę powiedzieć, bo zaraz rozpapla na wszystkie strony
- No serio, nic, zero.
- O to nowość naprawdę, a tyle razy mi mówił, żebym w końcu przyszła, to jestem.
- Może przyniesiesz nam szczęście. – uśmiechnął się zabójczo
- No oczywiście trzymam mocno kciuki, ale nie chce nic mówić bo ja to zazwyczaj jedynie pecha mogę zwiastować. – w tym momencie poczułam, że Zuza puściła moją rękę i zobaczyłam, że biegła w stronę Dawida, ten szybko wziął ją na ręce i podszedł do mnie łapiąc mnie za ramie.
- Czy ja nadal muszę cię uczyć odbierać telefon?
- A dzwoniłaś?
- Nie, no skąd, weź się ogarnij!
- Okej to ja zostawiam was i waszą kłótnię sama na sam.
- A teraz tak serio, czy oni nadal myślą, że my.. – kiwałam palcem między nami
- No chyba taaak hahaha wkręt wieków
- To się i tak wyda szybciej czy później
- Wolę później – zaśmiał się Dawid – Musze lecieć, pa potem się zobaczymy
- Paa powal ich
- Jak zawsze
Mecz się zaczął a ja znów poczułam się jakbym pierwszy raz była na meczu. Emocje, walka do końca to coś c kocham. Oczywiście robiłam może z 20 zdjęć tylko na tylu mogłam się skupić. Nagrałam też śpiewany hymn, uwielbiam ten moment, mam wtedy gęsią skórkę i czuję się taka dumna, z naszych skarbów. Mecz pomimo zaciętej walki przegraliśmy 2:3, czyli to powinna być też informacja zwrotna to chłopaków co poprawić/zmienić. Moim zdaniem chłopaki się połamali kontuzją Mariusza, nie dziwię się, cała hala wtedy zamarła a ja razem z nią. Potem wszedł Dawid, no i oczywiście skutecznie go blokowali, potem się przełamał i było lepiej, ale jeszcze nie tam jak byśmy tego chcieli. Dawid chyba od razu jak wszedł do szatki to napisał mi smsa, bo ledwie co zniknął z parkietu a już sms do mnie dotarł. Napisał mi żebym była w gotowości za jakąś godzinkę. Napisałam tylko „ok” bo wiedziałam, że po takich emocjach i tak nie zasnę pomimo tak później pory, bo dochodziła północ. Razem z Zuzką i moim fatherem, wróciliśmy do hotelu. Powiedziałam tacie, że wychodzę do Dawida i nie wiem kiedy wrócę, oczywiście mówił, żebym była ostrożna i w ogóle. Czyli tradycyjna śpiewka. Poszłam do swojego pokoju zmieniłam tylko buty na moje nówki NB. Włączyłam lapka i zgrałam na niego zdjęcia  z dzisiejszego meczu. Nie było ich wiele, ale jak już były, to były prze kozackie.  Kiedy zaczęłam jedno obrabiać na wyświetlaczu mojego telka pojawiło się zdjęcie Dawida
- Helooo? – zapytałam przeciągając samogłoskę
- No, ej, ten gdzie jesteś?
- W hotelu
- A nie miałaś na mnie poczekać?
- Nie, napisałeś mi żebym była za godzinkę w gotowości
- AAA no tak, to ej słuchaj musimy się spotkać. Weź chodź w stronę areny, ja będę szedł w twoją stronę
- A to wy sobie możecie tak chodzić?
- A weź daj spokój, niby nie ale wszystko ci powiem jak się spotkamy.
- Okeee idę.

Złapałam tylko słuchawki i wyszłam z hotelu, od razu poleciała ostatnimi czasu moja ulubiona piosenka. Niestety nie było mi dane posłuchać jej do końca, bo kiedy tylko zobaczyłam na horyzoncie Dawida, wyłączyłam muzykę a słuchawki schowałam  do tylnej kieszonki od spodenek.
- Siema, kurde myślałam, że jest cieplej
- Trzeba było się ubrać, a tak na serio musisz mi, a raczej nam pomóc.
- W czym?
- Pamiętasz swoją historię z siatką nie? No to chodzi o to żebyś powiedziała coś tym debilom, bo się załamali, że Mariuszowi się cos stało i teraz wiesz...
- Serio, ja? – spojrzałam na niego właśnie taka miną
- No tak chodź, siedzą tam – wskazał ręką na jakiś budynek
- Weź, ale co ja mam im powiedzieć?
- No to co się z tobą stało i w ogóle.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Genialny, bo mój.
No i tak postawił na swoim, ciągnąc mnie do jakiegoś hotelu, czy nie wiem co to było.
- Zimno mi – udałam, ze się fochnęłam
- Masz i nie marudź – dał mi bluzę z napisem POLSKA, która od zawsze była moim marzeniem.
- No i nie można było tak od razu? – zapytałam ‘zirytowana’
- Chodź, tylko się zachowuj tam – otworzył mi drzwi
- Okejjj. – weszłam i zobaczyłam kilku chłopaków  - A gdzie reszta?
- Właśnie - zapytał Dawid
- No to ten, tego właśnie kilku pojechało do Mariusza, się pozamykali i się odmóżdżają, ale ja jestem i Ędrju i – otworzyły się drzwi – o Bartosz też nas zaszczycił – kiwną Karol
- Monia?
- Kurek, stara dupo! – pisnęłam i przytuliliśmy się do siebie.


_________________
Już ogarniam, ze chyba jeśli chodzi o komentarze to nie ma co na was liczyć….
Serio, zawiodłam się.
PROSZĘ O KOMENTARZE!!!

poniedziałek, 27 października 2014

Seven

Od Dawida dostałam tylko filmik z jego reakcją. Była ona jak zawsze, głupia, ale w jego przypadku ja już chyba się niczemu nie zdziwię. Wracając do pokoju to na dwie ściany wybrałam ‘twórczy fiolet’ a na kolejne 2 ‘spokojne myśli’, kiedy wybierałam te kolory, naszła mnie pewna myśl: kto wymyśla te nazwy lol, przecież one z tymi kolorami to pasują to siebie jak dupa do wiadra, więc seriooo???

Wakacje mijały, dawno nie miałam tak fantastycznych wakacji, może właśnie dlatego jak zamieszkałam sama to zaczęłam doceniać jak bardzo tęskniłam za domem i wszystkim dookoła. Poprawiłam swoje kontakty z Karolem i Meg, a jeszcze bardziej zbliżyłam się  z Łukaszem, każdy wyjazd czy to na imprezę, czy po prostu o tak o, spędzaliśmy razem, zapisaliśmy się nawet na tenisa i nawet trochę zaczęliśmy to ogarniać. Dawid był w ciągłych podróżach, na meczach i wgl, jakoś nie za bardzo mieliśmy czas dla siebie. Liga Światowa nie wyszła jakoś genialnie, ale każdy kto coś wie na temat siatkówki to wie, ze lś to dopiero taki trening przed mistrzostwami. Ojj tak, mistrzostwa zbliżają się w zawrotnym tempie, Polsat, też dał popis swoich możliwości, Internauci odpowiedzieli od razu. Ja swoje trzy grosze też do tego dołożyłam, w sensie takim, że też wypowiedziałam się. (Jebać Polsat) i tyle w temacie, płatne strefy kibica to tez jakaś paranoja... . Pewnego wieczora zostałam oświecona przez tatę, że niepotrzebnie kupiłam bilety na Memoriał, bo on sam chciał zrobić mi niespodziankę i kupił w vipowskiej strefie. Usłyszawszy to wyściskałam go za wszystkie czasy i od razu napisałam Dawidowi: „ lol bd na Memoriale w Krakowie i to na vipach” jak zawsze musiałam długo czekać na odpowiedz, ale akurat do tego to też zdążyłam się przyzwyczaić. Czasem jak do niego zdzwoniłam to wysnułam stwierdzenie, że już szybciej to do prezydenta się dodzwonię, niż do niego. W tym  czasie poruszyłam też temat MŚ i mojego udziału w tym przedsięwzięciu. Oczywiście ograniczało by się ono tylko do pstryknięciu paru fotek i… to by było na tyle. Mój tata tylko ruszył dziwnie brawami i powiedział, że się zastanowi. Czyli i tak pewni ulegnie swojej córci.

O jejku, jejku, czas leciał nieubłagalnie, nawet nie wiem gdzie powiedziały się już te dwa miechy wakacji, za tydzień Memoriał, Dawid przyjeżdża do domu, czyli pewnie też wpadanie do mnie, a ja już się postaram aby dobrze się zabawił i w ogóle, trzeba mu jakoś mózg wyłączyć jak na ten tydzień, bo potem to już cały czas tylko koncentracja i treningi. Umówiliśmy się, że pobędzie w domu rodzinnym jakieś trzy dni i wpada do mnie, oczywiście to nie wyszło, bo jak przyjechał to był w domu kilkanaście godzin a potem wbił do mnie i razem jak za starych dobrych czasów byliśmy znowu starą dobrą ekipą. Jako, że była świetna pogoda i  dopiero około osiemnastej było trochę chłodniej, stwierdziliśmy, że pokażemy mu, jak gramy w tenisa. Pojechaliśmy na dwa samochody, ja z Łukaszem a Karol z Dawidem. Na orliku jak to zwykle było o tej porze, ludzi jak „mrówków”, ale nasz spryt polegał na tym, ze mieliśmy rezerwację, fuck yeahhh. Może nasza gra nie wyglądała zbyt dobrze, ale chłopaki musieli jakoś rozluźnić atmosferę, bo trochę się spięliśmy, ponieważ bardzo nam zależało, żeby zaszpanować, bo kiedy tylko gadałam z Dawidem musiała się chwalić jako to my nie gramy, a teraz oczywiście, wyjdzie jak zawsze…
- No to proszę, możecie się zaprezentować – powiedział z wielkim bananaem na twarzy
- Wątpisz w nasze zdolności? – odparłam od razu
- No raczej tak, hahahah, nie no tak na serio to patrzcie, całe moje życie kreci się wkoło sportu, niby miałem grać w kosza, a gram w siatkę, kto wie może przerzucę się na tenisa ooo – pstryknął palcami – ciekawe co na to resovia i reprezentacja
- OOOO nie, co to, to nie, veto – wybuchał śmiechem
Kiedy już się w miarę ogarnęliśmy się, na kort weszłam ja, a po przeciwnej stronie Karol. Musze przyznać, że miał bardzo mocne zagrywki i  niestety pierwszego gema przewaliłam i to dość mocno, więc nie będę się zgłębiać bardziej w ten temat. Ostatecznie przegrałam 7:5 i niestety musiałam uznać wyższość Karola. Następnie grali Dawid z Łukaszem. Nie ograli oni jednak na punkty, bo jak to Dawid stwierdził „trzyma pierwszy raz rakietę, więc prosi o nieskompromitowanie go od razu” grali nawet nieźle, ale szału to tam nie było. Kiedy sobie graliśmy w debla, zaczął się mecz osiedlowej ligi, jednak Karol nie grał, bo miał kontuzję. A my zakończyliśmy naszą „grę” i poszliśmy na trybuny kibicować. Większość chłopaków znałam, bo albo chodziłam z nimi do szkoły, albo byli to znajomi Dawida, Karola albo Łukasza. Po zakończonych wszystkich meczach, siedzieliśmy na trybunach i gadaliśmy wspominając dawne dobre czasy. Na koniec oczywiście strzeliliśmy sobie #selfie, ale chłopaki stwierdzili, że #selfie jest już passe i trzeba wymyślić coś innego, wpadli więc na pomysł, że ustawią się w bramce a mnie będą trzymać poziomo na rękach (lol). Na początku się nie zgodziłam, bo bałam się, ze mnie upuszczą, czy coś w tym stylu, ale ostatecznie mnie przekupili. Zaoferowali  mi darmowe drinki i shoty na dzisiejszej imprezie.
- Okej, fota zrobiona, leciii już na fejsa
- No tylko proszę mnie tam oznaczyć, bo wyszedłem nadzwyczaj ładnie – rzucił Kacper (kolega z liceum)
- Spoczkoo, a teraz proszę bardzo organizujemy dzisiejszą imprezę
- No to ja proponuję Live – powiedział Karol
No i taj już zostało, porozjeżdżaliśmy się do domów aby się ogarnąć, była dwudziesta, a gotowa miałam być na dwudziestą pierwsza. Szybki prysznic, włosy jak zwykle proste, bo z mich włosów prostych jak drut nic za bardzo nie da się zrobić. Makijaż standard: podkład, bronzer, puder, kreski i tusz, ot cały mój ‘mejkap’. Największy problem zawsze oczywiście był z ubraniami. Ostatecznie zdecydowałam się na sukienkę, lol ja i sukienka jak to dziwnie brzmi i buty zwykłe czółenka. Jako, że miałam jeszcze 2 min, do wyjścia, zabrałam torebkę, powrzucałam tam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Zobaczyłam samochód Karola pod moim domem i wsiadłam do środka
- SIema, Karolku mój drogi, zawsze byłeś moim kompanem do picia, a teraz co za kierowcę robisz?
- Jakoś tak wyszło, to tak jak zawsze pod żabkę najpierw?
- No tak, w końcu trzeba opić mój drugi zaliczony rok. A gdzie reszta? – ogarnęłam, że nie ma Łukasza i Dawida
- No oni jadą Sylwka ( kolega z pracy Łukasza) samochodem, a my jedziemy po Łukasza.
Jak już wszystkich pozbieraliśmy, spotkaliśmy się pod żabka i poszłam kupić 0,7 bo oni to się chyba zgadali, że przyjadą na tyle samochodów i nikt nie będzie ze mną pił. Przed klubem walnęliśmy sobie po 3 kielonki w samochodzie i w znakomitych nastrojach wbiliśmy do klubu. W klubie od razu z Kacprem zaczęłam wywijać na parkiecie, zawsze bardzo dobrze nam się tańczyło razem i tak tez było teraz. Około pierwszej, kiedy siedzieliśmy sobie w loży, wpadł Dawid:
- Ejjj robimy ewakuację
- Co? Dlaczego?
- Ludzie mnie rozpoznają cały czas i na kolejkę do baru ciągną, coś mi się wydaje, że mogę tego nie wytrzymać hahahahaha
- Oj to siądź tutaj i z nami się napij – ciągnął Kacper
- Właśnie nie wypiłeś jeszcze za mój drugi rok na polibudzie!  - wtrąciłam
- No tobie nigdy nie odmówię – i następna kolejka poszła
- No to jak mamy iść stąd, to mam pomysła na lepszą imprezę – powiedział Karol
- Jaki, u was w garażu? – powiedział z bananem na twarzy Sylwek
- Nieee dziś, hhahahah ale co powiecie na rundkę nocnym*?
- O kurde kiedy ja jechałam jakimkolwiek autobusem, okej ja jestem za  - rzuciłam
- No to się zmywamy
Wyszliśmy i tekst, który poleciał w moją stronę z ust Łukasza mnie powalił. Fakt, że w kubie jak to w klubie, było ciemno, ale nie, aż tak żeby nic nie widzieć. Właśnie kiedy staliśmy na przystanku czekając na N2 Łukasz trochę już podpiwszy, rzucił w moją stronę:
- Moniś, coś ty taka wystrojona jak przyczepa na otwarcie festynu – o jak to usłyszałam, wbiło mnie w ziemię, stwierdziłam, że tez mu jakoś pocisnę, więc wytoczyłam ciężkie działa
- Serio?! A tak w ogóle Łukasz jak patrzę na twój dzisiejszy dobór ubrań pod względem kolorystycznym to mam ochotę wysłać sms’a „pomagam”!
Na moja odpowiedz reszta zaczęła buczeć i się śmiać, więc Łukaszowi nic innego nie pozostało jak zamknięcie się. Impreza w N2 jak zawsze przednia i na bogato, kierowca był młody więc na prośbę ludzi włączył Vox’a, akurat leciał PP ‘skok w bok’. Ostatnia taka moja impreza była chyba po maturze. Do domu wróciłam, prawie o własnych nogach, nie to żebym się schlała jak głupia, po prostu zostałam odprowadzona. Ostatkami sił zbyłam makijaż i padłam na łóżko.


Dzień gonił dzień i już jutro mieliśmy jechać na Memoriał do Krakowa. W tym roku najbardziej jestem ciekawa meczu z Rosją, boje się tego spotkania, ale nie z powodu wyniku, ale z zupełnie innej strony. W czwartek 15 sierpnia wyruszyliśmy z domu ok. 11, jako, że droga miała nam zająć ok4h. Wyjechaliśmy niestety bez mamy, powód jest prosty: nie lubi siatkówki. Da fakk jak można nie lubić siatkówki. Przecież to taki piękny sport. Całą drogę gadałam z tatą na różne tematy, na każdy temat potrafił przedstawić swoje zdanie i właśnie m.in. za to go tak bardzo kochałam. Hotel mieliśmy jakieś 10 min. spacerkiem do Areny Kraków. Uwielbiam spać w hotelach, są (a przynajmniej wydają się) takie czyste i świeże. Już rozpakowani i najedzeni stwierdziliśmy, że idziemy na spacer, jako że była świetna pogoda postawiłam na krótkie spodenki i bluzkę z rękawem. Tak taka jest  moja logika, jest ciepło ale wietrznie, więc wolę jak mi wieje po nogach niż po rękach. Po 2h spacerowania, poszliśmy na kolacje do restauracji, dość eleganckiej, więc chyba dlatego ludzie tak krzywo patrzyli  na mnie ,bo byłam szortach i nikach, ale do dziwnego patrzenia na mnie, już się przyzwyczaiłam. Około 22 poszłam spać niestety miałam pojedynczy pokój i się trochę cykałam, sama nie wiem czego. Nie mogłam spać, wyszłam na balkon i zadzwoniłam do Dawida, odebrał jakiś dziwnie ożywiony.
- Siema yyyy nie wiem czy chce wiedzieć, coś ty taki wesolutki…
- Siemaaa, a wiesz yy no prysznic brałem
- No tak jak zawsze
- No nie wiem o co Ci chodzi teraz. – jestem prawie pewna, że zrobił minę ( coś w tym stylu)
- Nic, dzwonie bo spać nie mogę i chce Ci powiedzieć, że jesteście najlepsi i teraz powiem to co zawsze Ci mówię przed meczami, jakimikolwiek.
- No to powiedz to jeszcze raz, no bo wiesz… tak jak ci to zawsze mówiłem, tak wiesz wali w serce ten teks, niby prosty ale taki waleczny haha
-WOW jakby nie walił to bym tego nie mówiła. Tak więc, nawet jak Ci 5 atak nie wyjdzie to wyłączasz totalnie głowę, śpiewasz pod nosem Mazurka i grasz dalej. CZAISZ? – krzyknęłam
- Czajeee, kurde ile lat temu to wymyśliłaś?
- A ja wiem, jak pierwszy raz chyba miałeś grać w reprezentacji.
- Dzięki Yeti
- Sam jesteś Yeti, baranie
- No chyba ty – jako najlepszy pocisk
- Dlaczego nasze rozmowy, muszą się zawsze schodzić do takiego poziomu.
- Bo to my – o to, to dokładnie, trafił w sedno
- Idę spać, może teraz uda mi się zasnąć…
- A co cały czas myślisz jak to będzie jak spotkasz tego goryla?
- Weź, nie mów tak na niego on jest, był i będzie…..

_____________________________
trololo, ludzieeeee, błagam o komentarze, po wyświetleniach widać, że jest już was spore grono, a komentarze to co????? Serio jak nie będzie symbolicznych 3 kom to nw kiedy pojawi się następny, a tak to może i w przeciągu kilku dni,
Pozdrawiam xoxox :D 

piątek, 17 października 2014

Six

Sms od Łukasza „ pewnie nie chce ci się iść ze mną gdzieś na miasto?”, po głębszej chwili zastanowienia stwierdziłam, że w sumie to nie jest taki zły pomysł i mogłabym  z nim gdzieś wyjść, więc odpisałam krótko: „ nic chce mi się ale mogę iść, gdzie i za ile i czy musze się malować?” , wstałam z łózka i zaczęłam rozglądać się za jakimiś ubraniami, wyjęłam z walizki parę czarnych rurek i wybrałam do tego czarną koszulę, usłyszałam dźwięk sms i przeczytałam „ hmmm no nw, kebab? A jak sb chcesz i tak pewnie się pomalujesz, za 40 min bd u cb ok?” O kurde, ale mi się właśnie kebaba zachciało „oksii, czyli mam się nie stroić za bardzo? :D” on odpisał: „ raczej chyba nie, ale i tak pewnie będziesz najlepiej ubraną osobą tam hyhyh :D” Już nic nie odpisałam tylko koszulę zmieniłam na bluzę i poszłam do łazienki się pomalować, bo jednak pomalowana czuję się pewniej. Makijaż taki jak zawsze czyli podkład, trochę bronzera, kreski (czyli nieodłączny element mojego look’u, jeśli wgl. można nazwać to co mam na twarzy look’iem) i tusz, wyrobiłam się w 25 min, zeszłam na dół by oświadczyć, że wychodzę i znów się zaczęło:
- Dopiero przyjechałaś, już znowu jedziesz?
- Właśnie ojciec ma racje
- No jedziemy z Łukaszem tak tylko o tak o na kebaba, jak wrócę to będę. – zabrałam jeszcze torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i założyłam moje ulubione nike. Wyszłam przed dom, poczekałam jakeś 3 min i już ciemne Audi podjechało, uchylił okno i zapytał: „ a pani to na co czeka, zapraszam” uśmiechnęłam się tylko od ucha do ucha i tak właśnie w takie atmosferze jechaliśmy w kierunku Krakowskiego Przedmieścia i Starego Miasta. Dużo rozmawialiśmy o naszej przeszłości, jeśli chodzi  o kebeba wybraliśmy, naszą stała miejscówkę, jeszcze pokochaną za czasów mojego liceum czyli „Habibi”
- OMG jak mi tego brakowało hahaha – powiedziałam po pierwszym gryzie
- No i po ci CI było wyjeżdżać, tam takiego kebaba nie masz.
- Wiesz co, kiedyś byłam i stwierdziłam, że nawet nie był zły, tylko miał bardzo mało mięsa a tak to nawet spoko, ale tuta to co innego , tu to tak wiesz na bogataości hahah
- A teraz tak na serio, jak Ci tam jest, tak daleko, beze mnie? – poruszył śmiesznie brwiami
- Oj na początku, było ciężko, chociaż ty wiesz to najlepiej, bo ty mi mega na początku pomogłeś, potem już się przyzwyczaiłam i w sumie drugi rok był dla mnie pestką w porównaniu z pierwszym, także wiesz już jest spoko.
- A Dawid?
- On jest zupełnie inny, niż ja, on zaaklimatyzował się od razu, może dlatego, że nie ma prawie w ogóle czasu wolnego, bo biega 2 razu dziennie treningi, to on nie miał czasu myśleć o tym, ż jest tak daleko od domu.
- No ale jestem z ciebie taki dumny, że wiesz, że wytrzymałaś, to teraz już górki prawie.
- Noo kurde, bliżej niż dalej.
No i oto cały Łukasz, potrafi słuchać i właśnie to w nim uwielbiam. Najedzeni wyszliśmy na zewnątrz lokalu i byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni atmosferą, ludźmi i temperaturą, postanowiliśmy jeszcze przejść się na Stare Miasto, kiedy usiedliśmy na jednym z murków i rozdzwonił się mój telefon, wyjęłam go z torebki i zobaczyłam video połączenie od Dawida
- haha patrz kto dzwoni – pokazałam wyświetlacz Łukaszowi
- O jak miło, hahahaha
- No słucham moja panno, dlaczego nie zadzwoniłaś, że dojechałaś? Miałaś zadzwonić! – zrobił minę złego ojca
- A to przez niego! – skierowałam ekran na Łukasza
- No proszę, jak się państwo bawi, no wiesz co? Też chce do was – uśmiechnął się Dawid
- To zapraszamy – dodał Łukasz
- A tak na serio to co ty robisz tak sam po ciemku tam?
- No czekam na chłopaków bo jedziemy do Spały wbijaj kiedyś.
- Jakoś nie widzi mi się jeździć co drugi dzień na drugi koniec polski, więc wiesz, nie mówię nie, ale też nie powiem, że już zadzieram kiece i lecę.
- Ty nie chodzisz w kiecach hahaha – po słowach Dawida, wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- LOL co ty nie powiesz, ciekawe czyja to wina? – zapytałam
- Tak wiemy, nasza – Łukasz wskazał na Dawida
- Z kim ja pracuję? – to było oczywiście pytanie retoryczne, bo żyje wśród debili
- To my się pytamy hahahahahahah – aha czyli nasze standardowe riposty
- E Dawid, ktoś się tam za tobą czai - tak jak powiedziałam, tak tez osoba z tyłu chyba to usłyszała i wybuchła niepochamowanym śmiechem, a ten śmiech zdradził tożsamość tej oto osoby, był to nie to inny jak Fabian. Podszedł i przywitał się:
- Siemaaa, dawno się nie widzieliśmy hahaha
- No jakieś – spojrzałam na zegarek – 7 godzin hyhy, a to jest Łukasz – wskazałam na niego ręką, i można powiedzieć, że ich zapoznałam.
- No to trzymaj się tam Dawidos i wiesz… bierz przykład ze mnie i wracaj do domu.
- Wiem, czym prędzej czyli zapewne ja 2 miechy.
- Oj nie pierdziel, tylko wracaj i już! I proszę ładnie tam grać! – krzyknęłam wręcz prawie
- Postaram się, zawsze i wszędzie paaaaa
- No papatki
I tak oto zakończyliśmy naszą przypadkową konwersację, pochodziliśmy jeszcze trochę po Lublinie i wykończona wróciłam do domu, spojrzałam tylko na zegarek i załamałam się, kurde ja to mam zawsze problemy z godziną, była 2:47 lol, a miałam się wyspać i wgl a teraz pewnie będę spała do 8 i się nie wyśpię bo zapewne ktoś mnie obudzi, szybko się ogarnęłam i poszłam spać. Kiedy się obudziłam uświadomiłam sobie jaki mój mózg jest głupi, no bo kto normalny ma sny, że jedzie samochodem pod wodą…no kto?! Nie myśląc już, o moich dziwnych snach, wzięłam telefon do ręki o zobaczyłam, że jest 9:40 eee to i tak dobrze, że już się obudziłam bo z natury jestem strasznym śpiochem. Wstałam, ogarnęłam się, zjadłam kanapki i zdziwiłam się bo nikogo nie było w domu, jeśli chodzi o tatę to wiedziałam, że jest w pracy, ale gdzie reszta. Wzięłam telefon i napisałam do mamy sms „gdzie ty jesteś?” po jakichś 5min dostałam odpowiedz „ zawiozłam Zuze do przedszkola i pojechałam na zakupy, stoję w korkach”  aha czyli jeszcze jakieś 30 min, a potem się zacznie przesłuchanie, czyli mam jej streścić cały rok  w trzech zdaniach. Razem z kubkiem herbaty usiadłam na kanapie i włączyłam tv w DD TVN akurat leciał reportaż o zbliżającym się siatkarskim mundialu i o aktualnym nożnym. Ten drugi oglądam, lecz jakoś tak z dystansem, ale za to na pierwszy czekam z ogromną niecierpliwością. Poszperałam w necie i kupiłam bilety na Memoriał w Krakowie, niestety chciałam tez kupić bilety na LŚ, ale wszystkie rozeszły się w szybkim tempie. Zajrzałam jeszcze na stronę mego II ukochanego klubu czyli Vive Targi Kielce, gdzie gra nasz doby kolega. Mój tata jest jednym z prezesów w tamtejszym klubie więc o bilety itp. nie muszę się martwić. I tak zleciała mi prawie godzina, mama wróciła i przyniosła mi ‘baniaczek’ z dziwną substancją w środku
- Co to? – zapytałam
- Gładź – odpowiedziała mama ze stoickim spokojem, kiedy ja mało co nie wybuchłam, bo wiedziałam co się szykuje.
- Ale ja nie chcę malować, malowałam w Rzeszowie i to mi wystarczy – powiedziałam zirytowana
- Oj tylko twój pokój sobie machniesz, a poza tym to w Rzeszowie to ekipa malowała – kurde myślałam, że zapomniała!
- Ale nie mam farby wybranej – szukałam drogi ucieczki na wszystkie strony, bo strasznie mi się nie chciało tego robić
- Dlatego koło 13 pojedziesz po Zuzę i przy okazji pojedziesz kupić farbę.
- Muszę? – zaczęłam się poddawać pomału
- Tak, bo już nie mogę patrzeć na ten pudrowy róż z najsmutniejszym niebieskim
- Oj nie ma tragedii jeszcze…
- Właśnie jest, weź idź tam powywalaj rzeczy co są ci niepotrzebne i w ogóle, idź!
No i niestety zostałam zmuszona do pomalowania pokoju, jako że pogoda była genialna otworzyłam balkon, włączyłam radio i zaczęłam wyrzucać niepotrzebne rzeczy, nie było ich dużo bo większość i tak została w Rzeszowie, dlatego nie zajęło mi to długo, szafki i łóżko przeciągnęłam na środek pokoju i na wszystko zarzuciłam folię. Jednak musiałam się na chwilę zatrzymać i zajrzeć do mojego ulubionego albumu na zdjęcia. Były tam fotografie z mojego przedziału wiekowego mniej więcej jakieś 5-6 lat, mega się ucieszyłam kiedy zobaczyłam te zdjęcia bo zaczęły mi się przypominać dziwne i zarazem śmieszne sytuacje. Kiedy miałam już odłożyć album, wypadła z niego kartka, rozłożyłam ją i zaniemówiłam. Był to nasz „Kodeks prawdziwych przyjaciół na zawsze” hahaha mega się uśmiałam jak to czytałam, pamiętam to jak dziś, chłopaki zmusili mnie żebym to pisała, bo teoretycznie miałam najładniejszy charakter pisma, może to i prawda, ale ortografią to raczej nie grzeszyłam. Szybko zrobiłam zdjęcie i wysłałam Dawidowi, Łukaszowi i Karolowi. Od dwóch ostatnich dostałam tylko odpowiedzi w stylu ‘WFT?!  Skąd to masz?’,  aaa od Dawida dostałam…



________________________________
trlololo zjebałam :/
najdłuższyyyyy, proszę o komentarzeeeee
przepraszam za nieobecność ale wiadomo szkoła itp.
pozdrawiam :D

niedziela, 12 października 2014

infooo

Matko kochana, ledwo zaczęłam a już taka wielka przerwa a wszystko to spowodowane jest oczywiście naszą kochaną szkołą, a raczej moim profilem MAT GEO POZDRAWIA  także tak piszę 6 ale idzie mi to jak krew z nosa, mam głowę pełną pomysłów ale za nic nie mogę przelać tego na kompa, mam nadzieję, że jakoś stanę na wysokości zadania i wszystko wróci do normy :D 3majcie się !

niedziela, 28 września 2014

Five

Taaaaak, to było on, te jego oczy, które ciągle były dla mnie jedna wiek zagadką i ten uśmiech gdy nasze spojrzenia się spotkały wszystkio wróciło, dosłownie wszystko. Nasze lata przyjaźni, tyle zabaw, tyle przypałów i nie jedna bardzo alkoholowa impreza. Zaparkowałam i wyszłam z samochodu, on stanął obok i szeroko się uśmiechną wysiadając z auta.
- Cześć młoda!
- Już nie taka młoda… a ty co wielki mechanik, coś mu się tłucze i do swojego mistrza przybywa?
- Człowiek uczy się całe życie.  – i właśnie wybuchliśmy śmiechem bo zawsze jakoś sobie jak jeździliśmy, po naszych baniach.  – a tak w ogóle kiedy przyjechałaś?
 - Teraz, właśnie wracam do domu zaraz, dawno mnie nie było.
 - aaa widziałem tam nowe znajomości i te sprawy
Na to nic nie powiedziałam, tylko zrobiłam dziwną minę w stylu WTF???
- No tam siatkarze te sprawyyyy
- A tooo, to przez Dawida
- Ej a my to co, już nie przyjdziecie tutaj? – krzyknął wujek a ja dopiero teraz zorientowałam się, że cały czas stoimy koło samochodów, jakieś 20/30m od wszystkich domowników. Po tych słowach ruszyliśmy do reszty, kiedy już byliśmy na miejscu, Łukasz przywitał się ładnie ze wszystkimi i razem z wujkiem poszli naprawiać wózek. Ja pogadałam jeszcze trochę z ciocią i babcią i po 15 min. Już chciałam odjeżdżać, pożegnałam się ze wszystkimi i kiedy miałam mijałam już bramę, dostałam sms’s „ Musimy się spotkać i nadrobić wszystko :D ‘’- sms od Łukasza, obejrzałam się w jego stronę i tylko się uśmiechnęłam sama do siebie.  Ruszyłam już bardzo dobrze znanymi mi drogami w stronę domu, przejechałam tak można powiedzieć trochę okrężną drogą bo chciałam zobaczyć jak zmieniło się wszystko, zobaczyłam podstawówkę i zamurowało mnie, nowe parkingi, plac zabaw, orlik kurde jednak trochę się pozmieniało, coraz starsza się robię hahah, ale dowaliłam, ale z drugie strony w gimnazjum wyglądałam bardzo „doroślej” od wszystkich, może było to spowodowane moim wzrostem, albo wyglądem, bo od chyba 3 gim. malowałam sobie kreskę eyelinerem. Właśnie nad takimi rozmyślaniami minęła mi dalsza droga. Wjeżdżając na moje osiedle od razu zobaczyłam siostrę Łukasza – Meg ( Magda) jest ode mnie 2 lata młodsza, od Łukasza i Dawida 6.
- Meg! – krzyknęłam przez okno, ona siedziała zamyślona na przystanku, leniwie podniosła wzrok i szczenna jej opadła bo nie widziałyśmy się jakieś 2 lata, oczywiście gadałyśmy bardzo często, czy przez fejsa, gadulca albo skypa. Magda mieszkała 2 lata w Anglii i tam pracowała, dlatego bardzo trudno było nam się zgrać by się spotkać. Stanęłam samochodem na czyimś wjeździe i podeszłam do niej.
- Weź zamknij usta bo Ci mucha wpadnie
- Ledwo przyjechała, a już mi ciśnie hahaha
- Nie pierdziel, chodź tu – wpadłyśmy sobie w ramiona i mocno się przytuliłyśmy.
- Co to za okazja, że przyjechałaś?
- No wreszcie mam czas i  stwierdziłam, że dawni mnie nie było wiec zamierzam tu siedzieć do końca wakacji.
- A już myślałam, że za 3 dni jedziesz z powrotem.
- Nie no ja już wiesz, wyrosłam z tego powracania na kilka dni, już mieszkam tam 2 lata, także wiesz, już się zaaklimatyzowałam, Dawid mi sporo pomógł na początku. A tak w ogóle, gdzie jedziesz?
- Na ligę, kibicować Karolowi.
- No wiedziałam, po prostu wiedziałam.
- Ale co?
- No nie mów, że nic was nie łączy ani nic, bo tak nie jest, ja to wiem i tak samo ty, więc proszę mi tu wszystko ładnie pięknie powiedzieć, bo i tak się dowiem sama prędzej czy później.
- To chyba jednak później, bo mój autobus jedzie.
- Musimy się spotkać
- Jakoś się zgadamy potem, paaa
I tyle ją widzieli, wsiadła do 55* i odjechała, a ja wsiadłam do samochodu i już po 3 min widziałam, mój dom, matko jak się stęskniłam. Brama była otwarta więc bardzo szybko znalazłam się na podwórku i szybkim krokiem weszłam do domu.
- Cześć – wydarłam się na cały dom i od razy przybiegła do mnie Zuza
- Moniii jak ja się stęskniłam, co ty tu robisz? – spytała z chyba łzami w oczach Zuzanna.
- Właśnie? – dołączyła się mama z ciastem na pizzę w rękach.
- O jak mnie miło witacie haha a tak na serio to przyjechałam na wakacje.
- Ale, że tak na dłużej? – zapytała mama
- No miałam taki zamiar, ale mogę wracać jak wam tu nie pasuję – zaśmiałam się
- Nie ja już nigdzie cię nie puszczę – przytuliła się do mnie Zuza.
- Czyli co mogę zostać?
- Weź ty się Monika czasem ogarnij, dobrze? – zapytała mama na co ja odpowiedziałam tylko śmiechem. Poszłam do samochodu, wytargałam z bagażnika wszystkie walizki i wciągnęłam je na piętro do mojego pokoju. Około 18 z pracy przyjechał tata, akurat nie był taki zdziwiony jak mama z Zuzą, pewnie już do niego zadzwoniła i mu wszystko powiedziała. Kiedy razem z Zuzą bawiłyśmy się przypomniało mi się, że przecież kupiłam jej misia, kazałam by ta poszła domu bo już mi się nie chce nic robić, szybko złapałam misia i zaniosłam do niej do pokoju. Jej wzrok kiedy tylko go ujrzała mówił sam za siebie, matko jak mi jej brakowało. Wy przytulała mnie chyba za wszystkie czasy. Poszłam pooglądać tv i ok 20 poszłam pod prysznic, kiedy już miała się kłaść spać, dostałam sms’a…






_____________________________________
LOOOOOOLLL POLSKA MISTRZEM ŚWIATA
Wygraliśmy z Niemcami w eliminacjach do ME w koszykówkę.
Wygraliśmy z Niemcami w eliminacjach do MŚ w piłkę ręczną.
Wygraliśmy z Niemcami półfinał MŚ w siatkę.
No to zobaczymy kto spierdoli to w październiku...
rozdział taki sobie, szału ni ma, ale wkrótce nowi bohaterowie i akcjaaaaa
:D czekam na komentarze
J

niedziela, 21 września 2014

Four

Popatrzył mi prosto w oczy i znowu miałam atak gęsiej skórki, nie mogłam jeszcze określić dlaczego tak reaguje, na szczęście on przerwał to moje rozmyślanie
- Co ty tutaj robisz?
- No przyszłam, żeby otworzyć Ci drzwi bo wczoraj padłeś zalany na łózko i zasnąłeś, nie chciałam Cię budzić, więc zamknęłam Cię, mówiąc krótko.
- O kurde nic nie pamiętam….co ja odwaliłem wczoraj?
Kiedy powiedział, że nic nie pamięta zdecydowałam mu nic nie mówić o wczorajszym jego zachowaniu w stosunku do mnie, wiedziałam, że ludzie po alkoholu są zdolni do wszystkiego. Dlatego odparłam po prostu:
- W sumie to nic wielkiego, tak wiesz standardowo jak to człowiek po takiej ilości
- Na pewno? – zapytał z dość niewyraźnym wyrazem twarzy
- No tak. – powiedziałam stanowczo – dobra to ja swoją robotę wykonałam, więc mogę iść – przeszłam 2 kroki ale Fabian stanął mi na drodze
- No weź, muszę Ci się jakoś odwdzięczyć za wczoraj i w ogóle, że nie zostawiłaś mojego mieszkania na pastwę losu.
- To może kiedy indziej, bo nie wiem czy wiesz, ale dziś zamierzałam jechać od domu, do którego mam dość daleko bo 2 i pół godziny, także wybacz ale chyba nie dziś
- Oj no weź godzinka w moim towarzystwie to sama przyjemność – znów spojrzał mi głęboko w czy i chyba to był jednany bodziec abym została jeszcze na godzinkę. Kurde właśnie przez tą godzinę poznałam chyba jego cały życiorys, naprawdę, ale sama też mu co nieco o sobie opowiadała, cisnęłam jeszcze kit w związku z „moim związkiem” i tak właśnie on zjadł śniadanie a ja wypiłam prawie pół litra pomarańczowego soku, który po prostu ubóstwiam. Było już ok. 14 więc postanowiłam się zbierać i standardowo pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i tzw „misiem”. Odprowadził mnie na parking i tylko powiedział
- Jedź ostrożnie!
- Jak zawsze.
- A i widzimy się na meczu.
- Niby jakim?
-A co to mało teraz będziemy grać, do wyboru do koloru.
- No nie wiem, nie wiem, kusi mnie otwarcie Kraków Areny
- To nad czym ty się jeszcze zastanawiasz?
- No dobra zobaczy się jeszcze, paaa.
- No papa i napisz jak dojedziesz
- Okej – i tak oto miałam wyjechać koło 10 wyjechałam koło 14 czyli typowa ja. Cała droga minęła mi nawet szybko bo cały czas śpiewałam sobie różnie piosenki, moje stare ulubione hity. Jechałam tak sobie i rozmyślałam jak dzięki jednej piosence możemy zapamiętać niektóre momenty z naszego życia np. Jeden Osiem L – Jak zapomnieć  kiedy ta piosenka wyszła ja miałam 15 lat i to był taki hit, którym się wszyscy jarali a teraz słyszałam, że to „hała” jak można coś tak pięknego, coś co było pierwszym cieniem „rapu” rzuconego w moja stronę  nazwać „hałą” no sorry ale dajcie mi tu człowieka , który tak uważa to mu wszystko wytłumaczę co do „joty”. Właśnie dzięki tej piosence zaczęłam słuchać rapu i zaczęłam ogarniać o co w tym dziwnym świecie, przynajmniej takie odczucia miałam. No i jak sobie tak jechałam zdenerwowana i byłam jakieś 20 min od domu, postanowiłam odwiedzić babcię, moją i Dawida, bo moja mama i jego tata to rodzeństwo. Mieszkają razem i miałam nadzieję, że wszyscy akurat będą w domu bo bardzo dawno ich nie widziałam i się strasznie stęskniłam. Zaparkowałam przed bramą, wzięłam torebkę i jak zwykle nie musiałam wchodzić do domu bo babcia z ciocią (mamą Dawida)siedzieli na dworze. Matko jak mi ich brakowało, na serio, bardzo jesteśmy zżyci.
- Cześć!!! – krzyknęłam od razu jak wyszłam zza rogu.

- O matko Moni co ty tutaj robisz?
- A co wracam wreszcie, ile można tak siedzieć samemu, a jak już zapewne wecie, że zdałam sesję bez poprawki to wracam, bo nooooo wiadomo….
- No ale mama dziś u nas była i nic nie mówiła, ze przyjedziesz.
- No bo oni sami jeszcze nie wiedzą hahah
- A gdzie reszta, wujek i Karol
Karol to rodzony starszy barat Dawida, a mój cioteczny, jest ode mnie sześć lat starszy czyli od Dawida dwa.
- Karol jeszcze w pracy a potem ma ligę, słyszałaś, że sobie na orliku zorganizowali i starsi i młodsi grają razem?
- No coś mi się tam obiło uszy no i moim zdaniem to bardzo dobrze, jedni się od drugich uczą haha
w tym momencie z domu zaspany wyszedł wujek Robert
- No tak mi się właśnie zdawało, że słyszałem twój głos, ale myślałem, że to tylko taki piękny sen. Wydawało mi się, że moja chrześnica już o mnie zapomniała. – uśmiechną się zabójczo
- No to od teraz zarządzam, że widywać się będziemy częściej.
- A ty gdzie masz samochód – rozejrzał się i kiwnął do mnie
- Oj nie chciało mi się bramy otwierać
- To teraz pójdziesz i sobie otworzysz i wjedziesz tutaj bo zaraz ma Łukasz przyjechać, bo coś mu się w samochodzie tłucze.
- O matko…  no dobra – jeśli chodzi o tego Łukasz co myślę, tego w którym podkochiwałam się przez całe gimnazjum i nigdy mu o tym nie powiedziałam bo przecież nazwaliśmy się „trzej muszkieterowie” bo zawsze byliśmy nierozłączni. I tak oto zmierzał do samochodu wsiadłam i od razu za mną pojawiło się matowe Audii. Spojrzałam w lusterko wstecznie i mnie wmurowało.


_____________________________
OMG czy będziemy mieli złoto? Miejmy nadzieję, że tak, nie dajmy Brazylii strzelać fochów na naszym terenie. Jak dla mnie to NASI są już wygrani, przynajmniej w moich oczach i myślę, że w wielu tych którzy się widzą co oni teraz mogą przezywać. Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział i proszę o jakikolwiek komentarz. :D

To zdjęcie wyraża więcej niż 1000 słów. Myślę, że znów na meczu się popłacze, bo w końcu takie rzeczy jak finał w którym Polska wygra (mam nadzieję) nie zdarzą się codziennie.

czytasz?